Rozdział 2

12.9K 560 370
                                    


Yoongi obudził się w ciemnym pomieszczeniu. Stare, ceglane ściany, na których skraplała się woda, dodawały mroku temu pokojowi, a bardziej piwnicy. Wokół nie było nic, tylko krzesło na samym środku, na którym siedział związany chłopak. Jedyne oświetlenie dawała mała, migająca lampka przy suficie. Yoongi starał się oswobodzić związane z tyłu ręce i przywiązane do nóg krzesła nogi, lecz na marne. Bał się co z nim teraz będzie. Chciał tylko żyć swoim żałosnym życiem, być wolnym i dotychczas to mu się udawało. Zbyt bardzo zlekceważył siłę tego stada, a teraz tego żałował. Zdawał sobie sprawę, że swój błąd może przypłacić nawet życiem. A mimo wszystko tak bardzo nie chciał umierać...

Po pokoju rozległ się odgłos burczącego brzucha. Dziś zaczyna się 3 dzień, gdy nie jadł i czuł, że słabnie. Jego żołądek wykręcał się na wszystkie strony, powodując silny ból.

Z bólem w oczach i skrzywionymi ustami spojrzał na białe drzwi przed nim. Nie opanował jeszcze do perfekcji umiejętności wilczego słuchu ani węchu, przemiany... w sumie niewiele się nauczył, jeśli chodzi o jego wilcze zdolności. Nie wiedział jak nad tym panować. Natomiast potrafił wykorzystać swój niewielki wzrost i niewielkiego wilka do zwinnej ucieczki, czy szybkiego poruszania się.

Teraz się wysilił i wytężył słuch. Kosztowało go to wiele energii i skupienia, ale nie poddawał się. Normalnie powinien to robić bez żadnego wysiłku. Jego wilcze uszko drgnęło, a już po chwili usłyszał. Ciężkie kroki zbliżające się do białych drzwi. Domyślił się, że muszą należeć do właściciela glanów, a konkretniej Namjoona.

I nie mylił się, już po chwili rozległ się zgrzyt w zamku i skrzypienie drzwi. Do pomieszczenia wszedł ubrany w to co wcześniej srebrnowłosy chłopak. Jego wyraz twarzy nie wyrażał nic. Yoongi spoglądał na niego spode łba, starając się pokazać z groźnej strony. Alfa przyniosła ze sobą mały taboret, który postawił tuż przed Minem, a następnie na nim usiadł, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego.

-Jesteś głodny, prawda? -to pierwsze co powiedział do mniejszego z lekkim uśmiechem. Choć tego nie przyznałby głośno, to nie chciał zrobić krzywdy chłopakowi. Wyglądał tak bezbronnie i biednie, że poruszył serce nawet kogoś takiego jak Namjoon. Jednak nadal musiał się upewnić, czy Yoongi nie jest z watahy wroga, dlatego postanowił pójść tą techniką.

-Nic Ci do tego. -warknął niemiło Yoongi. Biedny Joon nie mógł uwierzyć, że ktoś z takim wyglądem mógł być tak niemiły.

-Mija już trzeci dzień, gdy nie jesz. Pewnie czujesz, że opadasz z sił. Jakie masz szanse na znalezienie czegokolwiek nawet jeśli Cię wypuszczę? Umrzesz. -stwierdził pewny siebie. Trafił w czuły punkt, sądząc po mimice więźnia. Wiedział, że alfa ma racje.

-A tutaj niby przeżyje? -odburknął już mniej agresywnie.

-Jeśli będziesz współpracował, to włos Ci z głowy nie spadnie. A w zamian dostaniesz coś do jedzenia. Słowo alfy. -położył rękę na sercu, obserwując każde drygnięcie mniejszego swoimi bystrymi oczami. Oczy Yoongiego błysnęły na samą myśl o jedzeniu. -Nie wiem, czy nie opanowałeś sztuki "uspokojenia serca" podczas kłamania, dlatego odpowiadając na moje pytania, masz mi patrzeć prosto w oczy. Pracujesz dla kogoś?

Mniejszy spojrzał mu głęboko w oczy.

-Nie, przyszedłem sam w poszukiwaniu pożywienia. -mówił spokojnie i stanowczo. Namjoon przyglądał się mu jeszcze chwilę w ciszy lekko przygarbiony.

-Dobrze. -wyprostował się, wstając z taboretu. -Mówisz prawdę. W takim razie resztę przesłuchań możemy dokończyć w milszym miejscu.

Podszedł do niego, odwiązując mu nogi i ręce.

Pyskata Omega| SopeWhere stories live. Discover now