Po upływie dwudziestu minut wszyscy załadowali się do dwóch vanów, z czego jeden należał do stada G-Dragona.

Ruszyli. Oto zaczął się czas tańca śmierci i życia.

1 godzinę później...

Jechali na tyle szybko, że po godzinie zatrzymali się niedaleko budynku, o którym mówił Namjoon.

Serca biły im w przyśpieszonym tempie przez nutkę adrenaliny, która krążyła w ich żyłach.

Podeszli do ogromnego wejścia, pod którym stały dwie alfy, widocznie na warcie. Byli o wszystkich poinformowani, dlatego nie zdziwiło ich obce stado, od razu wiedzieli kto to.

-Przyszedłem po Hoseoka i, jeśli nie odzyskam go w ciągu minuty, przestanę być taki grzeczny. -warknął niskim tonem Namjoon. Tonem, który przeraziłby nie jednego.

-Szef czeka na was. Ma iść tylko wasz przywódca i chłopak omega. -nakazał grubszy z nich facet, który miał hiszpańską urodę.

-Mieliście swoją szansę... -burknął przez zęby, podchodząc do tej dwójki, która mimo gotowości do ataku została pokonana w czasie natychmiastowym i to tylko przez Namjoona. O dziwo nie zabił ich, stracili przytomność oraz zostali rzuceni w pobliskie krzaki. -Idziemy!

Nie zdawali sobie sprawy, że wszystko było obserwowane.

Wybiegło na nich dziesięciu napastników, gdy tylko znaleźli się w głównym holu wielkiego budynku. Zapach potu, uczucie adrenaliny, żądzą krwi wroga, odgłosy warknięć to wszystko nakręcało ich jeszcze bardziej.

Nie myśląc wiele, rzucili się do walki. Yoongi jednak został z tyłu, w ręce dzierżąc pistolet. Walki pomiędzy pozostałymi członkami były naprawdę zawzięte, widać, że przeciwnicy długo się na to przygotowywali. Wszyscy byli tacy pewni tego, co robili, a Yoongi? Z początku zawzięty. Teraz? Trzęsła mu się ręka. Jak miał strzelić do człowieka? Cel na tablicy nie miał oczu, w których widać całą duszę człowieka, ani bijącego serca, ani wspomnień, ani cholernego życia!

Strach tak nim zawładnął, że kompletnie zapomniał, po co tu w ogóle przyszedł. Jeszcze chwila i wypuściłby pistolet z ręki. Jednak coraz gorzej radząca sobie w walce Dawon otworzyła mu oczy.

-Yoongi! -krzyknęła, gdy została powalona na ziemie, a nad nią duża alfa podniosła rękę ze szponami, przygotowując się do wbicia ich w jej  gardło. Yoongi nie zastanawiał się długo, tylko strzelił przeciwnikowi w obie nogi. To go od razu położyło, zaczął wyć z bólu i tarzać się po ziemi. Przecież w końcu nie musiał ich zabijać, tak? Potrząsnął głową i strzelił po raz kolejny, dołączając się do walki z innymi napastnikami.

Nie raz chybił, nie raz trafił, nie był jeszcze doświadczony na tyle, aby móc to robić bezbłędnie. Nie spodziewali się takiej siły wroga. Yoongi nie mógł zawsze strzelać, bo w tej szamotaninie byli też jego przyjaciele, dlatego walka i tak głównie opierała się na walce wręcz.

Jimin oberwał, Jeongguk musiał walczyć za dwóch. Jin miał dużą ranę na lewym boku, lecz nadal jakoś walczył. Taeyang nie wyglądał nawet na zmęczonego, a walczył znakomicie, ale nie spodziewał się ataku z tyłu, przez co po chwili leżał na ziemi. Dawon była tylko omegą, więc mimo swoich umiejętności było jej naprawdę ciężko, dlatego pozostali musieli skupiać się też na pomocy omegom. G-Dragon był przywódcą stada oraz alfą, jednak nie był tak naprawdę jakoś specjalnie silną alfą. Był dobrym przywódcą, naprawdę inteligentnym przywódcą, świetnym strategiem i to głównie na taktyce zawsze polegał. W głowie zawsze miał pełno obliczeń, starał się przewidzieć ruchy wroga i zwykle dobrze mu wychodziło. Dlaczego dziś akurat musiał zrobić mały błąd, za który musiał srogo zapłacić? Nie zdążył zrobić uniku, na skutego czego dostał silne uderzenie w szczękę, na tyle silne, że zatoczył się i upadł na ziemie.

Pyskata Omega| SopeKde žijí příběhy. Začni objevovat