16. What should I do with you?

107 23 17
                                    


Śmiesznym zbiegiem okoliczności stał się fakt, że zaraz po wypowiedzeniu słów przez blondyna, Taehyung zaczął panicznie namawiać swojego przyjaciela do pójścia spać, tłumacząc to przebyciem długiej drogi przez Parka i zapewnieniami, że na pewno nie miał on sił na nerwową rozmowę, a raczej monolog, bo na pewno nie byłaby to kłótnia, a wyrzucanie z ust tysięcy, słusznych powodów – dlaczego plan udziału czarnowłosego w misji, był skrajnie nieodpowiedzialnym pomysłem? Dając swojemu przyjacielowi spokój, Jimin skierował się do pokoju, przebierając brudne ubrania i owijając się w końcu w świeżo wypraną pościel, jakby pani domu domyślała się, kiedy wróci jej podopieczny.

Zregenerowanie energii organizmu blondyna musiało zająć dłuższy okres czasu, dlatego nikt nie był zdziwiony, gdy młodzieniec zawitał w salonie o godzinie 11, gdy codziennością stało się wstawanie tam o 6. Nawet odgłosy fauny nie były w stanie wybudzić dziewiętnastolatka z głębokiego snu. Promienie słońca przebijały się przez falujące na wietrze firanki, oświetlając całe pomieszczenie. Blondyn przetarł oczy, nie będąc jeszcze do końca rozbudzonym i zasiadł na parapecie okna, przyglądając się jak pani Kim poruszała się po kuchni. Ciepłe powiewy powietrza bawiły się materiałem koszuli Jimina. Żywioł muskający jego skórę, odprężał mężczyznę.

– Kurczaczku, przygotuję ci jakieś kanapki, może być? – odezwała się starsza kobieta.

– Dziękuję, ale poczekam już na obiad.

– To zajmie jeszcze z godzinkę.

– Nie jestem głodny. Poczekam – uśmiechnął się przyjaźnie do niej dziewiętnastolatek. – Gdzie jest Tae?

– Pole.

Słysząc tą odpowiedź, blondyn skierował się właśnie w tamtym kierunku. Po wyjściu na podwórko, oślepiło go słońce. Pogoda jak zwykle dopieszczała mieszkańców swym bezchmurnym niebem. Temperatura nie była na szczęście na tyle wysoka, aby wyjście z domu symulowało wyprawę na najgorętszą z pustyń. Delikatny wiatr stanowił dodatkowe błogosławieństwo w tamten letni dzień.

Odgłosy zwierząt nadawały miejscu życia. Niekoniecznie przyjemne zapachy z obory i dźwięki gdakania czy trzepotu skrzydeł drobiu odwzorowywały codzienność na wsi, której Jimin nie zamieniłby nawet na najwyższy apartamentowiec w stolicy. Tutaj był jego dom. Tutaj czuł się najswobodniej. Z dala od obserwujących go na każdym kroku kamer, czy oceniających spojrzeń ludzi. Mógł być sobą. Nie udawać nikogo innego.

Przekraczając bramę oddzielającą posiadłość od pól, rozejrzał się w koło. Nie wiedział, gdzie szukać przyjaciela. Najbardziej prawdopodobną opcją wydawał się obszar pełen zbóż, gdzie młodzieniec mógł zajmować się pracą, jednak coś przyciągnęło jego wzrok, przy znajdującym się po prawej stronie sadzie.

Niczego nieświadomy Taehyung stał do niego tyłem pod jednym z drzew, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Kiedy usłyszał szelest za jego plecami, natychmiast rozstawił ręce, pozostając nieruchomo.

– Czy naprawdę sądzisz, że słomiany kapelusz i koszula w kratę od razu sprawi, że staniesz się kukłą?

Myśląc, że przez tą nieudaczną próbę, uda mu się rozczulić blondyna, to nie był całkowicie w błędzie. Jimin zawsze miał słabość do czarnowłosego, jednak w tamtym momencie nie mógł odpuścić rozmowy. Kim poddając się w swoim aktorstwie spoczął na kocu, który dopiero w tamtym momencie dostrzegł Park, siadając zaraz obok niego.

– Więc... co tobie odbiło?

– Hyung.

– Nie hyunguj mi tutaj. O czym ty myślałeś? Nie masz w ogóle doświadczenia bitewnego. Walka, taktyka, instynkt – mówił lekko zdenerwowanym głosem do skulonego mężczyzny, lecz jego nastrój nie wynikał ze złości, a ze strachu.

𝐶𝑟𝑦𝑠𝑡𝑎𝑙𝑠Where stories live. Discover now