Uratować PROFESORA

296 21 14
                                    

Siedziałam w helikopterze i nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Kilka przecznic dalej Alberto właśnie próbował uratować Sergio a ja w głowie miałam tylko czarny scenariusz. Bałam się o niego tak bardzo jak nigdy o siebie. Nie wiedziałam co może się stać a jednocześnie próbowałam zachować rozsądek i odpowiadać na pytania Tokio i Palermo. Wypytywali mnie o wszystko. O caly mój pobyt i o dziwno wszyscy zamiast na mnie nawrzeszczeć za to co zrobiłam, siedzieli i słuchali uważne całej historii. Czas płynął tak wolno, a ja co chwilę wypatrywałam czy samochód Alberta nie wraca.



Zaparkował samochód na parkingu więziennym. Wyłączył silnik i pomyślał przez chwilę

"Musimy to zrobić szybko, bez zbędnego zastanowienia. Ochroniarze przeczesują teren, wzmocnili strażników odkąd przywieźli Profesora. Uratowanie go nie będzie łatwe. Ale jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z naszym planem, nie dogonią nas" - Powiedział i wysiadł z samochodu. Razem z nim na zewnątrz wyszedł Antonanzas i weszli do środka budynku.
W tym czasie Marsylia usiadł na miejscu kierowcy i przestawił samochód.

Sergio siedział zamknięty w celi razem z trzema innymi więźniami. Odkąd tylko tu wylądował nie rozmawiał z nikim. Jednak dzisiejszej nocy, gdy juz pogodził się ze swoim losem grał razem z nimi w karty.
Oczywiście jak na niego przystało wygrał każdą partię, obmyślił wszystkie ruchy przeciwników i przeanalizował każdą możliwą strategie.

"Jak to robisz ze za każdym razem wygrywasz?" - Zapytał wysoki, umięśniony facet. Miał mnóstwo tatuaży na całym ciele i kolczyki na brwiach. Wyglądał na pierwszy rzut oka przerażająco ale tak naprawdę niczym się nie różnił od ludzi którzy byli bliscy Profesorowi. Byl taki sam jak oni.

Sergio nie odpowiedział tylko ponownie zaczął rozdawać karty.

"Nic dziwnego w końcu jest Profesorem" - odezwał się mężczyzna mniej przerażający od poprzedniego. Ten byl nie co inny. Szczupły, niski blondyn. Nie miał tatuaży ani kolczyków. Jego charakterystyczną cechą był brak zęba w górnym uzębieniu.

Sergio popatrzył na niego, poprawił swoje okulary a następnie zapytał

"Wiesz kim jestem?"

"Oczywiście że tak, wszyscy to wiemy. Myślę ze nie ma w tym pierdlu osoby która by o tym nie wiedziała. Oszukałeś cała władze w kraju i zgarnąłeś miliardy szmalu. Nie mówiąc juz o złocie. Jesteś prawdziwym geniuszem"

"Twój ojciec, byłby z ciebie dumny" - Odezwał się facet siedzący naprzeciwko niego. Był stary, miał pomarszczoną twarz i ręce tak sine ze trzęsły mu się gdy trzymał talię kart.

Sergio podniósł na niego wzrok, to przecież niemożliwe żeby ten facet znał jego ojca. Nie mógł w to uwierzyć ale niepewność wygrała więc zapytał

"Skąd Pan wie kim byl mój ojciec?"

"Twój ojciec był niesamowitym człowiekiem. Pamiętam dzień kiedy go poznałem. Miałeś wtedy 5 lat. A on był juz po czwartym napadzie na bank i właśnie planował następny. Caly czas mi powtarzał :Robię to tylko po to żeby uratować mojego syna.
Stawał na głowie żebys juz nigdy nie musiał wracać do szpitala. I kiedy zabroniłem mu przeprowadzić ostatni napad strasznie się pokłóciliśmy. Mówi ze nie ma innego wyjścia. Nie wybaczyłby sobie gdyby przegrał. Był dobrym człowiekiem Sergio "

Profesor nie odzywał się przez długi moment. Starzec nie powiedział nic nadzwyczajnego ale sam fakt ze wspomniał o jego ojcu wywołało masę wspomnień.

" Mam żal do siebie ze nie udało mi się ukraść tych 2,4 miliardów... "

" Żal? Zrobiłeś największy napad w historii i w dodatku wygrałeś. Nie istotne ile wyniosłeś z tej mennicy. Ważne że pokazałeś innym jak trzeba walczyć o coś na co nam nie pozwala władza. "

Estoy contigo // Dom z papieru //Serquel Where stories live. Discover now