23 • Non-believer •

218 16 6
                                    

- Idiota. - Gray wyszeptał pod nosem, wciąż patrząc w kierunku wejścia.

- Daj spokój. - chwyciłam go za dłoń, lekko ją ściskając. - Po prostu chodźmy.

- Mówiłem ci, że masz sobie dać z nim spokój. - błysk w jego oczach wciąż był przerażający.

W niczym nie przypominał już tych iskier, którymi się zauroczyłam.
To nie był j Gray.

Szarowłosy westchnął ciężko, jeszcze na moment zerknął w kierunku szkoły, po czym ruszył na parking, dalej trzymając mnie za rękę.

- Ile razy mam powtarzać, że to tylko mój znajomy?

Gray zatrzymał się na środku parkingu, puszczając moją dłoń. Znów wyglądał jak ten pewny siebie, bajroniczny chłopak, który wparował do mojego pokoju w środku nocy na Enoshimie, żeby zmylić jakiś, nawet nie wiem, czy istniejący, pościg. Wtedy wiedziałam o nim tyle, co nic, choć z dnia na dzień mam wrażenie, że wiem jeszcze mniej.
Praktycznie w ogóle go nie znałam.
Ale to nie przeszkadzało mi w zakochaniu się.

- Znajomi nie patrzą na siebie w taki sposób. - odparł zupełnie poważnie.

W jednej chwili pożałowałam wszystkich spojrzeń, które kiedykolwiek wymieniłam z Byron'em.
Jak to się mówi? Historia lubi zataczać koło? No więc moja właśnie to zrobiła.
Byron Love znów rozwalał mój związek.

- Jaki? Jaki sposób, Gray? Dlaczego nie możesz raz odpuścić, co? Nic mnie z nim nie łączy. - prawie krzyczałam, próbując utrzymać resztki godności w ryzach.

Chyba sam nie wiedział jak bardzo mnie tym ranił. Jak oboje się raniliśmy. Bo przecież nie byliśmy święci. Nigdy.

- Nic? - szarowłosy prychnął, kręcąc przy tym głową. - Czyli to, że był twoim chłopakiem, to też nic, tak?

Znów poczułam, jak miękną mi nogi, jak powietrze zatrzymuje się w płucach. Nie mógł o tym wiedzieć. Nie miał prawa. A to znaczyło jedno.
Wiedział, kim jestem.

- G-gray, skąd ty...? - z wzrastającym przerażeniem patrzyłam na jego pełen pogardy wzrok, którym mnie mierzył.

- To dlatego zdjęłaś pierścionek? Miałaś mnie za zabawkę, czy jak? - złapał mnie za dłoń i podniósł ją na wysokość swoich oczu, zanim zdążyłam ją wytrącić.

Jego oczy przybrały barwę fioletu.

- Kim ty u licha jesteś? - zapytałam, prawie szepcąc.

Mierzyliśmy się nawzajem tymi śmiertelnie poważnymi spojrzeniami, które prześwietlały nam dusze wzdłuż i wszerz. Nie wiem, kim był.
Tego chłopaka kompletnie nie znałam.
Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy chodził ze mną do szkoły, czy znaliśmy się z boiska. Nic, kompletna pustka.
A strach wciąż narastał. Strach i towarzyszącą mu furia, czająca się w zakamarkach mojej duszy, pobudzona przez meteoryt z sygnetu.

- Wiesz, co było w środku, tak? - czułam, jak przez moment na mojej twarzy pojawia się coś w rodzaju uśmiechu.

Ale to nie było nic dobrego. Tylko traciłam kontrolę. Dokładnie tak działał meteoryt. Jedną z jego faz była psychoza.

- Nie o to pytałem. - jego twarz znów była bliska mojej.

Nawet nie wiem, kiedy do tego doszło. Ten dziwaczny stan trwał nie więcej, niż sekundę.
Po prostu go uderzyłam.
Gray przejechał sobie dłonią po policzku, wydychając powietrze z wściekłością.

- To nie ty tu zadajesz pytania. - oznajmiłam stanowczo.

Krew pulsowała w moich skroniach tak, jakby zaraz miała wybuchnąć. Czułam jej puls w całym ciele, jak przyspieszył mi oddech. Meteoryt się tym karmił.

Przeznaczeni Gwiazdom [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now