1.

13.7K 749 1.6K
                                    

Draco w końcu poczuł ziemię pod stopami. Co jak co, ale Potter mógłby go najpierw uprzedzić, że ma zamiar go porwać.

Ślizgon upadł na mokrą od rosy trawę, nie mogąc utrzymać się na nogach. Nie był pewny, co właściwie działo się przez ostatnie godziny. Pamiętał tylko urywki. Jak stchórzył, zapominając o konsekwencjach i myśląc tylko o sobie. Jak nagle znikąd pojawił się tam Potter. Jak Dumbledore obiecał mu ochronę, którą miał mu zapewnić Harry. Był pewny, że Gryfon prędzej go zabije, niż ochroni przed czymkolwiek. Jak Potter, zmuszony rozkazem Dumbledore'a, ukrył ich pod czymś na wzór peleryny. Jak bał się, że zwykły płaszcz nie uchroni ich przed śmierciożercami. Jak Dumbledore zawisł w powietrzu, by po chwili bezwładnie opaść na ziemię u stóp Wieży Astronomicznej, skąd już nigdy nie miał wstać o własnych siłach. Jak śmierciożercy uciekli, a Potter z rządzą zemsty wymalowaną na twarzy, pobiegł za nimi. Jak sam podążył za chłopakiem, chcąc poczuć się względnie bezpiecznie w towarzystwie Wybrańca. Jak zaatakował go Amycus Carrow, czego Potter nawet nie zauważył, biegnąc dalej przed siebie. Jak Amycus myśląc, że Draco więcej się już nie podniesie, z zadowoleniem pobiegł, aby dogonić Pottera, żeby jak najszybciej z nim skończyć. Jak Potter usiłował dopaść Snape'a, któremu i tak nie dał rady. Jak nagle Gryfon siłą zaciągnął go za bramę i deportował ich w nieznane mu miejsce.

To wszystko działo się za szybko. Nie mógł z tego nic zrozumieć. Wiedział tylko jedno i tego był absolutnie pewien. Lucjusz i Narcyza są w śmiertelnym niebezpieczeństwie, o ile jeszcze w ogóle żyją. Tu już nawet nie chodziło o niego. Bo kim on był? Najpierw zdradził jasną stronę, stronę Dumbledore'a i Pottera, przechodząc na tą drugą stronę muru, na stronę Lorda Voldemorta. A później, kilka chwil temu, zdradził i jego, zdradził ciemną stronę, w ostatniej chwili pozwalając, aby strach przejął nad nim kontrolę. Z tą różnicą, że o ile odejście od Dumbledore'a i Pottera nie wiązało się z niczym, czego by nie zniósł, o tyle zdradzenie Lorda Voldemorta zawsze kończyło się tym najgorszym z najgorszych rozwiązań. Zazwyczaj kończyło się śmiercią całej rodziny tego, kto ośmielił się podważyć potęgę Czarnego Pana. Jednak nie zwykłą śmiercią. Bo przecież gdzie jest przyjemność i zabawa w zwykłej, prostej Avadzie? Czy nie o wiele zabawniejsze są wcześniejsze, wielogodzinne, może nawet dniowe, tortury i oszczerstwa? Jasne, że tak. Więc dlaczego Czarny Pan miałby odmówić sobie i swoim śmierciożercom takiej rozrywki?

Harry za to wylądował na nogach, jednak po chwili upadł na kolana chowając w nich twarz. Łzy wściekłości i przerażenia od razu pociekły strumieniami po jego policzkach, a z bezsilności zaczął szarpać niczemu winną trawę, wyrywając jej coraz więcej. To się nie mogło stać... Dumbledore nie mógł, do cholery, nie mógł zginąć! Był najpotężniejszym czarodziejem, jakiego Harry kiedykolwiek spotkał i jakiego kiedykolwiek spotka. Ale zaufał nie temu człowiekowi, co trzeba.

Severus Snape. Już samo jego nazwisko brzmi, jakby był seryjnym mordercą! Przecież Harry powtarzał Dumbledore'owi przez sześć ostatnich lat, że nie można ufać komuś takiemu! Ale Albus nie słuchał. Może nie chciał słuchać. I do czego to doprowadziło? Do śmierci jedynej osoby, która potrafiła powiedzieć Harry'emu, co się dzieje i co powinien zrobić.

-Gdzie my jesteśmy?- zapytał cicho Malfoy, a w jego głosie z łatwością można było usłyszeć strach i zdenerwowanie.

Dopiero to zdanie przywróciło Pottera do rzeczywistości, z której chciał jak najszybciej się wyrwać, po prostu zniknąć. Podniósł głowę, co sprawiło mu ogromny ból, co było skutkiem mnóstwa zaklęć, które jeszcze przed chwilą uderzyły go w kark. Ale ten ból był dziwny, nierealny, jak gdyby czuł go ktoś obok, nie on.

Spojrzał na trzęsącą się postać Malfoya i wezbrała w nim wściekłość. Nie dorwał Snape'a, bo ten cholerny tchórz zdołał uciec. Ale ma Dracona. Tutaj, obok, metr od siebie. Było tyle cudownych rozwiązań, żeby odegrać się na tym plugawym śmierciożercy za wpuszczenie swoich kolegów do zamku, za śmierć Dumbledore'a! I on mógł je wszystkie zrealizować... Wszystkie... Po kolei, powoli... Nigdzie mu się nie spieszy, właściwie, nic go teraz nie obchodziło i wątpił, czy jeszcze kiedykolwiek będzie. Zemsta... Będzie słodka dla niego, a dla Malfoya gorzka, bolesna...

Zmiana stron || drarryWhere stories live. Discover now