28| Ponad wszystko.

1.3K 59 30
                                    

Marinette leżała na szpitalnym łóżku to raz spoglądając na lekarza, to raz spoglądając na Adriena. Lekarz promieniał szczęściem, choć sama nie wiedziała z jakiego powodu (nie miał go w sumie xD, taki był). Adrien natomiast stał z kamienną twarzą nie okazując przez pewien czas emocji.

— Panie Agreste, wszystko w porządku?— po chwili dotarło do niego pytanie lekarza. Wcześniej nic nie słyszał.

Od chwili gdy padło słowo CIĄŻA wyłączył się z konwersacji i wszelkiego kontaktu. Stał wpatrzony w jeden punkt analizując każdy szczegół jego słów, zachowania Marinette i jej powodu pobytu w szpitalu. Był jakby w innym miejscu, w innym czasie i nawet innym wymiarze.

— Tak, tak — odpowiedział spokojnym tonem, lecz dziewczyna mogła wychwycić w nim nutkę zaskoczenia.

Fakt, Adrien zbladł od momentu usłyszenia wyników badań. Choć, w głębi serca był szczęśliwy. Jego mózg i serce tańczyło z radości.

— Mógłby Pan wyjść? — poprosiła uprzejmie dziewczyna kierując wzrok na chłopaka.

Mężczyzna kiwnął głową i po chwili zniknął za drzwiami pozostawiając parę samą. Marinette poczuła jak dreszcz przebiega po całym jej ciele. Choć, nie wiedziała z jakiego powodu. Mogło być ich wiele. Strach, zdenerwowanie, zaskoczenie... Czy może był to ten sam dreszcz co zawsze po niej przechodził gdy była w towarzystwie blondyna?

— Adrien... — zaczęła.

— Wiedziałaś? — zapytał patrząc w jej oczy.

Chciał z nich wyczytać prawdę.

— Nie.

— Marinette... Ja... Ja... Nie wiem co powiedzieć — wykrzesał wreszcie to z siebie — Jestem zaskoczony ale jednocześnie szczęśliwy.

— Nie jesteś zły? — zapytała zmartwionym tonem.

— Nie. Czemu miałbym niby być? To nie twoja wina. Przyczyniliśmy się do tego oboje i razem będziemy wychowywać nasze maleństwo. Chcę, żebyś wiedziała, że cię nie opuszczę i będę ci pomagał jak najwięcej będę mógł. Kocham cię, Marinette — rzekł po czym złożył pocałunek na jej czole — Mogę? — spytał kierując wzrok na jej brzuch.

Dziewczyna podwinęła koszulkę ukazujący swój już nie tak płaski brzuch. Złożył na nim czuły pocałunek.

— Nawet nie wiemy, który to tydzień...— zaczął, lecz przerwał mu głos lekarza zza drzwi.

"Ja wiem" – pomyślała w duchu Marinette jeszcze przed lekarzem. Od razu wiedziała, że to ten moment.

— Dziewięć tygodni!

★★★

Kilka dni później Marinette wychodziła już ze szpitala. Została dłużej w szpitalu, aby sprawdzić czy już wszystko jest w porządku. Adrien przez cały ten czas zamiast być w pracy wziął wolne (może kiedy chce heh) i spędził ten czas z Marinette opuszczając ją jedynie, gdy musiał wyjść po zamówione jedzenie.
Wreszcie mogła opuścić to miejsce. W sumie miała tyle czasu by obmyśleć jak wszystkim to wytłumaczyć, lecz wtedy o tym nie myślała a teraz stała już "stała pod murem" i razem z Adrienem będą musieli stanąć przed faktem dokonanym.
Jadąc do mieszkania panowała cisza. Lecz nie taka niezręczna a taka zwyczajna. Po kilku minutach chłopak zaparkował swoim czerwonym Audii a chwilę potem znaleźli się już w mieszkaniu. Przez te kilka dni nic się nie zmieniło. Nadal panował porządek (na bieżąco było sprzątane przez sprzątaczki).

— Może zrobić ci coś do zjedzenia, kochanie? — spytał Adrien gdy dziewczyna się rozpakowywała.

— Nie. To ja zrobię. Co powiesz na naleśniki albo gofry?

— Nie możesz się przemęczać.

— Nie przemęczę się robiąc naleśniki — pojawiła się obok niego jednocześnie kładąc swoją dłoń na jego umięśnionej klatce piersiowej. Poczuła jak dreszcz przebiega po jej całym ciele. Jednocześnie patrzyła mu prosto w jego szmaragdowe oczy.

Złożył na jej ustach szybki pocałunek. Wciąż jednak stali wpatrzeni w siebie a swoje czoła opierali o siebie nawzajem.

— Muszę iść — powiedziała, wciąż patrząc w jego tęczówki.

Nie chciała iść. Chciała by było tak cały czas. Ona w jego ramionach. On przytulający i całujący ją.

— Ale ja nie chce — zaprzeczył, lecz granatowowłosa skierowała się do nowoczesnej kuchni.

Kuchnia była duża, wręcz nawet ogromna. Szafki były koloru kawy a blaty czarne. Na samym środku była wyspa kuchenna a razem z nią płyta indukcyjna i piekarnik. Po drugiej strony wyspy stały dwa czarne wysokie krzesła. Z boku stał ciemny stół z czterema również ciemnymi krzesłami. Marinette krzątała się po pomieszczeniu to zamykając szafkę, to wyjmując garnki. Po kilkunastu minutach gofry były gotowe. Po całym mieszkaniu rozniósł się ich zapach przez co niezauważalnie szybko znalazł się Adrien.

— Cześć, kochanie — przywitał się siedząc przy wyspie kuchennej.

Dziewczyna wzdrygła się zaskoczona. Gdy zwrócił się do niej stała plecami coś robiąc.

— Wystraszyłeś mnie.

— Och, nie chciałem. Nie mogłem się oprzeć tym cudownościom — wciągnął powietrze delektując się zapachem.

Położyła przed nim talerz pełen gofrów z bitą śmietaną, która roztapiała się pod wpływem ciepłej temperatury. Obok talerza ułożyła łyżeczkę i widelczyk. Spojrzał na granatowowłosą z czułością. Wstał, podszedł do niej i położył dłonie na jej biodra. Ich oczy się spotkały. Fiołkowe i szmaragdowe tęczówki. Adrien zatopił swoje wargi w jej ustach. Delikatnie je muskał jakby były z porcelany i miały się potłuc z jego powodu. Zaczęło już im brakować powietrza, lecz nie chcieli się od siebie odrywać. Tęsknił za nią... Mimo że nie mógł poczuć smaku jej ust przez te kilka dni. Dla niego to była wieczność! Oderwali się od siebie patrząc sobie prosto w oczy.

— Marinette, kocham cię. Jesteś moim skarbem, moim powietrzem. Nie wiem jak wcześniej mogłem bez ciebie żyć... Jesteś dla mnie jak narkotyk. Pragnę cię... Teraz — spojrzał na jej brzuch — będziemy już we trójkę. Pamiętaj, że cię nigdy nie opuszczę. Będę zawsze z tobą i naszym maleństwem. Kocham was oboje.

— Nie wiem czym zasłużyłam sobie nie ciebie.

— Nie zasłużyłaś — rzekł blondyn tak cicho, że nie mogła tego usłyszeć.

Always Together | MiraculousWhere stories live. Discover now