21.

398 79 15
                                    

— Hej, James! James! — woła Lily, biegnąc za Potterem Pokątną.

Zatrzymuje się i odwraca w jej kierunku z szerokim uśmiechem oraz spadającymi na czubek nosa okularami. Gdy Lily zrównuje z nim kroku, warkocz opada gwałtownie na plecy, a twarz rozpogadza się.

— Nie wiem, czy pamiętasz, jak mówiłam ci, że to teraz ja chcę cię gdzieś zaprosić.

— Pamiętam — odpowiada bez zastanowienia, nieświadomie przerywając jej.

— Już wiem gdzie. Załóż coś wygodnego,

Przez chwilę patrzą na siebie w milczeniu, a potem James zagaja na inny temat i zaczynają iść obok siebie. Wokół brak jeszcze charakterystycznego gwaru i ruchu, więc mogą ciszej i subtelniej niż zwykle wymieniać zdania oraz spojrzenia.

— Lily?

— Tak?

— Co robisz w czasie lunchu?

— Najprawdopodobniej spędzam go z tobą.

Wargi Jamesa układają się w czuły uśmiech i kiedy Lily wchodzi po schodach do sklepiku z ingrediencjami, pomaga jej, delikatnie trzymając dłoń. Na ostatnim stopniu Evans zatrzymuje się i w pierwszej chwili nie otwiera drzwi. Obdarza go drżącym od uczuć spojrzeniem, a potem niechętnie przekracza próg sklepiku, cały czas odwracając się za siebie.

— Lily! Pobudka! Bierz się do pracy! Na Merlina, co za młodzież! — mruczy zza lady pan Andersen, uważnie ją obserwując.

Lily błyszczy — bardziej niż zazwyczaj. Jej policzki mają barwę różowego nieba o zachodzie, a w zielonych oczach kryją się iskry, upodabniające ją do jednej z nimf, których ilustracje widział w dzieciństwie. Kipi w niej młodość. Przypomina mu młode jabłonki w sadzie jego ojca. Spowita w kwieciu, wyrywająca się do życia, łagodna jak wieczorny wiatr. Miło na nią patrzeć. Przywołuje wspomnienia z lat, kiedy chadzał z żoną na pikniki i urządzał wycieczki w górach, na których zawsze śmiała się, że będzie musiał ją nieść. Może powinni do tego wrócić. Do tej iskry w oku, lekkiego oddechu i uśmiechu zastępującego słońce na niebie.

— Lily, ulituj się i zrób mi herbatę.

— Przecież pan sam potrafi.

— Twoja jest lepsza.

Evans wybucha melodyjnym śmiechem i zakładając fartuch, rusza na zaplecze.

Lily błyszczy. Naprawdę.

Kwiecie wiosny ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon