Rozdział 40

3.2K 99 344
                                    

Pʀᴏsᴢᴇ̨ ᴏ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀɴɪᴇ ɴᴏᴛᴀᴛᴋɪ ɴᴀ ᴅᴏʟᴇ. Dᴢɪᴇ̨ᴋᴜᴊᴇ̨!

Dᴢɪś ᴍᴀᴍʏ „Mᴀᴍᴀ ᴏsᴛʀᴢᴇɢᴀʟᴀ" ᴡ ᴡᴇʀsᴊɪ ʙᴀʟʟᴀᴅʏ. Jᴀᴋᴏś ᴍɪ ᴛᴜ ᴘᴀsᴜᴊᴇ ɪ ᴊᴇsᴛ ɴɪᴇᴢᴡʏᴊʟᴇ ᴍɪʟᴀ ᴅᴏ sʟᴜᴄʜᴀɴɪᴀ.

Mɪʟᴇɢᴏ ᴄᴢʏᴛᴀɴɪᴀ!
____________________________________________

Minął jakiś tydzień, nawet ponad od kiedy Janek zaproponował mi związek, a ja tę prośbę nie tyle odrzuciłam, co postanowiłam odczekać i tym samym tydzień, od kiedy ja i on jesteśmy pogodzeni.

Dopiero co wstałam. Dziś o godzinie dziewiątej idę na moje pierwsze zajęcia na tajnych kompletach. Nie mam pojęcia, kto tam będzie i ile nas będzie. Gdy wysłałam list z prośbą o przyjęcie mnie, po jakiś trzech dniach dostałam pozytywną odpowiedź. Poznałam adres i "sygnał" oznajmiający, że można bezpiecznie wejść. Więcej nic nie wiem.

Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej już wcześniej upatrzoną sukienkę. Błękitna, na grubych ramiączkach z rozkloszowanym dołem. Następnie wyszłam z pokoju, by udać się do łazienki.

– Anastazja, przyszedł list do ciebie. – oznajmił Tadeusz.

Zdziwiłam się, bo żadnego listu się nie spodziewałam. Tym bardziej zaciekawiło mnie to.

– Od kogo? – zapytałam, zostawiając sukienkę na fotelu.
– Nie wiem, mama odbierała pocztę. – oznajmił. – Leży na kredensie.

Podeszłam więc do mebla i wzięłam kopertę. Gdy tylko moim oczom ukazał się napis "Pawiak" momentalnie zrobiło mi się słabo. Nie patrząc na nic, szybko pobiegłam do pokoju i zamknęłam go na klucz. Otwarlam kopertę i wyjęłam z niej list.

Droga Anastazjo,

Na kopercie nie ma moich danych, ani Twoich, bo nie było by to bezpieczne. Piszę do Ciebie ja, Edward Wilczyński.

I w tym momencie moje serce zabiło dwa razy szybciej niż normalnie. Wypuściłam z dłoni kopertę i odsunęłam się na ziemię, opierając się plecami o drzwi.

Pawiak znaczył tylko jedno. Złapali go. Nie wiem za co, ale go złapali.

Po przeczytaniu całego listu, wręcz tonęłam we łzach. Jednak nie mogłam teraz zawinąć się w koc i siedzieć z twarzą w poduszce. Po pierwsze, miałam jakieś czterdzieści minut do lekcji, po drugie mogłam jeszcze coś zrobić. Schowałam szybko list szczelnie w skrzynce pod deską i wyszłam szybko do łazienki się ubrać. Odświeżyłam się, ubrałam i zostawiłam włosy rozpuszczone. Następnie szybko złapałam za telefon.

– Ja, ich höre? (Tak, słucham?) – usłyszałam w słuchawce.
– Heniek, za dwadzieścia minut masz być na Klonowej. – oznajmiłam. – Tylko tak, żeby cię nikt nie wiedział.
– Anka? Ale o co chodzi?
– Za dwadzieścia minut. – powiedziałam i odstawiłam szybko słuchawkę.

Złapałam się za głowę i westchnęłam ciężko. Poszłam do pokoju, schowałam jakiś zeszyt i pióro, po czym wyprułam z pokoju. Miałam już wychodzić, kiedy zatrzymał mnie Zośka.

– A śniadanie?

Stanęłam jak wryta. Pusty żołądek domagał się jedzenia, ale ja nie miałam czasu.

– Muszę iść. – odparłam najbardziej zdesperowanym tonem.
– To przynajmniej kup sobie coś u mamy. – przewrócił oczami.

Poszłam szybko do kuchni, objęłam go jedną ręką i pocałowałam w policzek.

Spokojnie jak na wojnieWhere stories live. Discover now