31 • The Lute constellation •

282 19 142
                                    

Kocham.

Słowo o zbyt dużej wadze, by rzucić je na wiatr. Nigdy go nie używałam, na pewno nie pochopnie. Najpierw chciałam coś poczuć...
Tylko czy ja czułam cokolwiek? Coś, co nie byłoby jedynie chęcią zapomnienia o Gray'u?
Moją głową rządziła pustka.
Ślepo wpatrywałam się w uśpioną rzekę, na której unosiły się korale ulicznych lamp, nadające całej sytuacji poczucia odrealnienia. Most na przeciwko połyskiwał białymi lampami. Powietrze było chłodniejsze, niż wcześniej, mimo iż od mojego przyjścia nie minęło nawet pół godziny.
Kolejny podmuch wiatru upewnił mnie tylko w przekonaniu, że wypieki wcale nie zeszły z moich policzków.
Naraz poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się, ale Byron jej nie cofnął. Wręcz przeciwnie. Przytulił się do mnie od tyłu. Znów zrobiło mi się cieplej. Jednak nie wiedziałam czy tylko na duszy, czy też na sercu.

- Nie jest ci zimno? - wymamrotał w moje włosy, przysparzając mnie o falę ciarek.

Nie wiem w którym momencie zgubiliśmy granicę, której trzymaliśmy się od liceum. Dystans i strach zniknęły. Ich miejsce zastąpiło coś zupełnie innego. Coś, czego nie czułam będąc z Gray'em. A może po prostu mi się wydawało?

- Jest okey. - wymamrotałam, próbując kontrolować oddech. - Mógłbyś, no wiesz...

- Nie wiem. - wyszeptał gdzieś nad moim uchem, co wcale nie było przyjemne. Czułam się nieswojo. - Oświeć mnie.

Jego wargi delikatnie musnęły mój kark. Wstrzymałam oddech.
Tego było zbyt wiele.
Szybko wysunęłam się z uścisku chłopaka, żeby stanąć z nim twarzą w twarz. Dalej stanowczo za blisko, a może to tylko w mojej głowie? Może tylko tam były jeszcze jakieś granice?

- Zrobiłem coś nie tak? - zapytał, zmartwionym wzrokiem lustrując moją twarz.

Jego była spokojna. Również rumiana i jakaś taka... całkiem obca.

- Nie, Byron. - pokiwałam przecząco głową. - Z tobą wszystko jest okey. To ze mną jest coś całkowicie nie tak.

Blondyn mimowolnie parsknął śmiechem.

- Nie mogę się nie zgodzić. - milczał przez moment. - Posłuchaj, Vera. Wiem, że może niepotrzebnie powiedziałem to teraz, gdy oboje jesteśmy w emocjach, ale-

- Nie kończ. - przerwałam mu. - Błagam cię, nie teraz.

Oblizał delikatnie usta, biorąc głęboki wdech. Przeczesał włosy tym dobrze znanym mi ruchem ręki, ale przez cały ten czas nawet na mnie nie spojrzał.
Uraziłam go.
Wspaniale.

- Byron...

Milczał. Wyglądał na smutnego. No, ale niby jak inaczej miał wyglądać? Nie spodziewałam się, że zrozumie, bo sama nie rozumiałam.
Ale z drugiej strony tak bardzo chciałam po prostu pogładzić go teraz po policzku.

- Byron. - spróbowałam ponownie. - Spójrz na mnie, aniele.

Bordowe oczy chłopaka spotkały się z moimi. Nawet pełne smutku dalej były piękne.

- Nie żałuję. - powiedział. - Nie ważne co powiesz, nie żałuję. Za długo się do tego zbierałem, żeby teraz żałować.

Cień bladego uśmiechu przeszedł przez moją twarz.

- Nie jestem ślepy, Veronico. - kontynuował. - Widziałem, że obóz coś w tobie zmienił. Zmiękłaś w stosunku do Sharpa. Zmylił cię.

Przeznaczeni Gwiazdom [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now