Plotkara

By Szarada

375K 26K 2K

Drodzy poszukiwacze pikantnych i smakowitych ploteczek, Minęło wiele czasu od kiedy nikt inny jak cudowny, zi... More

Może to nie jest szampan, ale liczą się bąbelki.
Gdy Kapturek sam przychodzi do Wilka.
Muszę wskoczyć do jeziora, żeby cię pocałować, prawda?
Opowieść o zagubionych majtkach i golasach w windzie.
Witam w Pandemonium, w ten piękny, poniedziałkowy poranek.
Propozycja z piekła rodem.
Ale chociaż seks jest zajebisty.
Bardzo smaczna tradycja.
To będzie bardzo udany weekend.
Trzepot białych flag.
W blasku ognia.
Wyznania o północy.
Jestem Plotkarą.
Z jak Zemsta.
Style.
Let's be friends.
Mały szantaż i duża obietnica.
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Nowy sojusznik.
Wszystko, albo nic.
Spotkanie dwóch złośnic.
Droga do upadku.
Bloodstream.
High Hopes.
Bad Habit.
Wszystko odbija się rykoszetem, kochanie.
Diabelski trójkąt, ale nie do końca.
Give me love.
All I want, isn't what I need.
They're the hunters, we're the foxes.
Eyes cold as ice.
Przysługa na wagę złota.
The Enemy.
Pay the bill.
Long way down.
Wanna Be Yours.
The Kiss.
I'm hungry for you, my love.
Koszmar.
You watch me bleed until I can't breathe.
I'm a Ruin.
Dog Days Are Over.
The Last Gossip.
I think I am finally clean.
Obłuda goni obłudę.
The End.

Hieny cmentarne.

7.9K 465 30
By Szarada

Lodowaty poranek. Padająca na nas mżawka, która choć tak delikatna, doszczętnie moczyła i niszczyła nasze drogie ubrania. Zimne podmuchy wiatru drażniły nasze twarze powodując, że nasze policzki pokrywały się czerwonymi rumieńcami. Panująca wokół nas wilgoć wbijała niewidzialne szpileczki zimna w nasze ciała, a my jedne co mogliśmy zrobić, to się temu poddać, delikatnie drżąc i szczelnej okrywając się płaszczami.

Szliśmy w długim pochodzie ubranych na czarno postaci, w stronę wykopanego w ziemi grobu, patrząc jedynie na swoje stopy. Nikt z nas nie ośmielił się podnieść wzroku na trumnę i trzymających ją na ramionach mężczyzn. Nikt z nas nie ośmielił się spojrzeć na Tylera, który z kroku na krok wpadałał w coraz większą otchłań rozpaczy. Widzieliśmy tylko wilgotną, czarną ziemię brudzącą nasze wypastowane buty. Walczyłam ze sobą, by nie wziąć Tylera w ramiona i nie odciągnąć z tego strasznego miejsca. Wiedziałam, że po części tego pragnął. Byłam tego pewna.

Zapach cmentarza i chłód jakim nas otaczał, był przejmujący. Niemalże pierwotny. W cmentarzach było coś tak przejmującego i mrocznego, że nawet najwięksi twardziele i nieustraszeni bohaterzy czuli się jakby wchodzili na grząski grunt. Śmierć nim była i w tym miejscu, wisiała w powietrzu, uśmiechała się do ciebie z każdego nagrobka i kiwała do ciebie ze skrzyżowania ścieżek pomiędzy kryptami. Bałam się tego miejsca, choć wiedziałam, że na całym świecie to umarli byli tymi, którzy nie mogli wyrządzić ci krzywdy. Tyler zachwiał się niebezpiecznie idąc w tym tragicznym korowodzie, a ja aż wyrwałam się w jego stronę. Powstrzymała mnie dłoń Harry'ego, spleciona z moją własną.

