26|Zdenerwowanie i jego efekty.

1.1K 59 23
                                    

Zanim Amy zdążyła się obejrzeć w drzwiach stanęła nieznajoma jej mulatka. Spojrzała na nią zmartwionym wzrokiem. Szybko podbiegła do nieprzytomnej przyjaciółki. Sprawdziła czy reaguje na jakiekolwiek bodźce. Przynajmniej oddychała.

— Amy Mc'Lagen — przedstawiła się podając rekę.

— Alya Cesaire — rzuciła nie podając jej ręki a zważając na sytuację — przepraszam cię ale nie mamy za bardzo czasu. Trzeba zawieść Marinette do szpitala. Na pogotowie nie ma co liczyć.

Szybko podniosły razem bezwładne ciało dziewczyny. Amy chwyciła ją za nogi a Alya za ręce. Na szczęście niedaleko była winda co skutkowało niewielką ilością drogi do pokonania. Znalezienie się na parkingu zajęło im moment. Alya usiadła na miejscu kierowcy a Amy razem z nieprzytomną Marinette z tyłu. Po kilku minutach były już na miejscu. Dobrze, że ten dzień był dniem bez korków.

— Potrzebuje pomocy! — krzyknęła podenerwowana mulatka i w momencie tuż obok nich znalazła się ciemnoskóra lekarka.

— Co się stało? — zapytała kobieta.

— Weszłam do biura a ona już leżała nieprzytomna — wyjaśniła zdenerwowana Amy.

— Trzeba będzie ją zabrać na salę. Zrobić badania. Selena — skierowała się do stojącej przy recepcji pielęgniarki — zajmij się nią. Wiesz co robić. Za chwilę przyjdę — mrugła do niej okiem — Was proszę o podanie informacji o tej Pani — zwróciła się w ich stronę.

Obie kiwnęły głową i znalazły się przy recepcji. Zza półokregu wystawała ciemnowłosa kobieta w średnim wieku. Spojrzała na nie spokojnym i sympatycznym wyrazem twarzy. Po czym się uśmiechnęła.

— Chciałyśmy zgłosić dane naszej... — zatrzymała się Alya — Przyjaciółce.

— Yhy. Poproszę — rzekła.

— Marinette Dupain-Cheng lat dwadzieścia dwa. Zamieszkała... Przy ulicy Rue de I'universite 15.

— Bardzo dziękuję Paniom. Proszę usiąść w poczekalni.

★★★

Adrien stał w swoim gabinecie patrząc na zatłoczone ulice. Ludzie szwędali się po kostkach brukowych idąc w dwie strony a samochody... O dziwo nie było korków. Paryż miał coś w sobie. Coś co zawsze Adriena przyciągało do niego. Choć sam nie wiedział co. W sumie miał tu całe życie. Przyjaciół, dom i najważniejsze... Marinette. Ach, tak miał iść sprawdzić jak u Marinette... Idąc do gabinetu dziewczyny nie mógł zapomnieć swojego spotkania po latach z Chloe. Blondynka nic a nic się nie zmieniła. Wciąż była egoistyczna, samolubna i wredna. Blond włosy nie były jak niegdyś spięte w kucyka a były rozpuszczone. Brak było wkurzających okularków. Teraz jej makijaż był tak mocny, że ewidentnie można było pomyśleć, że jej tapeta dodaje lat. Wracając. Zaczął już otwierać drzwi ale przypomniał sobie o szansy zobaczenia jej projektów.

— Kochanie, jak ci idą prace. Może Ci coś pomóc?!

Stanął i zamurowało go. Biuro było puste na biurku widniały białe kartki, teczki, markery, ołówki i długopisy.
Podszedł bliżej. Na pierwszej kartce była już ludzka postać a na niej abstrakcyjna (wiadomo jak na projektantów przystało) długa koszula w czarne groszki. Adriena uszczęśliwił ten widok, że dziewczyna wreszcie mogła spełniać swoje marzenia i robić to przy jego boku. Mimo to był to pierwszy projekt jaki zobaczył, choć był to tylko wstępny ale przynajmniej jakiś był. Chłopak znów się ocknął i postanowił poszukać ukochanej. Tak więc znalazł się w gabinecie Luny, która jak zwykle nie była zadowolona z powodu, że nie jest tak jak dawniej i że ludzie już nie interesują się praca a innymi "bzdurami".

— Ej, Luna... Gdzie tu jest monitoring? — zapytał, choć jak na szefa przystało powinien to wiedzieć.

— Na parterze sala 21. Tam też są ochroniarze — wyjaśniła.

Kilka minut później znalazł się w owej sali i oglądał kasety z dzisiejszego dnia od godziny dziesiątej. Jeden z dziesięciu ochroniarzy wydawał się być sympatycznym człowiekiem. Mimo, że z wyrazu twarzy wydawał się być surowy. Drugi zaś był niemiły i denerwujący. Pozostali byli rozmieszczeniu po budynku by pilnować określone sektory. Nagle ku oczom Adriena ukazał się obraz mdlejącej Marinette. Po chwili leżała nieprzytomna na podłodze. Chłopak poczuł, że jego serce zaczęło szybciej bić. A w gardle rosła znana mu "gula".
Przeciągnięto taśmę i w pomieszczeniu pojawiła się Amy a kilka minut po niej Alya. Później zniknęły razem z nieprzytomną Marinette.

★★★

Po kilkunastu minutach jazdy w swoim Audii Adrien dojechał na miejsce roztrzęsiony. Jego serce biło w zawrotnym tempie. Jego nogi i ręce się trzęsły. Dobrze, że by dojść do wejścia nie trzeba było iść przez schody. Próbował opanować swój strach, zdenerwowanie i inne emocje, lecz nie potrafił. Pierwsze co skierował  się recepcjonistki. Kobieta uśmiechnęła się pogodnie najwyraźniej poznała jego całkiem popularną twarz.

— Dzień dobry — zaczął roztrzęsiony, lecz ciężko mu było wydobyć jakiekolwiek słowa.

— Dzień dobry, Panie Agreste. Co Pana do nas sprowadza? — zapytała uprzejmie.

— Moja... Marinette Dupain-Cheng została tu przywieziona przez swoje przyjaciółki... Zemdlała — tyle mógł z siebie wykrzesać.

— Tak. Proszę szukać lekarza Duves. Nie mogę Panu podać żadnych informacji w wyniku RODO.

Adrien przeklął w duchu polityków i skierował się szukać jednego lekarza na kilkuset innych. Było ciężko, lecz skierował się SOR. Domyślał się, że takie przypadki mogą być akurat tam. Mimo, że pierwszy raz w życiu był w szpitalu. Nie spodziewał się, że akurat z takiego powodu.

***

Siemano, jest już 2 tysiące wyświetleń!!!!! Jestem dumna z was wszystkich, że się udało! To już druga książka z drugim tysiącem wyświetleń i oby tak dalej by dojść do następnego tysiąca🤗! Dziękuję wam za wszystko💞❤!!!

Always Together | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz