Pamiętnik

362 21 4
                                    

Było jeszcze bardzo wcześnie kiedy Profesor zszedł na dół do kuchni ale dzisiaj nie miał czasu na spanie u boku swojej ukochanej. Czekało go mnóstwo spraw do załatwienia zanim Raquel zdąży sis obudzić.

Dochodziła jakoś 5 rano gdy Sergio ubrany w płaszcz zamykał drzwi od domu. Wyszedł na zewnątrz a chłodne, poranne powietrze ożywiło jego twarz. Poszedł w stronę ulicy na której znajdowało się pełno sklepów. Życie na wyspie zaczyna się bardzo wcześnie dlatego wszystko było juz otwarte. Wszedł do najbliższej piekarni i z uśmiechem na twarzy kupił kilka świeżo upieczonych bułek i dwa rogaliki z makiem.

"Czy moje zamówienie jest juz gotowe?" - Zapytał sprzedawczynię która odrazu się do niego uśmiechnęła. Profesor często tu przychodził więc znała go od wielu tygodni.

"Tak, proszę bardzo" - dziewczyna podała mu białe pudełko. Otworzył je a na jego buzi pojawił się szeroki uśmiech. Podziękował i wyszedł z piekarni.
Szedł dalej wzdłuż długiej ulicy. Co jakiś czas ktoś powiedział mu dzień dobry, mijał ludzi kłócących się o to kto kupi ostatnie jajka, przechodził obok dziecka które rozpłakało się gdy matka nie dała mu zabawki. Nawet zaśmiał się z człowieka który prawie upadł bo nie zauważył kota biegnącego wzdłuż drogi.
Ludzie są bardzo zabawni gdy przyglądasz im się z boku. Każdy niby zajęty swoimi sprawami a tak naprawdę nie robą nic nadzwyczajnego. Ten gdzieś się spieszy, tamten na coś czeka, ten czyta gazetę a tamten zaprasza na darmowe przekąski. Życie na wyspie nie należało do nadzwyczajnych. I chociaż była 5 rano wyspa juz tętni życiem.

Sergio wszedł do pobliskiej kawiarni i zaczął się rozglądać. Nie przepadał za takimi miejscami. Zawsze czuł się tu nieswojo. I caly czas czuł czyjś wzrok skupiony akurat na nim.

"Mogę w czymś pomóc?" - Zapytałaś starsza kobieta

"Potrzebuje bukietu. Ale nie może to być taki zwykły bukiet. Chcę żeby był duży, ale nie az tak. Cjce żeby był wypełniony majpieknieszymi rodzajami kwiatów, oczywiście z przewagą storczyków i fiołków. I musi być pięknie ozdobiony ale nie przesadnie" - kobieta wysłuchała go uważnie poczym dała mu znak aby zaczekał kilka minut.
Sergio rozglądał się teraz po sklepie, przy oknie powystawiane były bukiety najpiękniejszych możliwych kwiatów i wiązanek. Nie potrafił się zdecydować ale zanim zaczął z jego myśli wyciągnął go głos kobiety która juz stała centralnie za nim. Odwrócił się w jej stronę i zobaczył ze staruszka trzyma w rękach duży - ale nie za wielki, ozdobiony, ale nie przesadny, bukiet wypełniony najpiękniejszymi kwiatami. Byl idealny. Byl dokładnie taki jak sobie wyobraził.

"Spodoba jej się" - oznajmiła kobieta podając mu bukiet

"Mam taką nadzieję" - Sergio Uśmiechnął się, podziękował i wyszedł na zewnątrz.

Wrócił do domu gdy na zegarze dochodziła juz 6 rano. Miał coraz mniej czasu ponieważ Raquel nie budzi się późno.

Poszedł szybkim krokiem do kuchni, wstawił kwiaty do wazonu i rozpakował zakupy. Na białym pudełku przykleił karteczkę :

NIE ZJADAĆ!

I zaczął kroić bułki. Nie był w tym wszystkim specjalistą ale tym razem chciał to zrobić sam. Usmażył dwa naleśniki które polał miodem, położył na talerz rogaliki i dwie bułki z pastą. Wszystko ustawił na tacy i zaparzył kakao.

10 minut późnij był juz gotowy. Taca stała wypełniona różnymi smakołykami. Wszystko wyglądało przepysznie. Po jednej stronie stało kakao a po drugiej wazon z pięknymi kwiatami.

Zadowolony z siebie poszedł na górę. Zapukał delikatnie do sypialni, a gdy otworzył drzwi Raquel właśnie się przebudziła.

Usiadła na łóżku a Profesor ze swoim najszczerszym uśmiechem wszedł do pokoju

Estoy contigo // Dom z papieru //Serquel Where stories live. Discover now