- Poprosił nas o chwilę samotności. Musimy to uszanować. - Jego szept dotarł do mojego ucha, gdy pochylił się w moją stronę. - Jeszcze tylko kilka metrów. Spójrz. - Wskazał głową przed nas. Zamarłam na chwilę widząc w oddali wykopany dół i samotną postać stojącą nieopodal. Było w niej coś znajomego, choć nie byłam do końca pewna na kogo patrzyłam. Szliśmy dalej przez siebie, a dłoń Harrego coraz mocniej zaciskała się na mojej. Był równie zdenerwowany pogrzebem i świadomością tego, jak ciężka czeka nas przeprawa, by podnieść Tylera na duchu i pomóc mu przetrwać tą noc, co ja. Gdy podeszliśmy do księdza i reszty żałobników, schowana w cieniu postać podeszła do nas, a ja wydałam z siebie ciche westchnienie. To był Nick. Nick Grimshaw. Bez słowa minął nas i podszedł do Tylera. Gdy tylko położył mu dłoń na ramieniu, ten wzdrygnął się, jakby otrząsając się z transu, po czym spojrzał na naszego przyjaciela. Jego oczy zaszkliły się niebezpiecznie od wstrzymywanych od godzin łez. Chwilę potem już był w jego ramionach. Nick mówił coś do niego po cichu sprawiając, że Tyler drżał w jego ramionach.

Ta scena była tak intymna, że musiałam odwrócić wzrok. Spoczął on na moich ściśle splecionych palcach z palcami Harrego. Jego jak zawsze ciepła dłoń dodawała mi otuchy w tak trudnym dniu. Gładził raz po raz swoim kciukiem wierzch mojej dłoni, jakby chcąc mi powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i przejdziemy przez to. Na jego palcach znajdowały się te same pierścienie co zawsze, a jeden z jego tatuaży zdobiący wierzch jego dłoni, wydawał się czarny jak noc, na tle jego bladej skóry. Miał piękne dłonie. Zawsze tak uważałam.

- Wszystko w porządku? - Jego głos dotarł do mnie, gdy przybliżył się do mnie na tyle, na ile mógł i na ile pozwalała mu zaistniała sytuacja.

- Dziękuję, że tutaj z nami jesteś. - Odparłam patrząc mu w oczy. - Na prawdę to doceniam. - Kiwnął jedynie głową na moje słowa i wrócił wzrokiem na Tylera i Nicka. Ceremonia się rozpoczęła, a ja już po paru chwilach przestałam walczyć z miażdżącym mnie smutkiem i pozwoliłam łzom płynąć. Tyler trzymał się blisko Nicka, który trzymał dłoń na jego ramieniu przez cały czas, chcąc ulżyć mu w cierpieniu. Wszyscy patrzeliśmy jak zahipnotyzowani na czarną trumnę przykrytą masą białych kwiatów. Byłam pewna, że w tamtej chwili każdy z zebranych nie myślał jedynie o zmarłym tydzień temu mężczyźnie, ojcu jednego z nas, ale także o własnych pochowanych bliskich.

Myślałam o swoich dziadkach i ojcu, który zmarł gdy byłam jeszcze dzieckiem. Myślałam o tych wszystkich chwilach, gdy mi go brakowało, gdzie powinien był być, a gdzie nie mógł się już pojawić. Zdusiłam w sobie szloch i patrzyłam na rozpadającego się na kawałeczki przyjaciela, stojącego kilka kroków dalej ode mnie. On kochał ojca. On był z nim całe życie, nawet wtedy, gdy ten się jego wyparł i wyrzucił go z domu po poznaniu prawdy o jego orientacji seksualnej. Pracował ciężko w Londynie, by wspomóc jego i swoją babcię finansowo. Nigdy mu za to nie podziękowali. Nigdy tego nie skomentowali. Mówili jedynie o nienawiści i zawodzie jaki im sprawił. Mówili o karze boskiej i niezgodności z naturą. To bolało. Za każdym razem, gdy o tym myślałam, cierpiałam. Tyler był najbliższym mi na ziemi człowiekiem. Kochałam go tak, że byłam w stanie bez zastanowienia oddać za niego życie.

Pamiętałam jak dziś, dzień w którym raz zabrał mnie ze sobą do domu rodzinnego. Chciał bym zobaczyła na własne oczy to, z czym się zmaga. Przekonanie go do tego zajęło mi miesiące, ale nigdy tego nie żałowałam. Dzięki temu go pokochałam. Pokazał mi drugą stronę samego siebie. Uchylił rąbka swojej tajemnicy. Zaufał mi. Jego ojciec już na powitanie obrzucił syna stekiem przekleństw każąc mu opuścić dom, który ponoć kalał swoją obecnością. Tyler udawał, że tego nie słyszy i tylko krzątał się po domu chcąc sprawdzić czy rodzinie niczego nie brakuje. Pamiętałam jakby to miało miejsce wczoraj, moment, w którym coś we mnie pękło i zwyzywałam jego ojca od najgorszych. Mężczyzna chyba nigdy nie wpadł w taki szał, jaki ja w nim spowodowałam. Kłóciłam się z nim ponad godzinę, zanim Tyler nas od siebie odciągnął. Wpadłam wtedy w histerię. Nie rozumiałam dlaczego nadal chciał im po tym wszystkim pomagać. Nie rozumiałam dlaczego to wszystko znosił. Wiecie co mi wtedy powiedział? „Kocham ich mocniej, niż oni mnie nienawidzą." Gdy tylko usłyszałam te słowa, wiedziałam już, że stoi przede mną jeden z najlepszych i najczulszych ludzi, który spotkał mnie na mojej życiowej drodze. Bo Tyler był dobry. Był współczujący. Kochał całym sobą. Był zawsze u twojego boku, gdy był potrzebny. Jako jedyny potrafił mnie rozśmieszyć, gdy byłam bliska płaczu. Był dla mnie wszystkim. Absolutnie wszystkim co miałam.

Gdy ksiądz w symbolicznym geście sypnął garstką ziemi na trumnę, nie wytrzymałam i dopadłam do przyjaciela w kilka sekund. Jego dłoń odnalazła moją, a jego twarz znalazła się w zagłębieniu mojej szyi. Poczułam na niej jego słone łzy.

- Tak bardzo mi przykro Tyler. - Powiedziałam cicho i pocałowałam go w skroń. Objęłam go potem mocno wolną ręką i podniosłam wzrok na Nicka. Walczył ze łzami, mocno zaciskając szczęki. Harry stał sam kilka kroków od nas patrząc na całą scenę w spokoju i smutku. Chwilę potem dostrzegł coś co sprawiło, że poruszył się niespokojnie. Podążyłam za jego wzrokiem i zadrżałam. W oddali, przy bramie od cmentarza ujrzałam kilka postaci obwieszonych drogimi i wyjątkowo dużymi aparatami. Zalała mnie fala wściekłości. Czy ci ludzie nie mieli sumienia? Szukać sensacji w cudzej tragedii? Zapragnęłam się na nich rzucić i wsadzić im te aparaty w...

- Czy to? - Nick wskazał w stronę paparazzi.

- Tak. - Westchnęłam. - Musieli nas dostrzec jak jechaliśmy samochodem.

- To mogłem być równie dobrze ja. - Nick potarł dłonią zmęczoną twarz. - Sępy.

Tyler poruszył się w moich ramionach i na chwilę podniósł na nas przekrwione od płaczu oczu.

- Co się dzieje? - Jego głos, był strasznie zachrypnięty.

- Nic czym musisz się przejmować. - Odparłam jedynie i kiwnęłam dłonią na Harrego. Podszedł do nas prędko.

- Chodźmy stąd. Nie powinniśmy na to patrzeć. - Wskazał dłonią na mężczyzn chwytających po łopaty. Żałobnicy już się rozchodzili. Nikt nie podszedł do nas. Nikt oprócz kilku starszych osób, które musiały być starymi przyjaciółmi ojca Tylera, nie złożył mu kondolencji. Rodzina się od niego odwróciła. Przez wszystkich był traktowany jako obrzydliwy wybryk natury. Nawet w obliczu śmierci ludzie nie potrafili przymknąć oka na własne poglądy, choć tak krzywdzące i mylne. Harry objął mocno Tylera i powiedział do niego kilka ciepłych słów. Tyler podziękował mu za wsparcie, na co Harry lekko się zarumienił.

- Zawsze, Oakley. Pamiętaj, że jesteś moim ulubieńcem. - Tyler uśmiechnął się niemrawo. Miałam ochotę rzucić się Stylesowi na szyję za doprowadzenie go do takiego stanu. On się dzięki niemu prawie uśmiechnął nad grobem własnego ojca.

- Uznam to za komplement. W końcu jesteś gwiazdą światowego pokroju.

- Która sprawia same kłopoty. - Wskazał na bramę, a Tyler skrzywił się i wytarł twarz z łez.

- Plan jest taki. - Zaczął Nick. Jak zawsze to on był tym racjonalnym, gdy my nie wiedzieliśmy co począć. - Harry i Lily zrobią za przynętę. - Przygryzłam zdenerwowana wargę. Nie znosiłam fotografów i wykrzykiwanych przez nich obelg, które miały nas tylko sprowokować do agresji. - Dajcie zrobić im tych kilka zdjęć, a odjadą, bo po to tutaj przyjechali. Ja z Tylerem wyjdziemy z drugiej strony. Spotkamy się w domku, który wynająłem. Harry ma jego adres. - Chłopak tylko kiwnął głową. Spojrzałam uważnie na Tylera i Nicka szukając w ich minach wątpliwości. Byli pewni swojego planu, więc i ja i Harry musieliśmy wziąć na siebie te bezduszne potwory z aparatami. Spojrzałam na coraz bardziej zdenerwowanych fotografów i z udawaną pewnością siebie ruszyłam w stronę bramy, a Harry u mojego boku. Ci żądni zdjęć mężczyźni wyglądali jak krążące w klatce lwy, czekające na swoją porcję mięsa. Krążyli zdenerwowani po małej przestrzeni, co chwilę na nas spoglądając. Poczułam się jakbym miała zaraz zostać rzucona na ich pożarcie. Uczucie strachu było przejmujące.

Przyspieszyłam kroku jeszcze bardziej, gdyż nie chciałam, by Tyler widział, choćby z daleka, jak trumna jego ojca jest zasypywana ziemią. Nikt nie powinien z bliskich być tego świadkiem. Z każdym krokiem czułam jakbym miała problemy z oddychaniem. Niewidoczna obręcz owijała się wokół mojego gardła odcinając mi dopływ powietrza. To był strach. Czułam to w swoich kościach.

- Nie musimy tego robić. Możemy wezwać policję. Mają zakaz zbliżania się do mnie. - Powiedział chłopak niskim głosem i spojrzał na mnie łagodnie.

- Jeśli się nimi nie zajmiemy, to ruszą za Grismshawem i jego samochodem. Nie zaznamy spokoju, a Tyler go potrzebuje.

- Będą agresywni. - Westchnął. - Będą mówili straszne rzeczy. Będą chcieli nas sprowokować. Wycisną wszystko z tych kilku sekund. - Coraz bardziej zbliżaliśmy się do bramy. Równocześnie założyliśmy okulary przeciwsłoneczne na nasze oczy. Kapelusze mocniej naciągnęliśmy na nasze głowy. Nasze dłonie wyplątały się z tak upragnionego uścisku. Wcisnęłam swoje głęboko w kieszenie płaszcza. Nie mogli zobaczyć nas razem, trzymających się za ręce w tak intymnym geście. Nikt nie był jeszcze gotowy na nasz związek. Nikt poza mną i nim samym. Nie widziałam sensu w wywoływaniu skandalu. Nie ukrywałam jednak tego, że bardzo chciałam po prostu móc trzymać go za rękę, przytulić bez obawy co pomyśli o nas cały świat. A pomyślałby wiele. Byłam byłą dziewczyną Nialla Horana, najlepszego przyjaciela Harrego Stylesa. To był koszmar. Taki najprawdziwszy.

- Wiem o tym Harry. - Powiedziałam zmęczonym głosem. - Zjedzą mnie żywcem.

- Spokojnie skarbie. Nie pozwolę im na to. - Odparł spokojnie i zagryzł mocniej szczękę. Jego dłoń musnęła moje udo, a ja pomyślałam o tym, że potrzebuję jego wsparcia w tym momencie bardziej, niż wyrzucona na brzeg ryba, powietrza. Potem znaleźliśmy się przy bramie rozpętując małe piekło.

Paparazzi rzucili się w naszą stronę, prawie wciskając nam obiektywy w twarz. Nasze ciała pokrył blask fleszy, których nienawidziłam całym sercem. Co zabawne, były czasy, w których o nich marzyłam. Jak bardzo to wszystko było teraz odległe. Mężczyźni krzyczeli w naszą stronę straszne rzeczy, od których aż jeżyły mi się włosy na głowie i karku, ale starałam się skupić na szybkim kroku i patrzeniu w ziemię. Pchali się na nas i szarpali naszymi ciałami, ale nas nie zatrzymywali. Zamiast tego biegli za nami. Harry przez cały czas obejmował mnie ramieniem, przyciągając mnie do siebie mocno, chcąc obronić mnie swoim ciałem. On już od dawna był do tego przyzwyczajony. Ja poczułam się jak w samym środku piekła. Jak w cholernym potrzasku.

