Rozdział 14

2.8K 114 129
                                    

Dziś jest 11 listopada. Niezwykle ważne i radosne święto dla Polaków. Jak narazie jest to pierwsze narodowe święto w trakcie wojny. Nie wiemy jak zachowają się dziś Szkopy. Na pewno zrobią coś, aby uprzykrzyć nam życie w tak ważnym dla Polaków dniu.

Obudziłam się wcześnie. Byłam podekscytowana! Mieliśmy dziś wieszać palakty i rozdawać ulotki z okazji Święta Niepodległości. Jak narazie pozwolono nam tylko na tyle.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno. Dziś jak nigdy na ulicach roiło się od ludzi. Polacy wychodzili na ulicę w tym szczególnym dniu, aby pokazać, że walczą i nasz naród wciąż żyje. Byłam dumna. Cieszyłam się, że jako harcerka i pomoc medyczna mogę walczyć za ojczyznę jeszcze mocniej niż kiedyś.

Świeciło słońce. Promienie oświetlały lekko ulice. Dziś zapowiadał się piękny dzień. Tak jakby opatrzność czuwała nad nami w tym szczególnym dniu.

Podeszłam do szafy. Zwarzywszy na akcje, może ubrać te spodnie? Nie.. Przecież my tylko będziemy rozdawać ulotki i naklejać plakaty. Ale w sumie.. Dobra ubiorę je, a potem się przebiorę.

Wyjęłam szybko moje spodnie, które dostałam jako komplet harcerski. Wyjęłam jakąś bluzkę, której nie byłoby mi szkoda, gdyby się ubrudziła czy potargała. Miałam w planach już strój w który przebiorę się później. Pewnie wszyscy przyjdą do nas po akcji i będziemy świętować. Będę musiała jakoś wyglądać.

Wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się, ubrałam, włosy zaplotłam w warkocz, tak aby mi nie przeszkadzały. Wyszłam i podążyłam w kierunku kuchni.

- Będziemy musieli iść do Maćka. - powiedział Tadeusz pakując torbę. - Wszystkie ulotki i plakaty są u niego..
- Naprawdę? Czemu ich nie zabraliśmy? - zapytał zdziwiona. - Będziemy tylko tracić czas.
- Mam ci przypomnieć, że to przez ciebie? Gdybyś nie zaczęła grać z Maćkiem w kółko i krzyżyk, nie stracilibyśmy rachuby czasu i nie śpieszylibyśmy się, żeby zdąrzyć do domu przed godziną policyjną.
- Przecież mógł odpuścić po piątej przegranej rundzie! - mruknęłam.
- Dobra, nie ważne. Musimy szybko zjeść i lecieć do Maćka. Trzeba zacząć akcje jak najwcześniej.
- Nie będzie zbiórki w lesie? - zapytałam.

Wyjęłam szybko chleb z chlebaka i zaczęłam smarować go masłem.

- Nie, wszyscy doskonale wiedzą co mają robić. Tylko my zapomnieliśmy ulotek i plakatów.
- Nie rozumiem czemu znowu pezydzieliliście mnie do Rudego. - powiedziałam lekko naburmuszona.

Raz mówi, że mam znaleść kogoś innego i nie przywiązywać się do niego, a sam mnie do niego przydziela! Sam sobie zaprzecza.

- Bo Janek jest w centrum. Ty też musisz tam być, żeby łatwo było cię znaleść. - powiedział zaparzajac herbatę.
- To dajcie kogoś innego do centrum. - powiedziałam wyjmując marmoladę z lodówki.
- Ale tylko Janek nadaje się do centrum. Jest sprytny i czujny. - powiedział odkładając filiżanki z herbatą na stół. - A ty nie powinnaś narzekać, że jesteś z nim w parze. - powiedział stanowczo patrząc na mnie - Przecież go kochasz, więc w czym masz problem?
- Nie kocham go. Chyba.. Ale problem jest i to poważny! Sam mówiłeś, że on nie jest dla mnie, a teraz mówisz, że mam się cieszyć! Zdecyduj się! - krzyknęłam uderzajac dłonią o blat kuchenny.
- Bo widzę, że sprawia ci to radość, więc się ciesz. Nie mogę wam zabronić być razem w parze, wręcz jestem zmuszony was razem dobierać. Ciesz się, że daje ci możliwość bycia z nim.
- Tadeusz.. - powiedziałam czując, że napływają mi łzy do oczu - Co mi da to, że zrobisz mi nadzieję dobierając nas w parę, jeżeli nie pozwolisz nam ze sobą byc? Nie potrzebnie robisz mi nadzieję.. - zaczęłam kierować się w stronę mojego pokoju.
- Anastazja.. - złapał mnie za nadgarstek.
- Daj mi spokój... Zostaw mnie.. - powiedziałam patrząc mu w oczy.

Spokojnie jak na wojnieWhere stories live. Discover now