The Enemy.

5.7K 477 50
                                    

Nawet nie ukrywam, że podjęcie odpowiedniej decyzji zabrało mi wiele czasu. Czasami, gdy już myślałam, że mam cały trudny proces za sobą, dostrzegałam w nim jakąś lukę, niedokończenie pewnych spraw, lub najzwyczajniej w świecie własne wahanie. I musiałam rozpocząć wszystko na nowo. Słowa, które miałam wypowiedzieć, argumenty, które miałam użyć, ciągle uciekały z mojej głowy w popłochu, jakby chcąc dać mi jasno do zrozumienia, że to co miałam zaraz uczynić, nie jest dobrym pomysłem. Bo nie było. Nigdy nic, do czego ktoś został zmuszony szantażem emocjonalnym, nie mogło dobrze się skończyć.

Widziałam tą scenę setki razy w swoich snach. Układałam w głowie tysiące wersji przyszłych wydarzeń, ale mimo to, wiedziałam, że nie tylko to spotkanie może całkowicie odmienić moje życie, ale także je załamać. Jeszcze bardziej, o ile było to jeszcze możliwe. Czy jesteśmy tak naprawdę gotowi na przeprowadzenie tak ważnych rozmów? Myślę, że nie.

Tak więc stałam przed domem Nialla Horana, oświetlanego o tej porze pięknymi lampkami powbijanymi w trawnik, sprawiając, że na ułamek sekundy myślałam, że patrzę na rozgwieżdżone niebo na samej ziemi. Dziwne prawda? Jak czasami nasz mózg potrafi zabawić się naszym sposobem postrzegania rzeczywistości, by na chwilę oderwać nasze głowy od smętnych myśli. Tocząc ze sobą heroiczną walkę wewnętrzną, nacisnęłam na guzik domofonu, modląc się, by nie było go w domu. Obiecałam Louisowi, że spróbuję. Pojawienie się tutaj, już było dla mnie próbą. Gdyby dom okazał się pusty, nie mogłabym mieć do siebie wyrzutów sumienia. Domofon jednak się odezwał, a po jego drugiej stronie usłyszałam głos osoby, który sprawił, że miałam wrażenie, że ziemia się zaraz pode mną rozstąpi, a ja wpadnę z samą czeluść jej mroku.

- Harry, przyszłam z nim porozmawiać – Powiedziałam spokojnym głosem, po czym pomachałam dłonią na powitanie do kamerki umieszczonej nad wejściem na posesję. Odpowiedział mi jedynie dźwięk otwieranej bramy. Raniłam go, prawda? Cały czas. Cierpiał przeze mnie. Byłam potworem. Istną emocjonalną bestią. Szłam spokojnie posypaną kamyczkami dróżką, przypominając sobie niektóre sceny, które wcześniej na niej zaszły. Ciche obietnice, chichot i powolne rozpinanie guzików od zimowych płaszczy. Oddechy zamieniające się w kłęby białej niczym chmury pary. Gorące pocałunki smakujące czekoladą i słodkimi drinkami. Byłam tutaj wcześniej, ale czułam się tutaj tak bardzo obca i niechciana.

Drzwi od domu otworzyły się, zalewając trawnik ciepłym, żółtym blaskiem. Z daleka poznałam już tak bardzo uwielbianą przeze mnie sylwetkę mężczyzny. Szerokie ramiona zakryte jedynie cienką koszulą, przez którą jak zawsze prześwitywał nagi, wytatuowany tors, dłuższe kręcone włosy otulały jego piękną, mocno zarysowaną szczękę. Dłonie trzymał w kieszeniach swoich czarnych, podartych na kolanach jeansów, ale nie na długo. Powód był jeden. Rzuciłam się w jego ramiona po szybkim pokonaniu ostatnich schodów do drzwi frontowych. Sama nawet do końca nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo za nim tęskniłam. Nie widziałam go prawie dwa tygodnie. Dwa bardzo długie, niekończące się tygodnie, w których każdej nocy brakowało mi jego gorącego ciała, przy swoim własnym. Mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Jak zawsze poczułam woń jego mocnych perfum. Rozluźniłam się natychmiast, gdy jego ramiona mocno otoczyły moją sylwetkę, po szybkim zamknięciu za nami drzwi wejściowych. Czułam dokładnie każdy napięty mięsień jego ramion i klatki piersiowej, na swoim ciele. Czułam się przy nim bezpiecznie. Tak bardzo bezpiecznie. Poczułam jego usta na swojej skroni i linii szczęki. Przygryzłam mocno dolną wargę, by nie zrobić niczego niestosownego.  

- Harry... - Wyszeptałam i zmusiłam się do odsunięcia się od jego szybko bijącego serca.

- Tak skarbie? - Słysząc tak czułe słowa, poczułam jak miękną mi kolana. Od bardzo dawna nikt nie sprawił mi tak wielkiej przyjemności tak prostymi słowami. Odsunął się ode mnie i pogładził dłonią moją twarz. Jego zielone oczy spojrzały uważnie w moje, a mnie zalała fala poczucia winy. Jego oczy błyszczały i bił z nich uroczy blask, ale skrywały w sobie coś mrocznego. Był to smutek. Głęboki i tuszowany szerokim uśmiechem ozdobionym dołeczkami w policzkach. On cierpiał. Dlaczego wcześniej tego nie widziałam? Odpowiedź była dość prosta. Może po prostu nie chciałam tego dojrzeć zbyt przytłoczona własnym żalem i bólem.

PlotkaraWhere stories live. Discover now