12|Zatraceni.

1.8K 76 80
                                    

Zerknął na jej gest, który najwidoczniej się mu spodobał. Uśmiechnął się pogodnie i sprawił, że nogi Marinette sekretnie się pod nią ugieły. W wieku piętnastu lat ten uśmiech sprawiał, że jej umysł zanikał do świata kucyków i jednorożców, a teraz, że uginały się pod nią nogi. Kto by pomyślał.

— Czy wciąż coś do mnie czujesz? To jest moje najważniejsze pytanie — powiedział ze spokojem w głosie Adrien.

— Czuję do ciebie coś innego, niż gdy miałam piętnaście lat i miałam na twoim punkcie obsesję. Nie czuję obsesji lub czegoś w tym rodzaju — jego twarz zmieniła wyraz na niesamowicie zaciekawioną, mimo to nie dawał po sobie znaku podniecenia — Czuję, że jesteś powietrzem bez którego nie mogę oddychać. Czuję, że jesteś moją bratnią duszą, drugą połówką. W wieku czternastu lat skradłeś moje serce, Adrienie Agreste. Ale teraz już nie tylko kradniesz.

Chłopak nie dawał po sobie nic poznać. Jego twarz zmieniła wygląd z zaciekawionej na zakłopotaną. Mimo to czuł w tej chwili pożądanie. Czuł, że chce znów aby jego oczy napotkały jej fiołkowe tęczówki. Aby znalazła się w jego ramionach i nigdy ich nie opuściła. Pragnął, aby poczuć pierwszy raz (lub już któryś z rzędu ale tamte niewiadome) pocałunek. Poczuć jej cudowny zapach, który pochłaniały jego nozdrza. Chciał zatopić swoje ręce w jej cudownych granatatowych, jak niebo po zachodzie słońca, włosach. Rozkoszować się chwilami z nią spędzonych godzin.

— Marinette, życie płata nam figle... Przez te kilka lat wreszcie mogłem zrozumieć kim dla mnie jesteś — rzekł a jej oczy zaczęły błyszczeć — Cztery lata temu uważałem, że jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Ale jeszcze nie wiedziałem kim. Nie jesteś jakąś tam dziewczyną, która mi się podoba. Jesteś osobą, która sprawia, że chce mi się żyć.

Blondyn spoglądnął na bar. Jego wzrok padł na stoliku obok. Zastanawiał się czy to było najodpowiedniejsze miejsce na takie tematy. "Jednak nie" – przemyślał dokładnie.

— To miejsce nie nadaje się, by rozmawiać o czymś takim.

Gdy wychodzili jego ręka musnęła dłoń dziewczyny i sprawiło to, że oboje poczuli niewidzialny przepływ energii. Spojrzeli po sobie i bez słowa wyszli z kawiarni.
Pierwsza szła fiołkowooka. Gestem ręki zaprosił ją do samochodu. Wcześniej otwierając jej drzwi. Jechali w kompletnej ciszy, która mogła sprawiać wrażenie zaniepokojenia.

— Może pojedziemy do mojego domu? — zaproponowała Marinette.

— Czemu nie. Ale nie ma Alyi?

Pokiwała głową. Po chwili znaleźli się na miejscu. Stali przed lekko waniliowym budynkiem, a raczej kamienicą z dachem koloru ciemnego ołowiu. Kilka minut później znaleźli się w pokoju dziewczyny.

— Chcesz się czegoś napić?

— Nie, ale dziękuję.

Zapadła cisza. Przerwał ją głos blondyna.

— Marinette — chwycił jej delikatną dłoń w swoją — wiem, że jesteś tą jedyną z którą pragnę spędzić resztę mojego życia.

Na twarzy granatowowłosej wykwitły dwa bardzo widoczne rumieńce, które sprawiły jeszcze większy ból Adrienowi. Jego oczy błądziły po jej ciele. Jej nie schodziły z twarzy chłopaka.

Po chwili ich usta się złączyły. Nawet nie zauważyli gdy fiołkowe oczy znalazły się na przeciw zielonych. Rozkoszowali się tą chwilą. Namiętność płonęła w ich oczach.

Blondyn całował ją namiętnie, tęskno, a zarazem delikatnie by nie uszkodzić jej warg. Przejechała po jego wardze językiem. Poczuł przechodzący przez niego prąd pragnienia. Jego pocałunki zjechały z ust na żuchwę. Następnie z żuchwy na skroń, ze skroni na szyję.

Z gardła Marinette można było uchwycić ciche westchnienie. Oboje rozkoszowali się tą chwilą. Jej ręce powędrowały z ramion w dół aż spoczęły na biodrach chłopaka. Jego pocałunki na jej ciele sprawiały jej ciepło. Gdy zsunął ręce na jej biodra po jej ciele przeszedł dreszcz podniecenia. Przygryzła wargę. Z jej ust wydobył się cichy dźwięk.

— Coś się stało? — zapytał zmartwiony zielonooki. W oczach dziewczyny zauważył iskrę, której w pracy nie widział.

— Nie. Nic.

Z twarzy zniknęło zdziwienie i zaskoczenie, a pojawiła się długo nie widziana miłość. Jego szmaragdowe oczy błyszczały. Po chwili znów ich usta się połączyły. Starał się być delikatny, co dziewczyna zauważyła. Nie całowała się pierwszy raz! Nie była już napaloną nastolatką, która miała obsesję na jego punkcie. Stała się młodą kobietą, która zatraciła się w modelu, Adrienie Agreste. Pocałunki stały się gorące. Po jej ciele przeszedł dreszcz. Westchnął. Na twarzy można było zauważyć zachwycenie.

— Jesteś taka piękna, cudowna. Jak kwiat magnolii. Delikatna i piękna. Nie jesteś jakąś pustą lalą jak inne — wyszeptał jej do ucha między pocałunkami, co spowodowało dreszcz.

Zarumieniła się. W duchu przeklęła siebie, że aż tak on działa na jej ciało. Jego głos, dotyk sprawiał różne odruchy, które już ją dobijały, że aż tak panuje nad jej ciałem. Znów położył ręce na jej biodrach. Szybkim ruchem ściągnął z siebie szarą koszulkę z Hugo Boss'a. Przed jej oczami pojawiło się muskularne ciało. Przejechała ręką po jego umięśnionej klatce piersiowej. Patrzyła jak zahipnotyzowana. Następnie zjechała niżej do sześciopaku. Badała jego umięśnione ciało. Z jego gardła wydobył się zduszony okrzyk.

Nagle bylo słychać dźwięk otwierania drzwi. Przekręcono klucze. Ktoś kto nie był zajęty mógł to usłyszeć ale Marinette i Adrien zatraceni w sobie nie mięli czasu na słuchanie tego typu rzeczy. Po chwili do pokoju weszła zdziwiona Alya. Jej twarz wyglądała jakby zobaczyła ducha zmarłej babci, która chciałaby od niej pieniędzy na dom starców. Nie chciała im przeszkadzać, ale z jej gardła wydobył się cichy prawie zduszony krzyk. Adrien leżący na Marinette odwrócił głowę w jej stronę. Po chwili granatowowłosa wstała z łóżka patrząc na przyjaciółkę.

***
1 września to jeden z dni, które są do dupy w roku. Nie dość, że jest tyle zakażeń i patola w kraju to nas wysyłają do szkół XD. Akurat wypadło tak, że ten oto wspaniały rozdział jest w nasz kochany dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Także trzymajcie się i nie dajcie nie tylko wirusowi ale też tym (niektórym) psychicznym nauczycielom!

Always Together | MiraculousWhere stories live. Discover now