Dodatek | Hanna Miller

1.6K 62 25
                                    

Już na samym początku muszę coś dopowiedzieć. Oświadczam, iż w tym dodatku pojawiają się sceny 16+, więc uważajcie. Starałam się je napisać jak najdelikatniej.

Poza tym oświadczam, iż dodatki są pisane w narracji trzecioosobowej. Zdecydowaną większość mają tu opisy akcji, dialogów jest tu może zaledwie 4/5.

Mam nadzieję, że wam się spodoba! Miłego czytania!

_________________________________________



Hanna Miller - w pogoni za majątkiem

Hanna Miller, przyszła warszawska arystokratka, tak naprawdę zaczęła od zera.

Urodziła się w podwarszawskiej małej wiosce. Razem z rodzicami, dziadkiem i babcią, oraz czwórką młodszego rodzeństwa mieszkali w dwuizbowym domku, a nawet bardziej chatce.

Łazienka, a dokładniej sam wychodek znajdował się na zewnątrz koło drewnianej stodoły. W kuchni, nie dość, że było mało miejsca, bo ta izba z dwóch była najmniejszą, to znajdował się tam duży piec, jak i jedno duże drewniane łóżko. Poza tym był tam mały, stary, drewniany stół i dwa skrzypiące krzesła. W drugiej izbie było jedno łóżko podwójne i małe łóżeczko dla niemowlaka, które obecnie było własnością kilkumiesięcznej Wandzi. Były tam też dwie potężne szafy, w których były pierzyny i ubrania dla całej rodziny.

W kuchni spali rodzice oraz dwójka dzieci. Na całe szczęście rodzice nie byli pulchni, więc dzieci spokojnie się mieściły - jedno w środku, bądź z boku, drugie młodsze, a tym samym mniejsze w nogach. Natomiast w drugim pokoju spali dziadkowie, mała Wandzia w łóżeczku i również dwójka dzieci.

Właśnie w tym pokoju spała urodzona w 1894 roku piętnastoletnia Hania.
Kruczowłosa dziewczynka była najstarsza z rodzeństwa. Miała dwie młodsze siostry i dwóch młodszych braci.

Bycie najstarszą i życie w tamtych czasach zobowiązywało - była wychowywana na przyszłą gospodynie. Kiedy matka wraz z ojcem i dziadkami pracowali w polu, dziewczyna musiała ugotować obiad dla dziewiecioosobowej rodziny, nakarmić zwierzęta, wydoić krowy, zebrać jajka, przygotować braci do szkoły, nakarmić małą Wandzie i przypilnować, żeby nie daj Boże nic się nie stało pięcioletniej Krysi, kiedy ona będzie na dworze.

Latem i tak było najwięcej do roboty. Kiedy reszta, wraz z chłopcami zajmowała się żniwami, ona musiała skakać po drzewach i krzewach, żeby zebrać jak najwięcej owoców, potem robić przetwory. Zdarzało się też, że musiała zabić jakąś kurę po to, aby przygotować jakiś lepszy obiad dla wycieńczonych rodziców.

Wiele razy pomagała chłopcom w lekcjach, choć sama się nie kształciła i niewiele rozumiała z arytmetyki, z której to właśnie im pomagała. A mimo to, wyłącznie w zimowe wieczory, bo właśnie wtedy miała najwięcej czasu, siadała przy świecy razem z babcią i obie czytały książki.

Najpierw babcia Alberta czytała jej książki, z czasem Hania zaczęła czytać pojedyncze słowa, aż w końcu nauczyła się czytać sama, co tym samym sprawiło, że teraz ona czytała babci.

Babcia Alberta zawsze pokładała w niej nadzieję - to właśnie ona nauczyła ją czytać i pisać. O niej samej często mówiono, że urodziła się w złej rodzinie. Miała wspaniałe maniery, była inteligentna, powinna się urodzić w rodzinie szlacheckiej, nie wiejskiej, gdzie nie miała dostępu do niczego.

Właśnie młodą siebie Alberta widziała w małej Hani. A Hania właśnie chciała być jak babcia - gdzie indziej. Marzyła o tym by się wykształcić, mieszkać w dużym mieście, chodzić do teatru, kawiarni, chodzić w pięknych strojach, a nie starych szmatach, które ona odziedziczyła po matce, a po niej odziedziczy jeszcze jej rodzeństwo.

Spokojnie jak na wojnieWhere stories live. Discover now