The Kiss.

6.2K 535 40
                                    

Byłam już w Holmes Chapel na tyle długo, że zaczynałam rozumieć dlaczego Harry tak bardzo kochał to miejsce. Miasteczko było piękne i stanowiło idylliczy obraz angielskiej wsi, pokazywanej na większości pocztówek. Zielone pagórki i pasące się na nich owce, były rozczulajace. Wilgoć otulająca twarz i włosy, przyprawiała o miłe dreszcze. Mgła muskająca kostki moich stóp, na chwilę pozwoliła mi marzyć, że jestem w innym świecie. I to było dobre. Bo potrzebowałam ucieczki od wszystkiego, a nie mogłam sobie na to pozwolić. Jutro odbywał się pogrzeb ojca Tylera i musiałam się na nim pojawić, czy tego chciałam czy nie. Tyler mnie potrzebował, a ja byłam ostatnią osobą, która chciała go zawieść. 

To był dobry dzień, piękny dzień i nie zamierzałam prędko wracać do domu. Wspinałam się na wzgórza i podziwiałam widoki jakie przede mną odkrywały. Wchodziłam na konary osamotnionych drzew, chcąc na nowo poczuć się na jak beztroskie dziecko. Zrywałam polne kwiaty i delektowałam się ich wonią. Chodziłam po wąskich uliczkach miasteczka, chowając twarz głęboko w kapturze chcąc uniknąć ciekawskich spojrzeń. Zaszłam nawet do małego miejscowego kościółka, zachwycając się jego prostą i ciszą. Powoli zwalczałam w sobie ból, zastępując go spokojem, choć była przede mną jeszcze bardzo długa droga. Siniak z mojej twarzy znikał z każdym dniem, odbierając tym samym pozostałości bólu i straty jaką czułam po Niallu. Wszystko zmierzało ku lepszemu i czułam z tego powodu ulgę. Czy nadal kochałam Nialla? Myślę, że tak. Czy chciałam jego powrotu? Nie. Już dawno pogodziłam się z tym, że nie byliśmy sobie pisani.

Zapadł zmrok, a ja nadal nie potrafiłam przestać iść przed siebie. Kroczyłam żwawo ulicami miasteczka tonąc w deszczu, odczuwając dotkliwy chłód. Harry miał rację. Potrzebowałam tego. Nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy. Musiałam to wszystko odreagować. Odetchnąć świeżym powietrzem. Musiałam odpocząć i się zdystansować.

Uliczne lampy już dawno temu się pozapalały, jednak ich blask był tłumiony przez gęsty deszcz. Byłam całkowicie sama pogrążona w mroku tego urokliwego miasteczka, ale mi to nie przeszkadzało. Wyszłam na środek ulicy i rozpostarłam ramiona, odrzucając głowę do tyłu. Deszcz spływał po mojej twarzy, przynosząc mi ulgę. Było mi strasznie zimno i byłam całkowicie przemoczona, ale tym razem sprawiało mi to przyjemność.

- Lily! - Usłyszałam nawoływanie własnego imienia, ale nie potrafiłam przestać patrzeć w niebo. - Lily! - Wysoka sylwetka zmierzała w moją stronę szybkim tempem, ukrywając swoją twarz w kapturze. Pomimo to, nie miałam wątpliwości z kim mam do czynienia. - Myślałem, że uciekłaś. - Pokiwałam przecząco głową. Byłam zakoczona, że poszedł mnie poszukać. Myślałam, że się wreszcie poddał. Myślałam, że po tym wszystkim co się wydarzyło, pojedziemy jedynie razem na pogrzeb i to tam nie tylko pożegnamy się z ojcem Tylera, ale także z nami i tym czym kiedykolwiek byliśmy. Byliśmy wobec siebie mili i uprzejmi, ale nic ponad to.

- Chciałam zrobić to każdego dnia, ale nie dzisiaj. - Wszedł na jezdnię i stanął tuż przede mną, a na jego twarzy malowała się ulga. Na końcach jego rzęs zbierały się krople deszczu, które chciałam odgarnąć, ale nie miałam na to śmiałości. Był tak strasznie zmęczony i zdołowany. - Jutro musimy pojawić się razem na pogrzebie. Nie mogłam od tak zniknąć. - Kiwnął głową ze zrozumieniem.

- Wracajmy do domu. Jutro musimy wcześnie wstać. - Powiedział łagodnym głosem i wyciągnął w moją stronę dłoń, ale cofnęłam się, by nie mógł mnie dotknąć. Przez jego twarz przemknął cień. Wyciągniętą, poniekąd odtrąconą przeze mnie dłonią, odgarnął mokre włosy do tyłu, z dala od jego zielonych oczu. Znowu go odrąciłam, gdy już myślał, że się poddałam. Pokiwałam przecząco głową na jego prośbę, po czym ruszyłam w górę, spływającej od deszczu ulicy.

- Lily! - Zawołał za mną ponownie, ale ja nie potrafiłam się do niego obrócić. - Grey! - Szłam przed siebie stanowczym krokiem, aż nie poczułam uścisku na swoim przedramieniu, który zmusił mnie do odwrócenia się i spojrzenia w twarz temu równie zniczonemu mężczyźnie co ja. Po moim ciele przebiegł dreszcz od jego dotyku. Zawsze tak na niego reagowałam. 

PlotkaraWhere stories live. Discover now