Muszę wskoczyć do jeziora, żeby cię pocałować, prawda?

14.1K 895 24
                                    

Gdy tylko wyszliśmy przed moją kamienicę, od razu pożałowałam, że nie wzięłam ze sobą moich okularów przeciwsłonecznych. Miałam wrażenie, że zaraz wypłyną mi oczy od jaskrawego światła dziennego. W powietrzu unosiła się woń spalin i czegoś jeszcze...tak, to była woń niechlubnego marszu ladacznic (zwana przez moich znajomych marszem wstydu), który każdy z nas zaliczył choć jeden raz w swoim młodym życiu. Było jeszcze wcześnie, ale mimo to mijały nas niedobitki zeszłej nocy, wracające po jednorazowych przygodach. Rozmazany tusz na twarzach, pogięte, ubrudzone ubrania. Dziewczyny wracające z obcasami w jednej ręce i kopertówką w drugiej. Opuchnięta twarz i strzecha siana zamiast włosów. Było w tym coś absurdalnie pięknego. Przynajmniej dla mnie. Obok nas przechodziła szybkim krokiem dziewczyna z wymalowanym wstydem na twarzy. Wymijając nas z jej ręki wypadła karteczka z numerem telefonu. Nie mogłam się opanować i krzyknęłam za nią, wachlując się świstkiem papieru.

- Złociutka, zgubiłaś numer telefonu! - Obróciła się do mnie i odkrzyknęła. 

- Możesz wsadzić go sobie w dupę. Będzie to o stokroć lepsze od seksu z tym frajerem. - Całkowicie zbiła mnie tym z tropu, zwłaszcza przez swoją opryskliwość. Harry na początku zbulwersowany zaczął śmiać się na głos. Za każdym razem, gdy tylko podnosił na mnie wzrok znowu zwijał się ze śmiechu. Sama zaczęłam się dusić z powstrzymywanego chichotu, gdy dostrzegłam jak jego policzki robią się czerwone i łzy spływały mu po policzkach. 

- Boże, jak ja kocham Londyn. - Wyrzucił z siebie i otarł oczy wierzchem dłoni. 

- Właśnie zwyzywała mnie ladacznica. - Odparłam zamurowana. 

- Ladacznica? - Na jego ustach znowu czaił się uśmiech. Cały promieniał i miałam wrażenie, że to dzięki mnie. Nie wolno było mi go polubić. Ale było już chyba na to za późno. - To ty wróciłaś do domu bez majtek. - Stanęłam jak wryta. 

- Wiesz o tym?

- Mimochodem coś tam zauważyłem...- Powiedział i uśmiechnął się do mnie tak zniewalająco seksownie, że poczułam uścisk w żołądku. - Ale na swoją obronę dodam, że dopiero jak wchodziłaś po schodach jakoś tak mignął mi twój goły pośladek. Albo dwa. 

- Zamknij się. - Rzuciłam czując mieszankę zażenowania i rozbawienia za razem. Nie tak chciałam, by mnie zapamiętał. Nie przez goły pośladek. 

- Mam nadzieję, że jeszcze nie nadałeś mi żadnej ksywki. Gołe pośladki bywają gorszące. 

- I ty myślisz, że tylko przez twój goły tyłek zasłużyłaś na ksywkę?

 -Nie mam na myśli takiej normalnej ksywki, ale taką, którą nadaje się szaleńcom w swoim telefonie, żeby zapamiętać kim są. 

- Było o wiele więcej momentów wczorajszej nocy, by nadać ci ksywę. Ale to i tak nie ma znaczenia, bo nie mam twojego numeru telefonu.

- I bardzo dobrze. - Rzuciłam od razu zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie go spławiłam. Spojrzałam mu w oczy, ale wyrażały tylko i wyłącznie rozbawienie. Miał o mnie myśleć w sposób bardziej wyrafinowany, niż poprzez pryzmat głupich nocnych wybryków. 

- Zawsze taka jesteś? - Spytał i pochwycił moją dłoń. 

- Jaka? Komiczna? Nieokiełznana? Szalona?

- Wyjątkowa. Choć reszta także do ciebie pasuje. - Jego twarz znalazła się bardzo blisko mojej. Na twarzy czułam jego ciepły oddech smakujący kawą. Przygryzłam odruchowo wargę i spojrzałam na jego usta. Jego druga dłoń objęła mnie w pasie i przyciągnęła do siebie. Nasze usta dzieliły milimetry. Nie mogłam go pocałować. Jeszcze nie teraz i z pewnością nie w tej chwili. Obok nas po raz 3 przejechał ten sam samochód. Ujrzałam blask słońca odbijający się od soczewki aparatu i cała się spięłam. Harry właśnie pochylał się w moją stronę. Odruchowo sięgnęłam po jego czapkę i naciągnęłam mu ją na twarz, aż po brodę.

PlotkaraOnde as histórias ganham vida. Descobre agora