8|Kiedy indziej.

1.8K 86 20
                                    

— Ja poczułem to samo. Mój ojciec nie tylko skrzywdził mnie ale i też ciebie — odpowiedział.

— Ale byłeś pełnoletni. Mogłeś się postawić — ciągła Marinette.

Chłopak przygasł. Jego mina już nie była tak radosna jak wcześniej. Chciał się postawić ale wiedział, że nie było by to możliwe zwłaszcza, że jego ojciec miał możliwości, a on w porównaniu do niego nie miał nic.

— To prawda — przyznał — ale nie mogłem tego zrobić. Mój ojciec zawsze dążył do celu i zawsze udawało mu się go zdobyć.

Z fiołkowego oka dziewczyny pociekła łza. Blondyn podsunął się bliżej. Już chciał ją chwycić gdy poczuł ucisk na nadgarstku. Zrozumiał ten gest.

— Adrien, to nie rozmowa na pracę. Proszę cię porozmawiajmy o tym później.

— Może dałabyś zaprosić się na kawę? — spytał.

— Jestem zmęczona może innym razem.

Jego twarz znów stała się smutna i pochmurna. Dziewczyna od razu to zauważyła, ponieważ jej ręka powędrowała na jego bark, lecz on odepchnął ją tak jak ona jego. Oboje poczuli ukłucie w sercu takie jak gdy on wyjeżdżał tamtego dnia.

— Idź do domu, masz wolne do końca dnia! — odparł.

Fiołkowooka uśmiechnęła się słabo w jego stronę natomiast, on tylko kiwnął głową. Żwawo pochowała do czerwonej torebki swoje rzeczy biorąc do rąk kluczyki od swojej Toyoty.

★★★

— Luka?

...

— Mógłbyś się ze mną spotkać?

...

— Może najlepiej w parku.

...

— Okey. To do zobaczenia o siedemnastej.

Rozłączyła się i zerknęła w numer kontaktu. Luka Couffaine. Jej najlepszy przyjaciel, który tyle lat próbował wzbudzić w niej uczucie do siebie, lecz bez skutku. Pozostali tylko najlepszymi przyjaciółmi, bo co innego im zostało?Chłopak bardzo się zmienił przez ten czas. Jego oczy wciąż były niebieskie jak ocean, włosy już nie były tak niebieskie jak kiedyś, tylko końcówki zachowały odmienny kolor. Rysy stały się bardziej doroślejsze. Wyrósł i wydoroślał. Jego wzrost osiągał już ponad metr dziewięćdziesiąt. Wciąż spokojny i opanowany, jak na Luke przystało. Ciężko było go wyprowadzić z równowagi, która była u niego podstawą. Teraz stał się już prawdziwym muzykiem. Miał wiele fanek ale tylko jedna przykuwała jego uwagę – fiołkowooka Marinette Dupain-Cheng. Bywał na wielu koncertach i współgrał z różnymi artystami, ale najlepiej było mu na statku własnej matki, która zawsze pamiętała o swoim jedynym synie.

★★★

Marinette już brała kluczyki, gdy na nadgarstku poczuła czyjąś dłoń. Była to Alya, która ostatnio zaczynała się niepokoić o przyjaciółkę, zważywszy na to, że jej obiekt westchnień stał się jej szefem. Nie wiedziała jak granatowowłosa się z tym czuje, ponieważ nie chciała odpowiadać na to pytanie. Zdawało jej się, że stała się odrobinę zamknięta w sobie.

— Marinette, gdzie idziesz? — zapytała zmartwiona.

— Idę spotkać się z Luką.

Nie odezwała się ani słowem. Wiedziała, że rozmowa z chłopakiem bardzo jej pomoże. Niebieskooki stawał się czasami dla niej niczym prywatny psycholog, iż miał taki dar do tego, lecz muzyka była ponad wszystkim.

Chłopak czekał już na nią na miejscu.
Z tyłu miał założone ręce tak jak robił gdy się martwił lub denerwował. Chodził tam i z powrotem. Krótko mówiąc dziewczyna od razu zauważyła że jest podenerwowany.

— Cześć, Marinette — przywitał się podchodząc do niej.

— Hej, Luka — odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

Przytulili się. Oboje poczuli się trochę niezręcznie, dlatego na ich twarzach wykwitły widoczne czerwone rumieńce. Fiołkowooka nigdy nie mogła zrozumieć z jakiego powodu one się pojawiały ale z czasem się już do nich przyzwyczaiła, w każdym razie gdy on był przy niej, bo gdyby... Adrien to już inna bajka.

— Niech zgadne, potrzebujesz rady swojego prywatnego psychologa, który jest niezawodny w pomocy tobie? — zagadnął z uśmiechem.

— Zgadłeś. Czytasz mi w myślach?

— Nie. Ale znam cię jak własną kieszeń.

Wybuchnęli głośnym śmiechem. Zaczęli iść przez wąską alejkę. Paryski park bardzo zmienił się od czterech lat. Było więcej zieleni, drzew i krzaczków. Alejki stały się węższe prowadząc do ich większej ilości ale również do tego, że mieściło się mniej osób. Zwykle chodziły nimi zakochane młode pary oraz małżonkowie z dziećmi lub bez potomstwa.
Fontanna wciąż stała na środku parku, lecz została odnowiona i aktualnie zyskała na wartości i uroku.

— Więc o czym chcesz rozmowiać? O Adrienie?

— O nim też, ale chcę ogólnie porozmawiać. Potrzebuję rady i rozmowy.

— A więc słucham...

— Jak wiesz wrócił Adrien, a z nim i wspomnienia. Chce porozmawiać o tamtym dniu — zaczęła.

— Więc, w czym problem? — wzruszył rękami.

— W tym, że ciężko mi z nim o tym rozmawiać i o moich uczuciach i w ogóle mi o wszystkim z nim ciężko rozmawiać.

— Dlaczego? — zapytał.

— Nie mam pojęcia.

Mina dziewczyny zrzedła. Oczy spuściła w dół. Bała się patrzyć w jego stronę. Luce też musiało być ciężko z tym, że ona nie odwzajemniała jego uczuć. Kochała go jak brata, a nie tak jak powinna. Byli ze sobą bardzo blisko, ale nie w tym względzie, który on pragnął.

— Marinette, a czy ty go w ogóle kochasz? Proszę, zastanów się nad tym pytaniem bo to bardzo ważne.

— Luka, ja... Nie wiem.

— Proszę cię, bądź ze mną szczera. Co poczułaś, gdy go znów zobaczyłaś?

— Wtedy jak on wyjechał... Poczułam taką wewnętrzną pustkę tak jakbym coś straciła, a gdy wrócił to coś wróciło, ale nie wiem co to jest.

Zabrał jej dłonie do swoich tak jak w zwyczaju mieli zakochani. Nieznajomi przechodzący wówczas przez park mogliby pomyśleć, że są parą. Poczuła się doceniona, ale nie tak jak przy Adrienie.

— Ty go kochasz — rzekł, a jego mina stała się smutna.

Always Together | MiraculousWhere stories live. Discover now