39|Fala paniki.

1K 41 26
                                    

Marinette miała już na rękach Emmę i miała już wychodzić razem z Adrienem, który ubrany w czarny smoking trzymał kluczyki do swojego Audii. Dziewczynka ubrana była w białą sukienkę a na głowie miała biały kapelusik w koronkę. Był lipiec więc nie trzeba było jej już tak ciepło ubierać.

Jak zwykle uśmiechnięta spoglądała na wszystko ją otaczające. Rodzice nie rozumieli jakim cudem taka mała istotka jest zawsze uśmiechnięta i grzeczna. Prawie nigdy nie płakała co było dość dziwne jak na dziecko w jej wieku. Cóż, ale po co mieli by narzekać.

Marinette ubrana była w czerwoną sukienkę, która sięgała jej ponad kolana. Część włosów upięła w koczek a pozostałe rozpuściła. Założyła buty na koturni. Rzęsy podkreśliła tuszem, na policzki nałożyła puder a na usta matową pomadkę.

Adrien był w tej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemii. Miał swoją ukochaną Marinette, która cztery lata temu wyznała mu coś najważniejszego, że gdyby nie to wyznanie teraz nie byłoby tej chwili. Po tych czterech latach mógł wreszcie zrozumieć i stwierdzić, że uczucie do dziewczyny to nie była zwykła przyjaźń a prawdziwa, jedyna miłość! Miłość nie od roku czy dwóch lat chodzenia a od pierwszego spotkania. Zostały im odebrane cztery lata, które nadgonili. Mięli spędzić resztę życia razem. Razem z Emmą. Ich ukochaną córeczką. Odbiciem swojego taty. Ich oczkiem w głowie. Życie mimo przeciwności losu znów im dało szansę, której nie mogli już zmarnować.

Marinette wsiadła do tyłu samochodu razem z Emmą. Po chwili zapinała ją do fotelika a Adrien siadał na miejscu kierowcy. Byli szczęśliwą rodziną. Ich córeczka miała dzisiaj przyjąć sakrament chrztu świętego. Emma była cudowną małą istotką, która skradała każdemu serce. W tym dniu była równie cudowna i grzeczna. Istna Agreste. Cały tata.

— Alya ma czekać pod kościołem... — zrelacjonowała dziewczyna.

— A Luka?

— Nie mam pojęcia. Miał być...

Miał być, na to stwierdzenie oboje się skrzywili. Ojciec chrzestny, a raczej przyszły ojciec chrzestny nie powinien się tak zachowywać. Czasem Marinette myślała, że przyjął jej złe cechy takie jak spóźnianie. A może to Chloe miała na niego zły wpływ? Każdy by tak pomyślał. Dziewczyna nie rozpowiedziała każdemu, że Luka spotyka się z Chloe. Zresztą w Paryżu każdy już raczej wiedział. Adrien słysząc to od granatowowłosej śmiał się z pół godziny. Może i Chloe była jego przyjaciółką z lat, gdy bawili się jeszcze w piaskownicy ale przez cztery lata nie odezwała się do niego słowem, więc zignorował jej marne wytłumaczenia. Dlatego co do niej miał wątpliwości i przekonał się, że blondynka nie ma serca.

Po chwili byli na miejscu pod niewielkim Kościołem. Chcieli by ceremonia nie była jakaś oficjalna i transmitowana przez media. Po prostu kilka najważniejszych osób takie jak: Marinette, Adrien, rodzice dziewczyny, Alya, Nino, Luka, Loraine i kilka przyjaciół. Dziwiło ich na początku to, że w Kościele znalazł się termin i to w ciągu miesiąca na chrzciny dziecka. Ale po co mieli narzekać?

Alya rzeczywiście była już na miejscu. Reporterka zawsze musiała być na czas i poinformowana. Nino stał u jej boku przytulając ją do swojego torsu. Dziewczyna ubrana była w granatową podkreślającą figurę sukienkę a Nino założył czarny garnitur i białą koszulę.

— Hej — przywitała ich mulatka a zaraz za nią jej narzeczony.

Emma znów uśmiechnęła się na widok swojej przyszywanej cioci. Alya wzięła ją na ręce. Dziewczynka zaczęła się śmiać. Marinette zaczęła się niepokoić. O godzinie 11.00 miała rozpocząć się ceremonia. Zostało więc dziesięć minut a po Luce ani śladu. Czuła jak żar zdenerwowania opanowuje jej ciało. Czuła jak się napina. Strach przenikał jej każdą komórkę.

Always Together | MiraculousWhere stories live. Discover now