23.

433 79 32
                                    

Stojąc obok jednego z niezliczonych różanych krzewów, Lily nie ma nic przeciwko, gdy James nachyla się w jej stronę i rozchyla wargi. Przymyka oczy i przekrzywia delikatnie głowę, a po chwili gwałtownie odskakuje, niemal wpadając w kwiaty.

Potter w ostatnim momencie oplata rękę wokół jej talii, a ona unosi dłoń i ściera z nosa kroplę wody. Nie muszą długo czekać, by deszcz objął swym zasięgiem cały ogród. Lily wyciąga ręce do nieba i wybucha śmiechem, nie zważając na moknące włosy oraz sukienkę.

Obserwuje ją przez kilkanaście sekund, a potem niespodziewanie przyciąga do siebie i składa subtelny pocałunek na jej wargach. Lily machinalnie wplata palce w loki Jamesa, zdumiona miękkością jego ruchów. Niepewnie oddaje pocałunek, czując, jak z jej rzęs na jego policzki spadają krople.

Odrywa się tylko na chwilę, by spojrzeć mu w oczy.

Ma wrażenie, że widzi w nich cały świat, za którym tęskniła.

Uśmiecha się łagodnie i obramowuje dłońmi jego twarz jak najcenniejszy obraz.

— Dziękuję — szepcze, a potem znów go całuje.

I znów. I znów. Pomiędzy kroplami deszczu, z szumem natury w uszach, z zapachem róż, wypełniającym nozdrza. W pewnym momencie James wyjmuje różdżkę, by zaklęciem rozpostrzeć nad nimi parasol. Ona zaś ujmuje delikatnie jego nadgarstek i patrzy głęboko w oczy.

Rozumie. Chowa różdżkę za pazuchę i styka ich nosy, oddychając ciężko.

— Lily — mówi cicho. — Lily.


a/n nawet ja przeżywałam fangirl podczas pisania tego rozdziału.

Kwiecie wiosny ✔Where stories live. Discover now