Gdy Kapturek sam przychodzi do Wilka.

16.1K 944 28
                                    

Moi drodzy łowcy sensacji,

Gdybyście tylko wiedzieli...czasami noc bardzo szybko przemienia się w dzień, a wydarzenia z północy powinny pozostać najskrytszą tajemnicą. Nie zawsze wszystko musi zostać ujawnione, zwłaszcza, że niekoniecznie trzeba wszystko pamiętać. Wiem jak bardzo kochacie moje niedomówienia i urwane w połowie wątki. Dzięki mnie i mojemu niezaprzeczalnemu urokowi, ostrzycie swoje perłowe ząbki na więcej. I bardzo dobrze. Niech gra toczy się dalej. 

Czasami cekiny, blask fleszy i zroszone parą kieliszki szampana, mogą bardzo zamazać obraz i stworzyć coś niewiarygodnego. Ale niektórych rzeczy nie da się zapomnieć.

Plotkara

————————————————————————————————-

Jak zawsze wysłałam swoją krótką notkę na serwer strony. W każdej chwili miała zostać opublikowana, a ja pozbawiona zajęcia na najbliższych kilka godzin. Głowa pulsowała mi tępym bólem po wczorajszej nocy. Mówiąc, iż dobrze się bawiłam, dopuściłabym się oszczerstwa. Bawiłam się fantastycznie. Nie pamiętam dokładnie co wydarzyło się po tym jak wpadłam na Harrego, który zaciągnął mnie na wypchany po uszy parkiet pełen ocierających się o siebie spoconych ciał. Powinnam pamiętać co działo się dalej. Powinnam wiedzieć jak wróciłam do domu. Ale tak się nie stało. Widziałam, że mogłam w każdej chwili spodziewać się telefonu od redaktorki zawiedzionej moją notką. Nie mogłam napisać więcej. Nie mogłam bo przecież nic nie pamiętałam, a do tego nie mogłam tak otwarcie się przyznać. Wypiłam ostatni łyk gorzkiej kawy i odchyliłam się w wygodnym fotelu. Nie mogąc dłużej patrzej na ekran laptopa, po prostu go zamknęłam i zamknęłam oczy. Znowu widziałam jedynie błysk laserów, pot na moim ciele i czyiś oddech na mojej szyi. Westchnęłam rozdrażniona. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam obolałe po wczorajszej imprezie ciało i zeszłam na dół zrezygnowana. Jeśli Este po raz kolejny miała przyjść do mnie płacząc nad swoim byłym facetem, musiałabym na poważnie rozważyć popełnienie samobójstwa. Bez wahania otworzyłam drzwi na oścież i zaczęłam psioczyć.

- Este, jeśli ten idiota znowu do ciebie dzwonił i błagał o wybaczenie to przysięgam... - Na progu mojego mieszkania stał nikt inny jak Harry Styles z tacką kaw w jednej ręce i torbą z czymś cudownie pachnącym w drugiej.

-Cześć. Pomyślałem, że mała pomoc w postaci kofeiny i węglowodanów, pomoże ci uleczyć kaca. 

-Eeeee....- Bez słowa wpuściłam go do środka i zamknęłam za nim drzwi. - Jakim cudem wiesz gdzie mieszkam...Harry? - Byłam absolutnie skołowana. 

-Tak, Harry. Nie pomyliłaś imienia. - Uśmiechnął się szeroko. Zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku koło drzwi. Tak. Nie znam cię, ale nie przejmuj się, możesz się rozgościć. Przecież wcale nie powinnam się z tobą spoufalać. Jesteś moim zleceniem, a nie dostarczycielem kawy i pączków. 

- Możesz wyjaśnić mi co tutaj robisz? I skąd wiesz gdzie mieszkam? - Wyrzuciłam na jednym tchu, chyba niezbyt uprzejmie. 

A myślisz, że jak wróciłaś do domu? - Spytał rozbawiony. Kurza twarz. O cholera. Flesze. To wcale nie był sen. Te flesze były prawdziwe. Chyba właśnie straciłam pracę. Wyciągnęłam jedną z kaw z jego ręki i upiłam łyk. Powinna być w niej wódka. Dużo wódki. Miałam przesrane. 

- Miałam nadzieję, że magicznie się tutaj dostałam dzięki mojej orientacji w terenie...i taksówce. - zaśmiał się.

-Twoja orientacja w terenie zakończyła się w klubie, gdy zapomniałaś, gdzie jest toaleta. - uderzyłam się w czoło otwartą dłonią z głośnym plaśnięciem.

PlotkaraWhere stories live. Discover now