- Pieprzysz byłą swojego kumpla? - Jeden z fotografów rzucił w stronę Harrego. Poczułam jak mięśnie w całym jego ciele się napinają. - Jesteś ich dziwką? - Dodał w moją stronę, a ja wystraszyłam się, że Harry się na niego rzuci. Był moment, w którym poczułam jak na ułamek sekundy się zatrzymuje i patrzy na faceta morderczym wzrokiem.

- Harry, nie warto. - Szepnęłam tak cicho, by tylko on to usłyszał. W ułamek sekundy doprowadził się do porządku i odnalazł po omacku moją dłoń i mocno ją chwycił w swoją własną. Najwidoczniej nie tylko ja potrzebowałam wsparcia. Ściskając mocno swoje palce pobiegliśmy przed siebie, a paparazzi ruszyli na nas tylko ze zdwojoną siłą, myśląc, że Harry jednak się złamie i może kogoś uderzy. Ich krzyki zamieniły się w ryk, gdy ujrzeli jak trzymamy się za ręce, a ja walczyłam z tym, by się nie popłakać. Harry otworzył przede mną drzwi od swojego samochodu i po upewnieniu się, że jestem bezpieczna, okrążył auto i wsiadł za kierownicę.

Szybko ulotniliśmy się z zatłoczonego parkingu wzdychając z ulgą. Gdy zniknęliśmy za zakrętem Harry zaczął uderzać bardzo mocno ręką w kierownicę dając upust swojej złości. Skrzywiłam się nieznacznie na akt jego agresji. Bałam się, że zrobi sobie krzywdę, albo doprowadzi do wypadku.

- Pierdolone hieny! - Zawołał. - Nie mają już za grosz szacunku. To był cmentarz. Cmentarz, na którym dopiero co odbył się pogrzeb do jasnej cholery! - Uderzył jeszcze raz w kierownicę, po czym zacisnął na niej dłonie tak mocno, aż pobielały mu kłykcie.

- Już po wszystkim. - Powiedziałam chcąc go uspokoić. Położyłam dłoń na jego udzie. Trochę się rozluźnił na mój gest.

- Nazwał cię dziwką, a ja nie mogłem przyłożyć mu za to nawet w twarz. - Wyrzucił z siebie wściekły.

- Chcieli nas sprowokować Harry. Nie dbam o to, co o mnie mówią.

- Ale ja dbam. Nie pozwolę na to, by ktoś obrażał dziewczynę, którą kocham.

- To była tylko prowokacja. Liczy się dla mnie tylko to, co ty o mnie sądzisz, a nie oni i reszta świata.

- Przepraszam Lily. Przepraszam, że chwyciłem cię za rękę. Rozpętaliśmy tym gestem prawdopodobnie trzecią wojnę światową. - I nagle przypomniało mi się jak Niall przepraszał mnie tak bardzo dawno temu, za to, że pocałował mnie w skroń przed wejściem do klubu. Czy oni nie mogli się nauczyć, że nie chciałam słyszeć przeprosin za takie gesty? Zrobiło mi się niedobrze na samą myśl o tych bolesnych wspomnieniach.

- Harry, zatrzymaj auto.

- Co? - Spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Zatrzymaj auto. - Odparłam stanowczo i czekałam, aż zjedzie na pobocze przy lesie. Od razu wyskoczyłam z samochodu i zrobiłam kilka kroków przed siebie. Nabrałam kilka głębokich oddechów do płuc walcząc z mdłościami. Poczułam jak moje ciało pokrywa się zimnym potem. Wiedziałam co to oznaczało. Byłam bliska ataku paniki.

Dotarło do mnie to, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach. Dotarło do mne każde wydarzenie, każde wypowiedziane słowo i jego konsekwencje. Zdałam sobie sprawę z tego co pomyśli sobie Niall, gdy zobaczy zdjęcia mnie i Harrego. Uzna, że dopięłam swego, że dopełniłam obowiązek Plotkary, choć wiedział, że nigdy mi na tym nie zależało. Choć tak długo go przekonywałam, wiedziałam, że nie udało mi się w nim do końca zabić idei mnie jako Plotkary.

- Hej. - Dłoń Harrego znalazła się na mojej talii. - Wszystko w porządku? Źle się czujesz?

