Plotkara

By Szarada

375K 26K 2K

Drodzy poszukiwacze pikantnych i smakowitych ploteczek, Minęło wiele czasu od kiedy nikt inny jak cudowny, zi... More

Może to nie jest szampan, ale liczą się bąbelki.
Gdy Kapturek sam przychodzi do Wilka.
Muszę wskoczyć do jeziora, żeby cię pocałować, prawda?
Opowieść o zagubionych majtkach i golasach w windzie.
Witam w Pandemonium, w ten piękny, poniedziałkowy poranek.
Propozycja z piekła rodem.
Ale chociaż seks jest zajebisty.
Bardzo smaczna tradycja.
To będzie bardzo udany weekend.
Trzepot białych flag.
W blasku ognia.
Wyznania o północy.
Jestem Plotkarą.
Z jak Zemsta.
Style.
Let's be friends.
Mały szantaż i duża obietnica.
Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Nowy sojusznik.
Wszystko, albo nic.
Spotkanie dwóch złośnic.
Droga do upadku.
Bloodstream.
High Hopes.
Bad Habit.
Wszystko odbija się rykoszetem, kochanie.
Diabelski trójkąt, ale nie do końca.
Give me love.
All I want, isn't what I need.
They're the hunters, we're the foxes.
Eyes cold as ice.
Przysługa na wagę złota.
The Enemy.
Pay the bill.
Long way down.
Wanna Be Yours.
Hieny cmentarne.
I'm hungry for you, my love.
Koszmar.
You watch me bleed until I can't breathe.
I'm a Ruin.
Dog Days Are Over.
The Last Gossip.
I think I am finally clean.
Obłuda goni obłudę.
The End.

The Kiss.

6.2K 535 40
By Szarada

Byłam już w Holmes Chapel na tyle długo, że zaczynałam rozumieć dlaczego Harry tak bardzo kochał to miejsce. Miasteczko było piękne i stanowiło idylliczy obraz angielskiej wsi, pokazywanej na większości pocztówek. Zielone pagórki i pasące się na nich owce, były rozczulajace. Wilgoć otulająca twarz i włosy, przyprawiała o miłe dreszcze. Mgła muskająca kostki moich stóp, na chwilę pozwoliła mi marzyć, że jestem w innym świecie. I to było dobre. Bo potrzebowałam ucieczki od wszystkiego, a nie mogłam sobie na to pozwolić. Jutro odbywał się pogrzeb ojca Tylera i musiałam się na nim pojawić, czy tego chciałam czy nie. Tyler mnie potrzebował, a ja byłam ostatnią osobą, która chciała go zawieść. 

To był dobry dzień, piękny dzień i nie zamierzałam prędko wracać do domu. Wspinałam się na wzgórza i podziwiałam widoki jakie przede mną odkrywały. Wchodziłam na konary osamotnionych drzew, chcąc na nowo poczuć się na jak beztroskie dziecko. Zrywałam polne kwiaty i delektowałam się ich wonią. Chodziłam po wąskich uliczkach miasteczka, chowając twarz głęboko w kapturze chcąc uniknąć ciekawskich spojrzeń. Zaszłam nawet do małego miejscowego kościółka, zachwycając się jego prostą i ciszą. Powoli zwalczałam w sobie ból, zastępując go spokojem, choć była przede mną jeszcze bardzo długa droga. Siniak z mojej twarzy znikał z każdym dniem, odbierając tym samym pozostałości bólu i straty jaką czułam po Niallu. Wszystko zmierzało ku lepszemu i czułam z tego powodu ulgę. Czy nadal kochałam Nialla? Myślę, że tak. Czy chciałam jego powrotu? Nie. Już dawno pogodziłam się z tym, że nie byliśmy sobie pisani.

Zapadł zmrok, a ja nadal nie potrafiłam przestać iść przed siebie. Kroczyłam żwawo ulicami miasteczka tonąc w deszczu, odczuwając dotkliwy chłód. Harry miał rację. Potrzebowałam tego. Nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy. Musiałam to wszystko odreagować. Odetchnąć świeżym powietrzem. Musiałam odpocząć i się zdystansować.

Uliczne lampy już dawno temu się pozapalały, jednak ich blask był tłumiony przez gęsty deszcz. Byłam całkowicie sama pogrążona w mroku tego urokliwego miasteczka, ale mi to nie przeszkadzało. Wyszłam na środek ulicy i rozpostarłam ramiona, odrzucając głowę do tyłu. Deszcz spływał po mojej twarzy, przynosząc mi ulgę. Było mi strasznie zimno i byłam całkowicie przemoczona, ale tym razem sprawiało mi to przyjemność.

- Lily! - Usłyszałam nawoływanie własnego imienia, ale nie potrafiłam przestać patrzeć w niebo. - Lily! - Wysoka sylwetka zmierzała w moją stronę szybkim tempem, ukrywając swoją twarz w kapturze. Pomimo to, nie miałam wątpliwości z kim mam do czynienia. - Myślałem, że uciekłaś. - Pokiwałam przecząco głową. Byłam zakoczona, że poszedł mnie poszukać. Myślałam, że się wreszcie poddał. Myślałam, że po tym wszystkim co się wydarzyło, pojedziemy jedynie razem na pogrzeb i to tam nie tylko pożegnamy się z ojcem Tylera, ale także z nami i tym czym kiedykolwiek byliśmy. Byliśmy wobec siebie mili i uprzejmi, ale nic ponad to.

- Chciałam zrobić to każdego dnia, ale nie dzisiaj. - Wszedł na jezdnię i stanął tuż przede mną, a na jego twarzy malowała się ulga. Na końcach jego rzęs zbierały się krople deszczu, które chciałam odgarnąć, ale nie miałam na to śmiałości. Był tak strasznie zmęczony i zdołowany. - Jutro musimy pojawić się razem na pogrzebie. Nie mogłam od tak zniknąć. - Kiwnął głową ze zrozumieniem.

- Wracajmy do domu. Jutro musimy wcześnie wstać. - Powiedział łagodnym głosem i wyciągnął w moją stronę dłoń, ale cofnęłam się, by nie mógł mnie dotknąć. Przez jego twarz przemknął cień. Wyciągniętą, poniekąd odtrąconą przeze mnie dłonią, odgarnął mokre włosy do tyłu, z dala od jego zielonych oczu. Znowu go odrąciłam, gdy już myślał, że się poddałam. Pokiwałam przecząco głową na jego prośbę, po czym ruszyłam w górę, spływającej od deszczu ulicy.

- Lily! - Zawołał za mną ponownie, ale ja nie potrafiłam się do niego obrócić. - Grey! - Szłam przed siebie stanowczym krokiem, aż nie poczułam uścisku na swoim przedramieniu, który zmusił mnie do odwrócenia się i spojrzenia w twarz temu równie zniczonemu mężczyźnie co ja. Po moim ciele przebiegł dreszcz od jego dotyku. Zawsze tak na niego reagowałam. 

- Czego ode mnie chcesz Harry? - Spytałam patrząc mu w oczy po raz pierwszy od wyjazdu Tylera. Chciałam poznać odpowiedź na tak ważne dla mnie pytanie. Musiałam to wiedzieć. Bo postanowiłam powiedzieć mu to, co tak wiernie w sobie dusiłam od miesięcy. - Powiedz to. Nie mogę już tak dłużej żyć. Powiedz co zdecydowałeś i pozwól mi odejść. Nie potrafię już dłużej czekać. Powiedz czego pragniesz i czego ode mnie oczekujesz. - Patrzył na mnie tak, jakby widział mnie po raz pierwszy w swoim życiu. Po raz kolejny wyciągnął dłoń, by mnie dotknąć, a ja, choć bardzo tego nie chciałam, pozwoliłam mu na to. Ujął moją twarz w swoje zimne dłonie, powstrzymując mnie od odwrócenia wzroku.

- Pożądam wiele, ale nie znaczy to, że mogę to otrzymać. - Wtuliłam się w jego dłonie, mając wrażenie, że jego dotyk leczy. Leczy mnie samą i moje cholernie zniszczone serce. Leczy wszystkie te rany, które sama sobie zadawałam. - Nie zawsze możemy dostać to, czego pragniemy. 

- Zraniłeś mnie Harry. Odrzuciłeś. Odepchnąłeś mnie, gdy ja ciebie tak bardzo potrzebowałam. - Delikatnie, acz stanowczo, cofnęłam jego dłonie i zamrugałam dwa razy, by pozbyć się niechcianych łez. Wyrzuciłam z siebie słowa zanim zdążyłam pomyśleć. Powiedziałam to wszystko czując ulgę, że zrobiłam to patrząc mu w oczy. Na chwilę zamarł słysząc wypowiedziane przeze mnie słowa.

