22. Tighten the bond

100 20 21
                                    


Biel znaczyła dla młodzieńca strach. Tak przerażająco jaskrawa, że nie dało się od niej uciec. Kolor biały kojarzył się wielu osobom z czystością, jednak czarnowłosy nie doświadczył jeszcze takiego znaczenia tego koloru.

Ponownie obudził się w pustym, pokrytym białymi ścianami pomieszczeniu, ukryty pod białą pościelą. Znów śniła mu się nieskończona przestrzeń, poprzecinana krwawymi nićmi. Nie mógł uciec od tamtej nicości.

Ile czasu minie, zanim uda mu się spokojnie oddać w objęcia snów? Nie widział co było gorsze - czy ta pustka, czy nawiedzające go koszmary.

Taca pełna jedzenia leżała nienaruszona na podłodze. Nie miał zamiaru jeść. Nie czuł się w ogóle pewnie będąc zamkniętym. Najbezpieczniejszą opcją była dla niego w tamtym momencie obrona przed wszystkim i wszystkimi. Nie pozwalał dopuścić do siebie nawet Seokjina, który codziennie próbował wytłumaczyć Minwoo sytuację, w której się znalazł.

Minwoo, jego imię, a wydające się zarazem tak bardzo obce.

Do pomieszczenia jak zawsze od czterech dni weszła szczupła kobieta, aby zabrać zaczynające wydzielać niemiły dla nosa zapach jedzenie. Czarnowłosy spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, skanując dokładnie najmniejszy ruch.

Dystans, wrogość, wycofanie. Po trzech dniach, które spędził na wypłakiwaniu się nad swoim niewiadomym losem, przeszedł do fazy złości. Zachowywał się jakby to wszyscy na około doprowadzili do jego obecnego stanu i każdego taksował sceptycznie. Nie odzywał się w ogóle od czasu pierwszego przebudzenia. Nie miał nic do powiedzenia tamtym ludziom. Ale czy nie powinien im zaufać? Mimo jakiejś odgórnej niechęci do badacza, nie widział we wzroku Kima drapieżności skierowanej na jego osobę, a dostrzegał nawet nadmierną troskę. To, że nie jadł od kilku dni, napawało jego opiekuna niepokojem.

Po fazie odizolowywania się i złości, przyszedł czas na niepewność oraz samotność. Chciał, aby ktoś go przytulił. Chciał móc poczuć się jak w domu, którego dokładnego położenia nie mógł ustalić. Poddał się i uznał, że nie warto walczyć z wiatrakami, tylko oddać się dobrej woli naukowców. Musiał z nimi współpracować, aby móc opuścić tą klaustrofobiczną klatkę.

Do tej pory usłyszał od fioletowowłosego trzy informacje, a raczej imiona. Kim Seokjin, który ze stoicką cierpliwością zajmował się dziewiętnastolatkiem. Jeon Jungkook, którego do tej pory widział tylko raz. Jedyne co dowiedział na jego temat to to, że także będzie jedną z osób, które miały znajdować się częściej w jego otoczeniu, choć jak do tej pory słowa te nie spotkały odzwierciedlenia w rzeczywistości. Ostatnią nazwą było Minwoo. Jego własne imię, do którego miał nadzieje, że szybko przyzwyczai się.

W holu, do którego właśnie wróciła pracownica, tykał zegarek, wyznaczając mijające sekundy. Mimo cichego działania mechanizmu, każdy ruch wskazówki był niczym walenie młotkiem o ścianę, pośród panującej wokół ciszy. W rytm działania zegara kroczył po holu Seokjin, mający sprawdzić jak zawsze stan swojego pacjenta. Obcasy pantofli mężczyzny wytwarzały harmoniczny odgłos, gdy kierował się bliżej punktu docelowego.

Zbliżył się on do pracownicy, zauważając od razu brak poprawy sytuacji, co pokazywała pełna taca z jedzeniem.

– Bez zmian? – spytał, choć wiedział dokładnie, jaka padnie odpowiedź.

– Tak. To już prawie tydzień. Nie wiem, po co go tu trzymacie, skoro i tak ma zamiar się zagłodzić.

– Porozmawiam z nim – fioletowowłosy miał już odchodzić, jednak kobieta zaczepiła go ponownie.

𝐶𝑟𝑦𝑠𝑡𝑎𝑙𝑠Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