7|Pomoc.

1.9K 86 34
                                    

Marinette stała na przeciw swego ideału, który powodował, że brakowało jej tchu. Oboje błądzili oczami po swoich ciałach. On po jej, ona po jego. Teraz Adrien już nie był osiemnastoletnim chłopakiem, a dwudziestodwu-letnim mężczyzną.

- Skąd wiedziałeś, że go spotkam? - zapytała mrugając do niego okiem.

- Jestem twoim ideałem wiem o tobie wiele rzeczy zresztą jestem wytworem twojej wyobraźni, która zamierza ci pomóc ale sama komplikujesz te sprawy - odparł, końcówkę akcentując ostrzejszym tonem.

Twarz dziewczyny zmieniła wyraz. Stała się smutna i przybita. Zielonooki widząc jej nagłą zmianę nastroju podbiegł do niej i przytulił ją. Ujął jej dłonie i spojrzał głęboko w oczy.

- Ale nic się nie stało. Jakoś się to naprawi - pocieszał chłopak.

- Czy uważasz, że ja i on jesteśmy sobie przeznaczeni?

- W pewnym sensie, tak... Jako swój ideał wybrałaś jego więc to już dużo świadczy. Każdy człowiek jest komuś przeznaczony, lecz czasami bywa i tak, że niektórzy nie mogą znaleźć drugiej połówki bo jest ona na przykład na drugim końcu ziemi, ale wy macie szanse. Wykorzystajcie ją - odpowiedział.

Po chwili tkwili w miłosnym pocałunku. Nie był on tęskny, ani nie można było odczuć przy nim jakiejkolwiek emocji, ponieważ był to tylko wytwór jej wyobraźni.

Nagle fiołkowe oczy się otworzyły i znów patrzyła na biały sufit swego pokoju.
Przewróciła oczyma, iż znów chciała zobaczyć swój ideał, który i tak miała ujrzeć w pracy. Może faktycznie powinna zrobić coś w sprawie Adriena? Może powinna zgodzić się na tą kawę?

Wstała z łóżka i pobiegła czym prędzej do kuchni, gdzie czekała na nią już jej najlepsza przyjaciółka. Siedziała przy niewielkim stole pijąc swoją ulubioną rozpuszczalną kawę.
Uśmiechnęła się do dziewczyny.

- Ooo, cześć Marinette - przywitała się jednocześnie na przywiatnie ją tuląc.

- Hej, Alya.

Przysunęła do niej fiołkowy kubek pełen ciepłej rozpuszczalnej kawy.
Usiadła przy stole. Zaczęły jeść śniadanie, a jednocześnie rozmawiać o wczorajszym dniu, gdyż nie miały nawet wczoraj kiedy porozmawiać. Alya idzie do pracy o godzinie dziesiątej, ale wraca bardzo późno bo około jedenastej w nocy, lecz jest tak wykończona, że nie ma kiedy rozmawiać o swoim dniu.

- I jak pierwsza praca? Jak szef? - dopytywała ciekawa.

- Praca super bo to jest co lubię i chcę robić, ale szef... Hmmm... Ciężko ocenić...

- Dlaczego?

- Szefem jest Adrien - odpowiedziała.

Mulatkę zamurowało. Nino nic jej nie powiedział na ten temat. W sumie sam nie wiedział. Ciężko było jej zrozumieć, że blondyn został właścicielem paryskiego domu mody.
Nigdy by się tego nie spodziewała, lecz jeśli miał zapisane to w testamencie to mogła być to prawda.

- Alya? Uważasz, że jest aż tak źle?

- Zaczął tą rozmowę?

- Tak, ale ja odłożyłam ją na później - odpowiedziała fiołkowooka.

- Jak to? Przecież tak długo czekałaś na tą chwilę! Zresztą zawsze uważałam, że oboje do siebie pasujecie. Bylibyście cudowną parą!