- Chciałem dać ci przestrzeń, której potrzebowałaś. Chciałem ci jedynie pomóc. Nigdy nie chciałem ciebie odtrącić, ani zranić.

- To nie ja pragnęłam przestrzeni, tylko ty. - Trafiłam w samo sedno. Widziałam to w jego oczach. - Powiedziałeś, że obwiniasz się za to co uczyniłeś, ale za razem niczego nigdy nie żałowałeś. Kiedy do ciebie dotrze, że to nie ty podejmowałeś tutaj decyzje? Nie jesteś Bogiem Harry i nie możesz zapanować nad wszystkim co nas spotyka. - Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i zaczęłam bawić się guzikiem od jego płaszcza. - Nie ważne jakbyś potraktował Moss czy Nadine, ja nadal postąpiłabym tak jak postąpiłam, a Niall nadal zrobiłby to co zrobił, bo tacy jesteśmy. Każdy z nas miał wpływ na tą historię. Każdy z nas. Nie tylko ty. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy po prostu podjęli masę złych decyzji. Sami spisujemy historię naszego życia.

Podniosłam na niego swoje spojrzenie, by ujrzeć, że wpatruje się w moje dłonie ujmujące jeden z jego guzików od mokrego płaszcza. - Bycie Plotkarą to część mnie i gdyby nie ona, nigdy byśmy się nie spotkali. Niall i tak by się stoczył po pierwszym złamanym sercu, bo najwidoczniej to jego sposób na odreagowanie.  Nie rozumiesz tego? Stworzyliśmy ten potworny trójkąt, ale najwidoczniej tak miało być.  - Pociągnęłam mocniej za materiał od jego płaszcza. Odruchowo się do mnie przybliżył. - Rzecz w tym, że choć wszyscy wzajemnie się raniliśmy, ten trójkąt, o którym mówiłeś, nigdy nie istniał. Byliśmy w tym wszystkim we troje, ale nadal pozostawialiśmy od siebie odcięci. Niall nigdy się o tobie nie dowiedział. Tak jak ty nie dowiedziałeś się o mnie. Nikt z nas nigdy celowo nikogo nie ranił. A teraz? Teraz jesteśmy tylko my Harry. Ty i ja. Niall już dawno się wycofał. To był błąd. Angażowanie jego w to wszystko.

- Nie dowiedziałem się o tobie? - Spojrzał na mnie zagubiony. Odruchowo mnie do siebie przysunął i patrzył na moje trzęsące się dłonie. Było mi zimno i kumulowało się we mnie tyle intensywnych emocji. Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Bałam się, tak bardzo się bałam, że gdy powiem mu to o co czuję, to odwróci się ode mnie i odejdzie. Nie zniosłabym kolejnego rozczarowania. To by mnie zabiło i zbyt dobrze o tym wiedziałam. Chciałam oddać mu swoje serce i już to poniekąd zrobiłam, ale gdy tylko miałam wyznać mu te proste dwa słowa, miałam stać się na nowo bezbronna. Przerażało mnie to.

Nie otrzymawszy ode mnie odpowiedzi nawiązał do części mojej wypowiedzi związanej z Niallem.  - Nie istnieje coś takiego jak błąd lub zła decyzja. - Powiedział cicho, nadal na mnie nie patrząc, albo przynajmniej nie na moją twarz. - Ludzie tak mówią o czymś, co po prostu źle się skończyło, a co wcale nie było złe samo w sobie. O czymś co powinno traktować się jak błąd, a nigdy nim nie było. Błędem nie było to, że byłaś Plotkarą, tylko to do jakich skutków doprowadziły czasem twoje wpisy. Błędem Nialla nie było to, że ci zaufał i pokochał, tylko to, że nie potrafił ci wybaczyć i dać ci drugiej szansy. Moim błędem nie było zakochanie się w tobie – Urwał i podniósł moją brodę, by spojrzeć mi w oczy.  - Tylko to, że zakochałem się w tobie, gdy ty nie potrafiłaś tego odwzajemnić. To wszystko. Przepraszam, że chciałem coś na tobie wymusić. - Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, nie mogąc pojąc błędu w jakim się znajdował. Byłam w potrwornym szoku. Sądził, że chciał zmusić mnie do miłości. Był święcie przekonany, że go nie kochałam. Był pewien, że utknął w tragicznym układzie, w którym kochał dziewczynę bez wzajemności.  Był tak tragiczną postacią w tej historii, tak cholernie tragiczną. Właśnie dlatego mnie odepchnął? Bo nie widział dla siebie szansy? 

