9 • Lisie Wesele •

540 38 6
                                    

Twarz Xaviera od rozpoczęcia rozgrywki była tajemniczo kamienna. Nawet z daleka wydawał się być w innym świecie, a co dopiero z bliska.
Postanowiłam przejść się wzdłuż boiska, uważnie obserwując to jego, to grających. Cieszyłam się na widok dziewczyn w drużynach. Chociaż nie było ich wiele, bo okrągłe trzy, wierzyłam, że mogą dać sobie radę w preselekcjach. Choć jedna z nich, lekko mówiąc, powoli odpadała.
Przez te kilka minut usilnie próbowałam również rozgryźć Xaviera. A raczej "siłę", o której istocie poinformował rozgrywającą młodzież. I gdy już wydawało mi się, że trafiłam, jego twarz na nowo zamieniała się w bezbarwny pergamin.
Uśmiechnął się pod nosem, gdy jakiś chłopak sprytnie okiwał swojego przeciwnika i pomknął z piłką wprost na bramkę. Na jego drodze stało już kilku obrońców, którzy w mgnieniu oka stracili piłkę z pola widzenia.
Hisatsu iluzji. Może nie dokładne, aczkolwiek bardzo efektowne.
Nie pierwsze i nie ostatnie jakie dane nam było zobaczyć podczas trwającego już od kilkunastu minut meczu. Wszyscy chcieli pokazać się od jak najlepszej strony. Niestety, z różnymi skutkami. Po niektórych ciosach miałam wrażenie, że Xavier momentalnie wykreślił ich z listy.
Obserwowaliśmy wszystko w milczeniu. Szczerze mówiąc, nie wyobrażałam sobie wcześniej tego momentu. Był zbyt abstrakcyjny. Chociaż spodziewałam się, że interakcje pomiędzy nami będą na jednak trochę wyższym poziomie.

W końcu natrafiła się jakaś żywsza akcja. Nawet okazja na wbicie bramki. Znów tamten chłopak teraz mierzył się z techniką broniącą. Na pozór solidną, może nawet trudną w przejściu. Ale jeżeli przypatrzeć by się dokładniej, posiadała pewną lukę, która podczas meczu mogłaby być niewidoczna.
On ją dostrzegł.

Wzdrygnęłam się na dźwięk gwizdka rozbrzmiewającego tuż obok mojego ucha. Piłka nawet nie zdążyła przejść przez lukę, a Xavier, ku zdziwieniu wszystkich zakończył mecz.

- Dziękuję, to tyle. - mruknął posępnie, zwracając się w moją stronę. - Pójdziemy się naradzić. Po przerwie ogłosimy wszystkich, którzy dostali się do drugiej części selekcji.

Chyba go rozgryzłam.

Kiwnęłam tylko głową, i rzucając krótko wzrokiem po zdezorientowanych uczniach, opuściłam stadion w krok za czerwonowłosym.
Znów weszliśmy na górę, choć naszym celem wcale nie był gabinet, a sam korytarz.

- Siła umysłu, nie mylę się? - zapytałam, opierając plecy o chłodną ścianę.

Xavier stał przy pobliskim automacie i czekał na kubek z kawą, choć nie omieszkał się skrycie na te kilka słów uśmiechnąć.

- Masz mnie. - odparł zabierając kubek i stając kilka kroków przede mną. - I jak?

- Co jak?

- No dzieciaki. Masz już swoich faworytów?

- Xavier nawet nie raczyłeś mnie poinformować jak będzie wyglądała rekrutacja. Co ja mam ci niby teraz powiedzieć? Że typ, który strzelał jest bystry, a tę jedną dziewczynę w niebieskich włosach trzeba wyrzucić, bo nie ma dobrej kondycji?

Czerwonowłosy uśmiechnął się cierpko.

- To już coś.

- Nie żartuj sobie, błagam.

- Nie żartuję. - wziął pierwszy łyk, parząc sobie przy tym wargi. - Pierwsze wrażenie liczy się najbardziej, a jak widzę, co do jednego jesteśmy zgodni.

- Tak, chłopak bez wątpienia zostaje. Widać, że ma już jakieś zaplecze i chyba nawet śmiem podejrzewać jakie. - znów powstrzymałam się przed zagryzieniem wargi, jedynie stukając w nią palcem.

- Liceum Czarnej Magii? - kiwnęłam głową, na co Xavier się uśmiechnął. - Czyli wciąż myślimy podobnie. Dobrze. Chodźmy do środka, z góry będzie nam lepiej o nich rozmawiać.

Przeznaczeni Gwiazdom [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now