3 ~ Jeśli patrzysz ~

789 47 7
                                    

Spokojną i o dziwo chłodną noc przecięło pukanie. Najpierw ciche, mogłabym w ogóle go nie usłyszeć, gdybym spała. Pomyślałam jednak, że przecież musi mi się wydawać ze względu na dość późną porę i lekkie znużenie. Stukot nabrał jednak w intensywności.
Mozolnie zwlekłam się z wygodnego łóżka, by po upływie kilku sekund stanąć przed drzwiami. Ewidentnie nie był to przypadek, zwykła omyłka. Na tym piętrze nie było wielu pokoi. A nawet jeśli - dzieliły je dość duże odstępy.
Czekając jeszcze dosłownie chwilę, chwyciłam za klamkę, delikatnie uchylając drzwi.
I od razu tego pożałowałam.

Tuż przede mną stał szarowłosy chłopak z przerażeniem wymalowanym na wręcz białej twarzy.
Z tej perspektywy wyglądał jeszcze upiorniej, niż poprzedniej nocy.
Stanęłam jak wryta, siląc się na sklejenie chociaż w kilku procentach mądrej wypowiedzi. Raczej na nic. Późna pora i zmęczenie radziły sobie wyśmienicie w kontrolowaniu każdego mojego ruchu.

- O co chodzi? - zapytałam zaspanym głosem, uważnie obserwując jego mimikę.

A przynajmniej starałam się, żeby nie umknął mi żaden szczegół.

Szarowłosy jednak nie mówiąc zupełnie niczego, szybkim i niezwykle nerwowym krokiem wszedł do środka mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi z lekkim hukiem.

No nie powiem, jeszcze chyba nigdy nie byłam aż tak bardzo zdezorientowana jak wtedy.

- Co jest kur... - kościsty palec chłopaka przywarł do jego ust, wskazując, żebym po prostu się zamknęła. - Nie no bez jaj chłopie! Wchodzisz tu jak do siebie i jeszcze każesz mi siedzieć cicho?! Wypad, bo zadzwonię na recepcję.

Cała ta tajemnicza, zromantyzowana otoczka prysła w ułamku sekundy.
Ba, zaczęłam się nawet delikatnie bać.
W końcu go nie znałam. Nie wiedziałam do czego jest zdolny i dlaczego przybiegł akurat tutaj.

- Błagam cię, nie krzycz. - wyjąkał zdyszanym szeptem. Jego głos był głęboki, a przy tym niezwykle subtelny i tak... Pociągający? Fascynujący? Był po prostu nieziemsko ładny. A przy tym przerażony. Mocno przerażony. - Wszystko ci wyjaśnię, tylko bądź cicho.

W dalszym ciągu stał przy drzwiach, trzymając kurczowo srebrną klamkę w jednej z dłoni. Wyglądał, jakby nasłuchiwał tego, co działo się na korytarzu. A trzeba przyznać, że ściany tutaj nie były jakoś zniewalająco grube. Z łatwością można było dosłyszeć najcichszy szmer z korytarza.

Faktycznie. Już po chwili w całym pokoju rozległ się zduszony łomot. Kilkukrotnie. Następnie ciężkie, głośne kroki. Może nie jakoś bardzo wyraźne, aczkolwiek donośne.

W mojej głowie co i rusz tworzyły się coraz to nowsze, czarniejsze scenariusze. Kto to mógł być? Czego chciał od tego chłopaka? A może właśnie byłam pod jednym dachem z mordercą? Dilerem?
Poczułam nieodpartą potrzebę napisania do Xaviera. W końcu chcąc nie chcąc czułam się przy nim bezpiecznie, a kilka słów na pewno dodałoby mi otuchy. Ale z drugiej strony, był za bardzo przewrażliwiony na jakimkolwiek punkcie. Dlatego też wolałam uniknąć kolejnych kazań.
Jeśli coś by się działo, postanowiłam pisać do Jordana. Ale tylko w drodze ewentualności.

Naraz z korytarza rozległ się zduszony krzyk jakiejś kobiety.

Poczułam zimne dreszcze na całym ciele. To wszystko było ostro popieprzone.

Powędrowałam wzrokiem w kierunku szarowłosego. Wyglądał na jeszcze bardziej zdenerwowanego niż przedtem.
Również spojrzał w moją stronę.
A w tym spojrzeniu było coś dziwnego. Naprawdę nie wiem jak to określić. Jego oczy płonęły tyloma emocjami, że nie sposób było odczytać je wszystkie.

Przeznaczeni Gwiazdom [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now