Rozdział 41

5.5K 274 128
                                    


CZĘŚĆ 1

Początki Namjoona oraz Jina. (Sceny +18!)

Namjoon uwielbiał obserwować swojego ukochanego. Gdy ten krzątał się po kuchni, gotując dla ich stada posiłki, które smakowały jak niebo. Robił to z takim skupieniem i staraniem, ponieważ zależało mu, aby najedli się przepysznym daniem. Albo, gdy ten dawał reprymendy pozostałym członkom stada o ich nieodpowiedzialnym zachowaniu. Oraz sytuacje, kiedy siedział na uboczu z troską wypisaną na twarzy, oczywiste było, że myślał wtedy o nich. Te wszystkie sytuacje pokazywały, jak bardzo dbał o stado i jak bardzo mu zależało. Kochał go takiego. Jednak miło mu czasem było również powspominać, gdy Jin usilnie chował w sobie swą rzeczywistą naturę na rzecz dawnej maski.

Na samą myśl o jego buntowniczym zachowaniu czy graniu Pana „nic mnie nie obchodzi i to ja jestem lepszy", uśmiechał się szeroko. Ogromną satysfakcję sprawiało mu powolne zdejmowanie z niego tej iluzji.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

(Jin przeniósł się do posiadłości Namjoona, gdzie byli już też Jimin i Jeongguk. Akcja dzieje się wtedy, gdy pierwszy raz tam zawitał)

-Jimin, Jeongguk! Chodźcie tu!!! -krzyknął Namjoon, gdy wszedł z Jinem do salonu. Młodszy chłopak rozglądał się uważanie po posiadłości, ukrywając swój zachwyt. Sam mieszkał jeszcze niedawno w bardzo ekskluzywnej, jednak brakowało mu tam ciepłego uczucia. Ten dom miał zmieszaną elegancje z domową atmosferą, co dawało poczucie równowagi.

Seokjin momentalnie się wyprostował, gdy na schodach usłyszał głośne kroki dwóch wymienionych wcześniej chłopaków, w końcu miał ich poznać. Stresował się tym niesamowicie, ponieważ nie miał za wielu kontaktów z innymi ludźmi. Ojciec wraz z matką zadbali o to, aby ich dzieci nie poruszali się w towarzystwie niższych sfer niż oni sami, a dzieci takich ludzi zazwyczaj zadzierają nosa, jak rodzicie. On i jego siostra bardzo tego nie lubili. Chciał pokazać, że był przyjaźnie nastawiony oraz naprawdę zależało mu na tym, aby oni go również polubili. W końcu mieli być stadem, jednak obawiał się, że zbyt długo musiał udawać kimś, kim nie był, aby okazać to w prawidłowy sposób.

W końcu dane mu było ujrzeć dwóch młodych chłopaków, którzy przypatrywali się jemu z niepohamowaną ciekawością, wyglądali na przyjaźnie nastawionych, ale skwaszona mina nowej alfy stanowczo sprawiała, że czuli lekki dyskomfort. Seokjin od razu wyczuł zapach charakterystyczny dla bety oraz alfy. Całe życie wpajano mu, że wszystko, co niżej w hierarchii od alfy jest gorsze.

-Przedstawiam wam Jina, nowy członek stada, jak i nasza wadera. Mam nadzieję, że uda nam się w miarę szybko i sprawnie załapać więź, ponieważ od dziś jesteśmy rodziną. -objaśnił krótko Namjoon, uśmiechając się delikatnie.

-Dużo o tobie słyszeliśmy, jestem Park Jimin. -uśmiechnął się do niego rudowłosy z całą sympatią, jaką tylko w sobie posiadał oraz podał mu dłoń. Jin jedynie przeleciał po nim wzrokiem, który wyrażał niechęć, zignorował wyciągniętą dłoń młodszego chłopaka.

-Ta, wiem. -prychnął od niechcenia. W głębi duszy skarcił się za to, nie tak przecież chciał zrobić. Nie chciał być taki, jak nakazali mu rodzice. Ta beta chciała być dla niego miła, a on nie wyraził do niego ani grama szacunku. Jednak nie mógł zrobić nic innego. Jeon spojrzał się na niego z lekką groźbą w oczach. Nie lubił, gdy ktoś zachowywał się niegrzecznie w stosunku do jego chłopaka. -Ty to Jeongguk, tak?

-Zgadza się. -przytaknął Jeon, grzeczny uśmiech zszedł z jego twarzy, aby ustąpić miejsca podejrzliwej i ostrzegawczej minie.

-A gdzie ten trzeci? -dopytywał, odwracając się w stronę Namjoona, któremu nie spodobał się fakt, jak zaczęła się ich relacja. Wiedział, jaki jest Jin naprawdę i wiedział, że ten próbuje nad sobą pracować, jednak inni mogą nie być dla niego tacy wyrozumiali, mimo jego wcześniejszego ostrzegania i próśb.

Pyskata Omega| SopeWhere stories live. Discover now