Poczułam jak całe moje ciało drży, a ja ujrzałam przed sobą jedynie czarne plamy. Osunęłam się na ziemię i schowałam twarz w kolanach. Oddychałam spazmatycznie walcząc z rozpędzającymi się coraz bardziej przytłaczającymi myślami. - Masz atak paniki. - Odparł wyraźnie zatroskany, ale zamiast dezorientacji, tym razem zachował zimną krew. Miał okazję już wcześniej być świadkiem podobnej sytuacji na początku naszej znajomości. Wtedy spanikowałam, gdy zdałam sobie sprawę, że mam przed sobą cudownego człowieka, którego chcę poniżyć. Teraz panikowałam, gdyż bałam się jakie spadną na niego konsekwencje za zakochanie się we mnie. - Chcesz może zimnej wody? - Spytał łagodnie i gładził mnie po plecach. Wiedział już jak to będzie wyglądało. Wyjaśniłam mu to wszystko dawno, dawno temu. Pokiwałam twierdząco głową starając się powtarzać sobie w głowie, że nic złego się nie dzieje. Że jestem bezpieczna i to co się dzieje, to tylko reakcja mojego ciała na stres, a nie na prawdziwe zagrożenie. Odchyliłam głowę do góry w stronę nieba i patrzyłam na jego szarą powłokę. Zamknęłam oczy i starałam skupić się na szybkim biciu swojego serca. Mijały minuty, a ja powoli się uspakajałam.

Powoli moje działania zaczęły odnosić skutki, a ja choć nadal przytłoczona, całą siłą woli walczyłam, by się w sobie nie zapaść. Chłodna dłoń znalazła się na moim czole, zmuszając mnie do otworzenia oczu. Harry kucnął przede mną i podał mi butelkę wody. Wypiłam ją duszkiem patrząc mu w oczy. Przynosiło mi to ukojenie, choć w środku czułam pozostałości przejmującego strachu, związanego z tym pięknym mężczyzną.

- Co się stało? - Spytał widząc, że prawie wróciłam do normy. Spokojnie odetchnęłam zanim ponownie na niego spojrzałam, czując jak cały stres powoli ze mnie spływa.

- Boję się o ciebie Harry. - Powiedziałam prosto. - Boję się tego, co stanie się, gdy ludzie się o nas dowiedzą. - Spojrzał na nie uważnie i zmusił mnie bym wstała.

- Będę wtedy najszczęśliwszym facetem na ziemi. - Odparł stanowczo i mocno mnie do siebie przytulił. Moje ciało automatycznie się rozluźniło. - Marzę o tym, by cały świat wiedział o tym, że nareszcie jesteś moja. Tylko i wyłącznie moja.

- To nie jest takie proste. Jest jeszcze Niall, chłopacy i cały świat. Nie żyjemy na tej cholernej planecie tylko my. - Harry westchnął głośno.

- Jeśli martwisz się chłopakami, jakoś im to wytłumaczę. Świat i fani to ostatnia rzecz jaką w tej chwili się przejmuję. Niall wpadnie w furię, ale jest wiele rzeczy, które mu wybaczyłem i wiele sytuacji, w których miał tylko mnie za swojego pocieszyciela, więc jest mi winny choćby wysłuchanie. Teraz to ja się tobą zaopiekowałem i będzie musiał to uszanować. Będę o nas walczył skarbie i gotowy jestem mu to wszystko wypomnieć, w razie jakby miał jakieś obiekcje. - Zaśmiałam się cicho.

- Kocham cię. - Powiedziałam jedynie w odpowiedzi na jego wyznanie.

- A ja nadal nie mogę w to uwierzyć. - Odparł i spojrzał mi w oczy.

- Przed chwilą miałam atak paniki z twojego powodu. Myślę, że to dość mocny dowód na to, że jednak moje wyznanie ma jakieś podstawy. - Tym razem to on się roześmiał.

- Też cię kocham. - Powiedział prosto i mocno pocałował mnie w usta. - I mam nadzieję, że nie muszę zacząć panikować, żeby ci to udowodnić. - Zdzieliłam do dłonią przez ramię, podczas gdy on prowadził mnie w stronę samochodu.