- Harry – Dotknęłam jego policzka, na nowo skupiając na sobie jego wzrok. Boże, tonęliśmy we własnych łzach i deszczu. - Czy to dlatego się ode mnie odciąłeś? Bo sądziłeś, że zmuszasz mnie do miłości?

- Nie mogłem już dłużej wymuszać na tobie czegoś, co nie miało prawa bytu. - Spojrzałam na niego nie do końca widząc czy mam płakać czy się śmiać. - Nie mogę zmusić ciebie do pokochania mnie i mojej cholernie popieprzonej duszy. - Zmusiłam go, by spojrzał w dół na moją twarz. Uśmiechnęłam się do niego kiwając głową niedowierzając, walcząć równocześnie ze śmiechem i westchnieniem ulgi. Byliśmy tak strasznie popaprani. Oboje. Dlaczego po prostu nie mogliśmy od samego początku być ze sobą szczerzy? Teraz gdy wiedziałam, mogłam zrobić coś, na co tak długo czekałam i czego nadal tak strasznie się bałam.

- Kocham cię Harry. Kocham cię tak bardzo, że mnie to czasami przeraża. - Mój kciuk potarł jego dolną wargę, teraz delikatnie rozchyloną w szoku. - Jak mogłeś kiedykolwiek pomyśleć inaczej? Odpychałam cię nie dlatego, że cię nie kochałam, ale dlatego, że kocham cię tak bardzo, że nie chciałam byś pomyślał, że się tobą pocieszam, albo robię to wszystko z innych powódek. Od samego początku wybrałam ciebie. To zawsze byłeś ty. Plotkara jedynie powstrzymywała mnie od tego, by nie wykrzyczeć tobie tego w twarz. Bez poznania prawdy o tym kim jestem, tylko bym cię zraniła. Zniszczyłoby cię to tak, jak zniszczyło to Nialla. - Patrzył na mnie w absolutnym szoku. - Zakochałam się w Niallu i byłam z nim, ale to nie znaczy, że nie kochałam równocześnie ciebie. Kochałam. Tragiczną, miażdzącą miłością. - Stanęłam na palcach i ujęłam jego twarz w swoje całkowicie przemarznięte dłonie. - To nie będzie łatwe. Nie obiecuję, że zakończy się happy endem, ale mogę tobie przyrzec, że będę cię kochała i walczyła o ciebie tak długo, jak tylko będę w stanie. - Spojrzałam mu po raz ostatni w oczy, mając wrażenie, że dla nas na tą chwilę, czas po prostu się zatrzymał. - Błagam powiedz, że jeszcze mnie chcesz. Proszę. 

Cisza, która pomiędzy nami zapadła sprawiła, że chciałam uciec, ale musiałam usłyszeć jego decyzję. Musiałam dowiedzieć się czy stanę się najszczęśliwszą kobietą na ziemi, czy raczej istotą, która dostała to na co sobie zasłużyła, czyli odrzucenie. 

- Lily Grey. - Jego głos był tak niski i czuły. Bardzo walczył ze swoimi emocjami, choć zdradzały go jego bardzo błyszczące, zielone oczy. - Jakbym miał ciebie nie pragnąć, jesteś moją cholerną zgubą. - Przygryzłam wargę rozbawiona i wzruszona jego słowami. Pamiętał je. Po tak długim czasie je pamiętał. To wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że go kocham. W tamtym momencie, gdy zmusił mnie do tego wyznania, wiedziałam, że kocham tego zagmatwanego mężczyznę. Przybliżyłam swoją twarz do jego i gładziłam kciukami jego policzki. Pragnął mnie. On nadal mnie chciał. Ta prawda mnie poraziła.

Byliśmy tylko my na tej tonącej od zimnego deszczu uliczce, oświetlani przez małą, uliczną lampę. Nasze zamieniające się w parę oddechy, mieszały się ze sobą, podczas gdy my po prostu rozkoszowaliśmy się swoim wspólnym towarzystwem. Mój wzrok pieścił jego różowe usta, by po chwili skupić się ponownie na oczach, które w tamtej chwili składały mi tak wiele obietnic. Jego dłonie zacisnęły się na płaszczu na moich plecach, przyciągając mnie do siebie bliżej. Nasze usta dzieliły od siebie jedynie milimetry, a ja chciałam, by ten moment trwał wiecznie. Czułam w powietrzu przeskakujące pomiędzy naszymi ciałami iskry i coraz gęstszą atmosferę, w której wręcz namacalne było pragnienie przedłużenia i zakończenia tej chwili za razem. Czekał na mój gest w całkowitym bezruchu, choć czułam drżenie jego ramion pod swoim dotykiem. Miał być on zapieczętowaniem tego co sobie wyznaliśmy i początkiem czegoś nowego. Czegoś równie ekscytującego jak i przerażajacego dla naszej tak wrażliwej na zranienia dwójki.

