15 • Circus •

292 19 1
                                    

- Nie. - głos Usotsukiego wydobywający się z telefonu był chłodny i szorstki.

Wywróciłam oczami, z dezaprobatą patrząc na Xavier'a. Byron wyszedł godzinę temu, jednak dziwna atmosfera, jaką do niego wniósł nie ruszała się z miejsca.

- Usotsuki posłuchaj...

- Nie Xavier. - chłopak wszedł mu w zdanie, irytując czerwonowłosego. Odkąd pamiętam nie znosił, gdy ktoś przerywał mu wypowiedź. - Macie iść we trójkę. Bez żadnego sprzeciwu. Myślałem, że będziecie chcieli poznać taktyki waszych starych znajomych. - w jego tonie słychać było rozbawienie.

- Równie dobrze moglibyśmy obejrzeć ten mecz w telewizji. Byłoby mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś nas zauważy.

- Nikt was nie zobaczy, o wszystko zadbałem. Macie przyjść. Razem z Love'm albo osobno, nie interesuje mnie to. I bez żadnych głupich intryg. O wszystkim się dowiem, na miejscu są moi ludzie.

- Nie masz prawa nam rozkazywać, nie jesteś naszym pracodawcą. - warknął rozeźlony chłopak.

- Stopniem w Akademii jestem o wiele wyżej niż wy, dlatego uważaj na słowa Xavier. Ubierzcie się przyzwoicie i widzimy się na meczu. - salon wypełnił dźwięk przerwanego połączenia.

Czerwonowłosy wyłączył telefon,  cisnąc nim ze złością o skórzaną kanapę. Rozmawialiśmy chwilę po wyjściu Byrona i zgodnie stwierdziliśmy, że na owym meczu wolelibyśmy jednak się nie pojawić.
Tak byłoby bezpiecznej. W ogóle nie uśmiechało nam się spotykać z kadrą drużyn przeciwnych. Szczególnie Raimona. A wkręcanie wszystkich, że to Love jest przedstawicielem grupy było o wiele bardziej ekscytujące.
W końcu nikt się go u nas nie spodziewał.

- Stopniem w Akademii jestem o wiele wyżej. - przedrzeźnił go, strzelając przy tym głupawe miny. - Jak on mnie irytuje!

Mimowolnie zaśmiałam się pod nosem.

- Nie da się nie zauważyć.

- Jesteśmy trenerami Veronico! Trenerami pieprzonej legendarnej drużyny i on ma czelność jeszcze wyjeżdżać z czymś takim?!

Chcąc nie chcąc trochę się z nim zgadzałam. Usotsuki nigdy nie zdradził nam swojej prawdziwej posady. Zwykle przedstawiał się jako manager drużyny, jednak nie było to jego jedyne zajęcie w akademii Aliea. Pełnił jeszcze jakąś rolę. Widocznie ważną, gdyż stroszenie piórek w jego przypadku było na porządku dziennym.

- Jak widać. - wzruszyłam ramionami. - Szczerze mówiąc myślałam, że macie trochę lepsze relacje.

Xavier zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem. Jak widać nie trafiłam. Co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. W takim razie co robili na tych wszystkich spotkaniach po albo przed treningami?

- Relację? - prychnął pogardliwie. - Próbowałem się dowiedzieć kim jest.

Lekko mnie zatkało. Byłam pewna, że Xavier ma to serdecznie gdzieś. Że dla niego liczyła się tylko możliwość pracy na posadzie trenera i nic więcej. Sam przecież karcił mnie za próby i podchody odgadnięcia tożsamości chłopaka.
Był jednak pewien, że to nie Love. Czyli albo coś wiedział, albo też zgadywał.

- Aha?

- No co?

- Jesteś hipokrytą Xavier.

- No wiem. - wzruszył ramionami. - I co z tego, skoro ani mnie ani tobie nie udało się odgadnąć?

Nie odpowiedziałam. Z podkulonym ogonem wróciłam do kuchni zabierając się do zrobienia tostów.

- Mi też zrób! - głos Xavier'a obił się o ściany pomieszczenia. - Ale bez sirirrachy!

Przeznaczeni Gwiazdom [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now