22.

407 77 15
                                    

To on zauważa ją pierwszy. Idzie w jego kierunku, ubrana w prostą czarną sukienkę i za dużą flanelową koszulę. Uśmiecha się na ten widok. Unosi dłoń, witając się z nią, a ona przyspiesza i po chwili już stoi naprzeciw niego z wirującymi na wietrze rudymi włosami.

— Myślę, że ci się spodoba. Jeśli nie, wiszę ci ciastko. I może kawę — mówi miękko. James ma wrażenie, że zaraz rozbolą go kąciki ust od uśmiechania się.

Kiedy zaczynają iść, wszystko staje się nagle jakby bardziej naturalne, a oddechy swobodniejsze. Żartują i wymieniają się ciepłymi spojrzeniami, choć wokół ochładza się, a niebo ciemnieje. Zatrzymawszy się przed majestatycznym budynkiem, Lily odrzuca włosy na plecy i wyciąga wargi w zawadiackim uśmiechu.

— Oto Muzeum Historii Naturalnej i założę się, że nigdy tu nie byłeś, więc musimy to nadrobić.

— Nigdy nie przepadałem za historią.

— To teraz zaczniesz.

I naprawdę zaczyna. Okazuje się, że Lily zna muzeum jak własną kieszeń i bez żadnych przewodników jest w stanie wszystko wytłumaczyć oraz pokazać ciekawsze obiekty. James jest oczarowany — nie tylko ze względu na nią. Zdaje sobie sprawę, że to mugolskie muzeum, ale wyczuwa magię już po pierwszych krokach. Wie, dlaczego Evans tak upodobała sobie to miejsce. Zdziwiłby się, jeśli by tego nie zrobiła.

Niemalże zaczyna z nią sprzeczkę, gdy mówi, że już wychodzą. Przekonuje go jednak kolejną wizytą w przyszłości i jeszcze jednym miejscem, które chce dzisiaj odwiedzić. Przy wejściu musi pociągnąć Jamesa za rękaw — wygląda jak jedno z tych dzieci, oglądających długo telewizję z szeroko otwartymi oczami.

Gdy docierają do Ogrodów Królowej Marri, uświadamia sobie, że warto było wyjść dla tego widoku. Ujmuje dłonie Lily i mówi:

— Dziękuję — tak jak ona poprzednio.

Evans rumieni się, ale nie wycofuje rąk. Kiwa głową, a potem unosi jedną dłoń, drugą zaś pozostawia w uścisku Jamesa.

Nawet nie spostrzega się, gdy zaczynają iść.

Trzymając się za dłonie.

Kwiecie wiosny ✔Where stories live. Discover now