- Alya, nie rozumiesz. On jest w tym momencie moim szefem, a ja jestem jego przełożoną. Gdyby coś z tego wyszło w tym momencie wyszedłby skandal i uważanoby, że chciałam się kupić w jego łaski by rozwinąć swoje projekty - powiedziała na jednym wydechu.

- Fakt - przyznała - ale to ciągnie się zbyt długo. Czas działać, Marinette!

★★★

Adrien obudził się zbyt wcześnie niż normalnie, bo o piątej. Poczuł dziwny ucisk w brzuchu spowodowany najwyraźniej wczorajszą rozmową z granatowowłosą. Gdy ją zobaczył zrozumiał, że od dawna ją kochał. Poczuł uczucie jakiego nie czuł dotąd. W jego brzuchu latały te słynne motyle o których wszyscy tak mówią, a twarz z wiecznie nieszczęśliwej stała się promienna i uśmiechnięta.
Chciał zrobić co tylko jest możliwe aby wytłumaczyć wszystko dziewczynie.

Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Po kilku minutach wyszedł owinięty w pasie ręcznikiem. Otworzył szafkę, w której nie znajdywało się wiele ubrań, gdyż nie wziął wszystkich ze swojej ogromnej szafy, która została w Bostonie. Wystarczyło mu nie wiele. Wystarczyło mu już tak niewiele do szczęścia.

★★★

Marinette siedziała w swoim gabinecie próbując stworzyć nazwę na swoją pierwszą kolekcje. Miała cichą nadzieję, że Adrien doceni jej starań. W tej chwili nie myślała o samym chłopaku, a o swojej karierze twórczej. Nagle do jej głowy wpadł nowy napis:

Enjoy life (przed korektą: Lśnienie)

Szybko napisała ołówkiem by nie zapomnieć. Zostały jej jeszcze kreacje dla: kobiety, mężczyzny i jak trzeba będzie to i dla dziecka. Z czego trzeba będzie po kilka kreacji. W geście załamania twarz zakryła dłońmi. Nie była zmęczona, lecz nie miała weny. To był jej drugi dzień w pracy. Pierwszy raz nie miała weny od dłuższego czasu.

- Przydałoby mi się coś takiego... Takiego co pomogłoby mi z moją weną.

Nawet nie zauważyła, że powiedziała to na głos.

- Może ja coś zaradzę?

Usłyszała znajomy głos. Zza drzwi wyszedł owy blondyn, który zaprzątał jej myśli. Patrzył na nią pytającym wzrokiem, jakby chciał spytać czy może wejść. Dziewczyna na to kiwnęła głową tak jakby zrozumieli się bez słów. Wszedł i usiadł na przeciw młodej projektantki.

- Więc z czym masz problem? - zapytał.

- Nie mam weny na te projekty - odpowiedziała załamując ręce, po czym wstała i chodziła zadumana po gabinecie.

Chłopak patrzył na nią z zainteresowaniem. Błądził po jej ustach i oczach. Wiedział, że nie mógł nic w tej sprawie zrobić w pracy, a tylko być zwykłym szefem, który dreczył się z myślą jak mógł uważać tak cudowną dziewczynę jako tylko przyjaciółkę.

- Cóż... A gdybym ci pomógł odzyskać wenę? Może jakiś spacer lub kawa, cokolwiek?

- Wiem do czego dążysz - przerwała mu - Chcę być z tobą szczera - usiadła na przeciw - Ciężko mi rozmawiać o tamtym dniu. Wtedy jak wyjechałeś jakaś cząstka mnie zaginęła, ale gdy znów cię spotkałam chyba ją odzyskałam.

Próbował opanować swoje ciało i emocje aby nie dotykać pochopnie dziewczyny, ale było to tak trudne, że musiałby się przywiązać do siedzenia by nie zrobić pochopnych kroków. Nie chciał jej spłoszyć ani skrzywdzić.

Always Together | MiraculousWhere stories live. Discover now