12.

421 76 20
                                    

— Hm... ja... ładnie wyglądasz, Lily — mówi James i nieśmiało podnosi wzrok ze swoich butów na jej twarz.

— Dziękuję — odpowiada cicho i przygryza dolną wargę.

Z trudem powstrzymuje się, by nie powiedzieć mu tego samego. Że wygląda, jakby ramoneska została dla niego stworzona. Że okulary w cienkiej drucianej oprawie tylko podkreślają jego rysy. Że ma dziwną ochotę wpleść palce w jego czekoladowe loki. Ale nie mówi tego. Uśmiecha się promiennie i posyła roześmiane spojrzenia.

Jamesowi to wystarczy. Zaczyna czuć się pewniej.

Kiedy idą, ich dłonie przez przypadek stykają się ze sobą i Potter kątem oka dostrzega rumieniec na policzkach Lily. Udaje, że tego nie widzi i zagaja coś o szkole, quidditchu oraz pracy.

Pasuje jej to. Lubi go słuchać. Ma taki przyjemny tembr głosu. Tylko dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Ośmiela się nawet zadawać pytania o mnóstwo z pozoru błahych spraw — odpowiada z lekkością i jakby z zadowoleniem.

Na mecz docierają wcześniej, więc nie muszą przedzierać się przez tłum ludzi. (Szczególnie z przekąskami — sukienka Lily jest zbyt ładna, by pobrudzić ją sosem).

— Czuję się, jakbym znów była na jednym z meczów w Hogwarcie — zagaja, wpatrując się w boisko. Chciałaby mu powiedzieć tak wiele. Jest pewna, że słuchałby. Nie wie, co ją bardziej dziwi. Jej pragnienie czy świadomość, że Potter to lepszy słuchacz, niż podejrzewała.

— Ja też. Na szczęście tym razem zaoszczędzono mi widoku twarzy Lucjusza Malfoya. — Lily parska śmiechem, co dodaje otuchy Jamesowi. — O, Syriusz i Remus już idą.

Na moment Evans zamiera i blednie zestresowana. Lupin uśmiecha się jednak tak przyjaźnie i po szybkim przywitaniu z Potterem, wdaje się z nią w rozmowę. Syriusz otwiera usta, by coś powiedzieć, ale ukradkowy kopniak od Jamesa powstrzymuje go i jedynie rzuca drobny żart. Lily rozluźnia się. Zapomniała, jak miły jest Remus — zaczynają właśnie dyskutować o jednej z ostatnich książkowych premier, gdy komentator przerywa im donośnym okrzykiem. Wymieniają przepraszające uśmiechy i skupiają wzrok na boisku.

— Za kim jesteś, Evans? — woła Black, wychylając się zza Jamesa.

— Harpie! — odkrzykuje Lily, a Syriusz kiwa głową z aprobatą.

Po raz pierwszy od dawna czuje się, jakby naprawdę gdzieś należała.

Kwiecie wiosny ✔Where stories live. Discover now