Rozdział 9

3K 128 113
                                    

Minęły dwa dni od korepetycji z Jankiem oraz otrzymania potwierdzenia przyłączenia dziewczyn do harcerstwa. Anastazja tak jak obiecała, tak też zrobiła. Poszła do piekarni za mamę i na szczęście nie miała żadnych przykrych incydentów. Oprócz tego była u Anielii, gdzie obie rozmawiały, a głównym tematem było nic innego, jak odpowiedź na pytanie zadane przez Aniele, a mianowicie: "No opowiadaj! Jak było na twojej indywidualnej lekcji niemieckiego?". Później Anastazja opowiadała o tym jak zadręczały ją słowa Maćka i jej własne przemyślenia.

Obudziłam się dziś stosunkowo wcześnie. Wyjrzałam przez okno siadając na łóżku. Świeciło piękne jesienne słońce. Dziedziniec o tej porze wyglądał pięknie! Pomarańczowo-brązowa kolorystyka dodawała mu uroku. Szkoda tylko, że nie było tam już tak beztrosko jak kilka miesięcy przed wybuchem wojny. Wciąż nie otrzymaliśmy informacji o tym kiedy ma się odbyć odbiór mundurów.
Wstałam wreszcie z łóżka próbując zapomnieć o wszystkich pytaniach, które zadręczały mnie przez ostanie kilka dni.

Czemu słowa Maćka tak bardzo mnie zbiły z tropu? Czemu tak bardzo wziełam je do siebie? Dlaczego czułam, że naprawdę nie potrafię pomóc sobie samej? Czemu czułam teraz taką pustkę spowodowaną brakiem drugiej połówki?
Czy to przez to, że wszystkim się tak świetnie układa? Czy to przez to, że Maciek ma Basię, Tadeusz Anielę, Aniela Tadeusza, a ja nikogo? Czy to zazdrość? Czy to porostu żal? Dlaczego nagle czułam się taka samotna? Czy ja tak bardzo potrzebuje bliskości drugiej osoby? Czy ja naprawdę tego potrzebuje czy tylko sobie to wmawiam?

- Anastazja przestań do jasnej cholery! - powiedziałam głośno łapiąc się za głowę.

Te pytania dręczą mnie przez ostatnie dni na każdym kroku. Rano gdy się obudzę, w nocy gdy próbuje zasnąć, gdy jem, gdy słucham radia, gdy patrzę przez okno.

Opadłam ponownie na łóżko czując się bezsilna. Poduszką zasłoniłam twarz. Czułam jak łzy powoli napływają mi do oczu. Za każdym razem, gdy tylko miałam chwilę, aby w spokoju pomyśleć te pytania od razu zaczynały krążyć po mojej głowie. Ale przecież rozmawiałam już o tym z Anielą.. Czy to nie powinno pomóc? Mimo wszystko jednak nie pomogło. Chyba muszę po prostu to przeczekać.

Ponownie wstałam próbując przezwyciężyć moje myśli. Stanęłam na wprost szafy, po czym zastanawiając się chwilę, zamknęłam ją. Nie mam jeszcze planów na ten dzień. Co jeśli będę musiała zająć się dziś czymś ważnym? Po co mam przebierać się 15 razy? Jest jeszcze wcześnie. Nie mam obowiązku się jeszcze ubierać. Więc po prostu wyszłam z pokoju.

- Anka? Tak wcześnie? - usłyszałam męski głos.

Zobaczyłam Tadeusza stojącego przy blacie kuchennym.

- Co robisz? - zapytałam.
- Śniadanie. - odpowiedział krótko.
- Mama już wyszła?
- Nie, wychodzi dopiero za godzinę.
- Śpi jeszcze? - zapytałam zdziwiona.
- Tak, dlatego robię śniadanie. Chciałbym, żeby mogła je zjeść, gdy się obudzi.

Poszłam do kuchni zobaczyć co pichcić mój kochany braciszek. Miałam ochotę zajrzeć mu przez ramię, ale nic nie poradzę na to, że jest wyższy ode mnie, a jego ramiona są na wysokości mojej brody.

- Co pichcisz? - zapytałam po prostu siadajc przy stole.
- Jajecznicę, chcesz trochę?
- Pewnie! - powiedziałam.
- Daj talerz. Nałożę ci.

Wstałam i podeszłam do szafki kuchennej wiszącej nad zelwem. Wyjęłam z niej mały biały talerzyk i podałam go Zośce.

- Proszę. - podał mi go z nałożoną już żółtą potrawą.
- Ładnie pachnie. - powiedziałam uśmiechając się.

Naprawdę pięknie pachniała. Intensywny zapach pobudził lekko moje kubki smakowe, które domagały się już aby spożyć tę jajecznicę.

- No, bo ja ją robiłem. - powiedział śmiejąc się.
- Ciekawe czy będzie równie smaczna.
- To jest pewne. - powiedział siadając nawprost mnie.

Spokojnie jak na wojnieWhere stories live. Discover now