- Kocham cię Harry. Zawsze cię kochałam – Wyszeptałam wprost w jego usta, po czym po prostu go pocałowałam, wsuwając swoje dłonie w jego mokre, dłuższe włosy. Jego ramiona natychmiast oplotły mnie w mocnym, prawie desperackim uścisku, wyrażając jego obawę przed tym, że mogę uciec lub zmienić zdanie. Żar jego ust, kontrastujący z panującym wokół nas chłodem, sprawiał, że miałam wrażenie, że zaraz rozpłynę się w jego ramionach. Całował mnie tak, jakby to była jedyna i ostatnia rzecz, do której został stworzony. Jakby tylko to mogło wystarczyć dla jego istnienia. Poczułam jak po moich policzkach potoczyły się łzy szczęścia. Harry delikatnie scałował je szepcząc błagalnie, bym nie płakała. Jego dłonie pieściły moją szyję chcąć przyciągąc mnie do siebie jeszcze bliżej, a nie było już to niestety możliwe. Delikatnie napierał na moje usta chcąc przekazać mi wszystkie swoje uczucia. Jego usta smakowały miętą, a jego przyspieszony oddech sprawiał, że ja sama na chwilę zapomniałam jak się oddycha. Moje szybko bijące serce prawie wyrywało sie z mojej piersi. To było piękne. Boleśnie idealne. Przygryzłam delikatnie jego dolną wargę, gdy jego dłonie zsunęły się na mój krzyż i pośladki. Westchnął wprost w moje usta i naparł na mnie mocniej, a ja wiedziałam, że na ją jedną krótką chwilę oboje byliśmy w niebie, na tej cholernej i przepełnionej cierpieniem ziemi. Znaleźliśmy swój mały raj pomiędzy ludzkim smutkiem i tragedią. Pomiędzy stratą i nienawiścią. Żałowałam jedynie, że tak wiele czasu zajęło mi zdanie sobie sprawy z uczuć jakimi go darzę. Byłam na siebie wściekła, że kazałam mu na siebie tak długo czekać. Ale było warto, bo oboje dojrzeliśmy do tego, co nas łączyło, a nie było to tylko miłością. To było magią.

Oboje cierpieliśmy. Przechodziliśmy katusze z tak błahych powodów. Przez mój strach, przed wyznaniem tego co czuję. Przez jego tak głęboką potrzebę bycia dobrym.

Cierpieliśmy, bo oboje pragnęliśmy jak najlepiej dla siebie nawzajem. Ja dla niego. On dla mnie. Ja nie chciałam go wykorzystywać i  okłamywać. On nie chciał bym upadła i była zmuszana do uczucia, którego według niego nigdy nie pragnęłam.

Los zaśmiał się nam w twarz, ale teraz nie miało to znaczenia. On był mój, a ja jego. Tylko to się liczyło. Tylko to miało kiedykolwiek znaczenie. 

--------------------

To mój ulubiony rozdział. Wyczekiwany i poprawiany setki razy, bo chciałam by był idealny, choć nadal nie jest. Mam nadzieję, że się wam podobał. 

+ next pod koniec tygodnia!

All the love, S.

Continue Reading

You'll Also Like

Heroine By Susan

Teen Fiction

495K 31.5K 36
Alexis Martin przenosi się do liceum sportowego, gdzie rządzi płeć przeciwna. Zaprzyjaźnia się z czwórką chłopców. Jak porozumieć się jednak z kimś...
891K 36.9K 48
23-letni nauczyciel języka angielskiego - Harry Styles zakochuje się w swojej uczennicy 18-letniej Rose Gilbert. Jak potoczą się ich losy? Czy będą r...
17.6K 1.8K 10
Finn przypadkiem niszczy skrzypce Cynthii, a ta, w ramach zadośćuczynienia, wplątuje go w swój plan.
293K 24.8K 45
- Jesteś słodki, Luke. - Słyszałem żałosny, beznadziejny, irytujący, prawa ręka diabła... Ale słodki? Uderzyłaś się w tę piękną główkę? - Nie. Skąd...