9.

462 89 12
                                    

Następnego ranka, gdy Lily z drobnym uśmiechem błąkającym się na wargach wchodzi do sklepiku, potrafi myśleć jedynie o kwitnących białym kwieciem drzewach przy drodze, którą dzisiaj szła. Czasami sama chciałaby być takim drzewem — ubranym w białą suknię niewinności. I może właśnie dlatego nie od razu zauważa małą brązową paczuszkę stojącą na ladzie. Sięga po nią dopiero po przywdzianiu fartucha i poprawieniu wstążki kończącej warkocz. Jest zdumiona — ale w wyjątkowo miły sposób. Odplątuje sznurek z karteczką dla Lily, a potem niemalże krzyczy z uradowania, widząc ciasteczka, którymi częstował ją James. Jak na zawołanie oblewa się rumieńcem, lecz nie przeszkadza jej to wetknąć nos do torebki i rozszyfrować zaklęte w słodkościach zapachy. Taki już ma zwyczaj. Jako osoba zajmująca się eliksirami musi mieć wyczulony węch, a te ciastka pachną tak cudownie...

Z niechęcią odrywa się od nich, usłyszawszy zrzędliwe wołanie swojego pracodawcy, ale i tak później cały dzień o nich myśli. A może nawet bardziej o Jamesie niż o ciastkach. To miłe, że pamiętał i podarował jej choć kilka. To takie miłe. I bardzo do niego niepodobne. Od zawsze kojarzyła go z głupimi żartami, było w nim coś szorstkiego i obcego, coś, co odrzucało ją. Nie potrafi nie myśleć o tym, co powiedziałby Severus — tyle że teraz to nie ma znaczenia. Przecież to nic złego, by porozmawiać ze znajomym ze szkoły i być dla niego uprzejmą. W dodatku wydaje się dojrzalszy niż w Hogwarcie, a tym samym zabawniejszym i w sumie przyjemnie się z nim rozmawia. (Tylko czemu musi się usprawiedliwiać? Nigdzie nie ma Snape'a, który by ją skarcił).

Lily wzdycha, odrzuca warkocz na plecy i opiera głowę na dłoniach, wbijając wzrok w tabelę, by sprawdzić, czy czegoś pilnie nie potrzebują. Nie jest świadoma, że ma na sobie czyjeś spojrzenie — wyjątkowo życzliwe, a zarazem niepewne.

James na początku nie zamierzał jej obserwować, ale pragnienie ujrzenia jej reakcji na ten drobny podarek było silniejsze. Lubi na nią patrzeć. Jej ruchy są niezwykle miękkie i nawet zwykłe uniesienie kącika ust nabiera delikatności. Przyciąga go i James z trudem się temu opiera. Najchętniej podszedłby do niej, zagaił, życzył miłego dnia, lecz Lily wydaje się płochliwym zwierzęciem, które zna wszystkie drogi ucieczki.

A jego czekają długie poszukiwania, zanim je wszystkie odkryje.

Kwiecie wiosny ✔Where stories live. Discover now