Rozdział 28

2.6K 113 289
                                    

Już dwa dni po kłótni z Anielą udało nam się pogodzić. Chyba obie nie mogliśmy wytrzymać. Spotkałyśmy się wtedy gdzieś na ulicy i najzwyczajniej w świecie rzuciliśmy się sobie w ramiona. Wyjaśniłyśmy sobie wtedy parę istotnych rzeczy. Ja nie będę naciskać, kiedy mówi, że nie chce rozmawiać. Ona natomiast będzie mi mówić o wszystkim, wtedy kiedy przyjdzie na to czas i będzie gotowa o tym rozmawiać.

Tydzień temu natomiast odbyła się nasza pierwsza akcja! Wszystko było zaplanowane idealnie.

Heniek oczywiście w akcji nie uczestniczył. Wszyscy, czyli my, Heniek i Orsza uzgodniliśmy, że Heniek nie będzie uczestniczyć bezpośrednio w akcjach. Będzie zbierać informacje od Niemców o tym, kiedy i gdzie mają patrole. Ponieważ obecne nasze akcje opierają się na gazowaniu kin, Wierzbowski podaje nam informacje, kiedy nie ma patroli przy kinach i w ten dzień jest planowana akcja. Rzeczą jasną jest, że ryzyko pojawienia się Niemca nadal istnieje. To, że nie ma tam wtedy patrolu, nie oznacza, że nie może pojawić się tak znikąd. Dlatego zawsze stawiamy kogoś na czatach.

Jednak gorzej było z wytłumaczeniem reszcie harcerzy, gdzie jest Wierzba? No bo jak to? Pierwsza akacja i jego nie ma? Udało nam się z tego jakoś wybrnąć. Powiedzieliśmy, że Heniek stoi na czatach w kawiarni albo gdzieś indziej blisko kina. O dziwo uwierzyli. Choć nie dobrze tak okłamywać przyjaciół to na pierwszym miejscu musimy mieć dobro Heńka, a co za tym idzie powodzenie na akcjach.

Tak jak wspomniałam akcja była zaplanowana idealnie. Sam jej przebieg też był świetny. Jako pielęgniarka drużynowa mogę się cieszyć, że "nie miałam nic do roboty", bo na szczęście nikt nie został ranny. Ja, Alek, Paweł i Nika byliśmy w jednym z kin, reszta była w drugim. Natomiast Zośka z Orszą obserwowali cały przebieg akcji. Choć Zośka bardzo chciał mieć w akcji czynny udział, dostał rozkaz obserwowania akcji, zwłaszcza iż była to nasza pierwsza. W ten sposób mógł zobaczyć jakie w razie czego popełniamy błędy i tym podobne.

Jednak to bardziej droga powrotna przysporzyła nam więcej problemów.. 

Właśnie skończyliśmy akcje. Na powrót postanowiliśmy się rozdzielić, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Szłam właśnie z Alkiem.

- Dobrze nam poszło jak na pierwszy raz! - zaśmiałam się.
- No, a co ty myślałaś! - zaśmiał się. - Kto jak kto, ale nam to musiało się udać!

Szliśmy sobie powoli. Zmierzaliśmy do mojej kamienicy, aby w spokoju porozmawiać z Zośką, który przecież obserwował całą akcję jako widz. Mieliśmy skonsultować parę spraw, dogadać się w sprawie co nam poszło dobrze, a co źle, co można poprawić i tym podobne. Czysta formalność.

- Sie sind es! Sie sind einer dieser Schlägertypen! (To oni! To jedni z tych bandytów!) - zawołał głos kobiety.

Nagle odwróciliśmy się z Alkiem do tyłu.

Kobieta, najwyraźniej Niemka, miała podkrążone i załzawione oczy, co wskazywało na to, że musiał być w kinie w trakiecie zagazowania. Stała obok otyłego niemieckiego żołnierza. Wskazywała na nas i krzyczała.

Od razu zrozumieliśmy, co się stało.
Ta kobieta musiała nas widzieć i właśnie donosiła na nas niemieckiemu żołnierzowi.

- Stoppt die Bastarde! (Stać kundle!) - zawołał i zaczął się wręcz toczyć w naszą stronę.

Musiał być też pijany, bo szedł strasznie pokracznie. Jednak nie mogliśmy go lekceważyć. Nadal był żołnierzem i nadal miał broń. A to, że był pijany i miał broń było jeszcze bardziej niebezpieczne. Już nie tylko dla nas, ale dla wszystkich ludzi znajdujących się na jego drodze.

Spokojnie jak na wojnieOn viuen les histories. Descobreix ara