Nie mam już siły

455 25 2
                                    

Często tu przychodziłam. Nadal nie mogłam pogodzić się z tym co się stało. Dlaczego mnie twedy nie było? Dlaczego Paula musiała na to patrzeć? Położyłam świeże kwiaty na marmurowym nagrobku. Na cmentarzu nie bylo nikogo. Byłam całkiem sama ale nie samotna. Usiadłam na ławce i patrzyłam na grób. Wydarzyło się tyle rzeczy ale śmierć kogoś kogo kochasz całym sercem boli najbardziej. Byłam przygotowana na wiele rzeczy. Życie nauczyło mnie być silną kobietą. Ale nie umiałam. Nie teraz. To było jedyne miejsce przy którym czułam się dobrze. Wiedziałam ze mnie słucha. Zawsze tak było. To ja nigdy nie słuchałam. Może gdybym choć raz zatrzymała się i doceniła to co miałam, nie byłoby mnie tu. Każdy kiedyś odchodzi. Na każdego z nas przyjdzie czas. Ale to nie byl ten czas. Nie dla tej osoby, jeszcze nie teraz. Delikatny uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy przypomniałam sobie ostatnie słowa. Taka błahostka a ja żałuję że nie byłam w stanie jej spełnić.

Raquel spała od kilku godzin. Profesor co jakiś czas sprawdziła czy nic jej nie jest. Rana krwawiła coraz mniej, to go pocieszało. Usiadł z przodu obok Marsylii i patrzyl na widoki, patrzyl jak szybko zmienia się krajobraz i rozmyślał jak kruche jest nasze życie. Wystarczy jedna chwila a wszystko moze sie skończyć. Otarła się o śmierć poraz drugi. Poraz drugi z jego powodu. Chciała go uratować a przecież wiedziała co sis stanie gdy pociągnie za spust.

"Dlaczego nie weszła na łódź? Dlaczego mie popłynęła z resztą?" - Spojrzał nagle na Masylię

"Profesorze, naprawdę nie znasz odpowiedzi?"

Znał. Wiedział ze nie chciała go zostawić. Wiedział ze go nie posłucha. Wiedział ze zrobi wszystko by go ocalić. Był tego bardziej niż pewny, w końcu wiele razy ryzykowała własne życie dla niego. On wcale nie zachowałby się inaczej. Nie wyjechałby z miasta bez niej. Zostałby tak samo jak ona i szukałby do niej drogi. Wiedział ze go kocha był tego pewny gdy tylko zobaczył ją na Palawanie. Gdy go odnalazła po tym jak bardzo ją skrzywdził. Od tamtej chwili był dla niej całym światem. A może byl juz wcześniej? Może wtedy gdy nie chciała go wydać wiedząc ze pójdzie do więzienia oskarżona o współudział w napadzie na mennice. Moze juz wtedy gdy chciała pomoc mu dokończyć napad. Możliwe ze nawet wtedy gdy chciała znaleźć jego hangar. A co jeśli to zaczęło się już wtedy gdy opowiedziała mu o swoim byłym mężu? Może juz wtedy wiedziała ze go kocha. Jedno bylo pewne on kochał ją tak samo bardzo. Z jednym ale które popełnił. Z tym jednym błędem który cały czas miał przed oczami. Z jego rozmyślań otrząsnął go Marsylia

"Kazała im odpłynąć. Nie chciała jechać bez ciebie Profesorze. Musiała cię znaleźć. Musiała wiedzieć ze żyjesz i cie uratować. Nie byłaby sobą gdyby wtedy wsiadła do tej łódki" - Marsylia włączył w tym czasie cicho radio a Profesor nic nie odpowiedział. Siedzieli przez chwilę w milczeniu gdy nagle usłyszał ze Raquel się przebudziła. Podszedł do niej a gdy tylko sie nachylił nie zdążył nawet zapytać jak sie czuje a Raquel przyciągnęła jego głowę do siebie. Pocałowała go delikatnie. Składała mu pocałunek za pocałunkiem. Nie cofnął się. Nie miał odwagi. Pragnął jej bliskości tak samo bardzo. Odwzajemnił pocałunek jeden za drugim. A gdy otworzył usta ona podążyła za nim, ich języki się spotkały i nie potrzebowali niczego więcej. Jedną ręką głaskał ją po policzku a drugą uniósł jej głowę żeby byc jeszcze bliżej niej. Całowali się przez wiele minut. Nie musieli nic mówić. Nie potrzebowali słów by powiedzieć jak długo na to czekali. Jak bardzo siebie potrzebowali i jak bardzo za sobą tęsknili. Profesor położył się obok niej. Głowa Raquel spoczywała teraz na jego klatce piersiowej. Wtulila sie w niego z całej siły i leżeli tak przez resztę drogi. Obydwoje zasnęli. Potrzebowali snu od kilku dobrych dni. Gdyby mogli zatrzymaliby tą chwilę jak najdłużej ale właśnie Marsylia przygotowywał się do lądowania.

Bylo widać drobny, domek. Nie za wielki ale na tyle duży by pomieścić całą ekipę. Wszyscy wybiegli na zewnątrz i zaczęli skakać z radości na ich widok. Krzyczeli raz po raz, wiwatując i biegając po całej plaży.

Estoy contigo // Dom z papieru //Serquel Where stories live. Discover now