- Nie. Nie musisz. Udowodniłeś już to setki razy. - Spojrzał na mnie uważnie i chwilę potem przyparł moje ciało niespodziewanie do boku samochodu. Jęknęłam cicho, gdy jego usta znalazły się na mojej szyi i pozostawiły po sobie czerwony ślad. Jego dłonie wdarły się pod mój płaszcz, przez co zadrżałam z zimna. Od razu się mocnej do mnie przysunął, sprawiając, że nasze ciała ściśle do siebie przylegały. Zarzuciłam swoje ramiona na jego szyję, gdy pochylił się, by mnie pocałować. Nasze usta współpracowały ze sobą leniwie w tym cudownym tańcu namiętności, podczas gdy jego dłonie znalazły się na moich pośladkach i udach. Chwilę potem podniósł mnie i posadził na zimnej masce samochodu. Syknęłam nieprzyjemnie w jego usta. Stanął pomiędzy moimi nogami i chwytając pod kolana przysunął mnie do siebie tak, że nasze ciała się ze sobą stykały. Czułam jak całe moje ciało rozpala się ogniem pożądania, pochłaniającym mnie od środka. Mój oddech był urywany i zdecydowanie przyspieszony od zbyt dużej ilości przyjemnych odczuć, które serwował mi ten zielonooki anioł. Z jego ciała buchał żar, od którego dosłownie zakręciło mi się w głowie.

- Harry. - Wychrypiałam, gdy jego biodra naparły na mnie, pozbawiając mnie tchu. - Mam całkowicie przemoczone spodnie. - Powiedziałam czując, jak wilgoć opadająca na karoserię wnika w materiał moich ubrań. Było mi za razem przeraźliwie zimno i gorąco. Harry roześmiał się w moje usta, zupełnie inaczej odczytując moje wyznanie. - Pada deszcz Styles. - Odparłam zgryźliwie i pocałowałam go po raz ostatni w bardzo perwersyjny sposób. - Nie jesteś aż tak dobry. - Słysząc moje słowa naparł na mnie mocniej przez co chcąc, nie chcąc wydałam z siebie jęk rozkoszy. - Jesteś bezczelny. - Wyjąkałam, gdy jego dłonie wdarły się pod materiał moich spodni.

- I kto to mówi. - Odpowiedział jedynie tak niskim głosem, że aż zadrżałam na całym ciele.

- Nick i Tyler na nas czekają. - Tak bardzo chciałam to kontynuować, ale widziałam, że nie możemy. To nie był na to odpowiedni dzień ani czas. Nawet nie odpowiednia pogoda. Westchnął ostentacyjnie po czym odsunął się ode mnie widocznie nie zadowolony i pomógł mi zejść z maski jego auta. Jego ubrania były w nieładzie, a włosy były skandalicznie poczochrane. O zarumienionych policzkach i błyszczących oczach nie wspominając.

- Że też nie mogłaś dać nam tych pięciu minut więcej.

- Za pięć minut nie byłoby już o czym rozmawiać. - Odpyskowałam mu wiedząc, że mam rację. Za pięć minut, już by było po wszystkim. Nie powstrzymalibyśmy się.

- Z tym to akurat się zgadzam. - Uśmiechnął się do mnie szelmowsko i otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Zanim usiadłam skradł mi ostatniego buziaka i chwilę potem ponownie byliśmy w drodze do wynajętego przez Nicka domku. Dłoń Harrego znalazła się na moim udzie i delikatnie je gładziła, by mnie udobruchać.

- Jak tam twoja mokra pupa? - Spytał rozbawiony. Nastawił specjalnie dla mnie mocne podgrzewanie siedzeń.

- Wyśmienicie. - Odpowiedziałam walcząc z uśmiechem. - Nigdy nie miała się lepiej.

- To dobrze. - Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na ustach, a ja tylko patrzyłam na tego pięknego mężczyznę, który, o losie, był mój. Tylko i wyłącznie mój.


Continue Reading

You'll Also Like

419K 21.5K 50
harry styles; complited; when they have always hated and she comes back years later
93.8K 4.4K 67
*W TRAKCIE EDYCJI* Jeśli chcecie dowiedzieć się co stało się po Igrzyskach odpowiedź znajdziecie właśnie tutaj! Jak potoczą się losy Nieszczęśliwych...
1.5M 117K 93
[ZAKOŃCZONE] On był tylko flirtującym dostawcą pizzy. © Yokita; 2014/2015
13.6K 713 14
Trzecia i ostatnia część trylogii NIE BÓJ SIĘ Wracamy do Draco Malfoy'a po 25-latach od śmierci jego ukochanej, Emily. Czy dalej o niej myśli? Czy j...