Rozdział 32

1K 88 115
                                    

(Gavin)

List dotyczący decyzji w sprawie adopcji dalej nie przychodził. Choć codziennie wyczekiwałem kuriera, to on jak na złość się nie pojawiał. Nawet dzwonienie do tych chujów nic nie dawało. Kiedy Thomas spytał mnie jak poszło zapewniłem go, że to tylko była formalność, ale tak naprawdę nieźle zjebałem. Życie jednak toczyło się dalej i mieliśmy już trzydziesty października. Razem z Nines'em i Tiną próbowaliśmy ogarnąć strój chłopaka na imprezę Halloweenową. Był nią tak podekscytowany, że wyszliśmy z założenia, że zaprosimy do przyszykowania kostiumu największego speca, a moja przyjaciółka w takich sprawach nie miała sobie równych. Oczywiście ja to najlepiej bym mu kupił jakieś wdzianko, ale zaistniało parę problemów. Pierwszym z nich był koniec miesiąca i pustka na koncie, a drugim trucie mojego partnera, że Thomas jak ma nas za opiekunów to powinien mieć coś oryginalnego. Skończyło się na tym, że obaj grzecznie siedzieliśmy na kanapie w moim salonie, a kobieta próbowała łączyć jakieś materiały, aby stworzyć kostium wampira.

- Tak w ogóle, Thomas – mruknąłem przeglądając Internet, bo jakoś nie interesował mnie kolejny romans, który włączył sobie android – Będzie tam alkohol?

- Nie – powiedział unosząc dłonie tak jak kazała mu Tina, żeby kontynuować przymiarki.

- Narkotyki?

- Też nie.

- To po chuj ty tam idziesz? – spytałem i oberwałem w głowę od dalej wpatrzonego w ekran Nines'a – Przemoc w rodzinie! Tina zakładaj nam niebieską kartę!

- Mogę Nines'owi, który jest ofiarą twojej głupoty Gav. To są nastolatki! Czego ty od nich wymagasz?

- No właśnie wiem, że to są nastolatki i dlatego pytam! Wolę wiedzieć czy mam szykować pogadankę o szkodliwości alkoholu oraz narkotyków, czy nie – fuknąłem – Nikt nie rozumie mojej troski.

- Żebyś ty się tylko tak troszczył o samego siebie to miałbym jeden problem z głowy – westchnął Nines układając dłoń na mojej głowie, aby rozmasować miejsce, które mało delikatnie pacnął – Bolało?

- Nie, ale możesz tak robić. Przyjemne.

- Weźcie może idźcie do sypialni – zaśmiał się chłopak za co został ukłuty przez kobietę szpilką – Czy to było specjalnie?

- Może. Skończyłam brać wymiary. Wezmę to teraz do siebie, zszyję i jutro będziesz mógł zabrać to z siedziby. Podskoczysz po szkole?

- Jasne, dziękuję Tina. Gavin, podrzucisz mnie jutro? – spytał ściągając z siebie materiał, z którego kobieta miała mu uszyć kostium w stylu hrabiego Draculi.

- Jutro musimy iść w teren – odłożyłem telefon i spojrzałem na lekko przygaszonego chłopaka, któremu od razu zniknął uśmiech z twarzy – Ale rozmawiałem już na ten temat z Allenem. Ma cię zawieźć i przywieźć, więc jak coś to możesz spokojnie się z nim kontaktować. Nie jesteś zły?

- No co ty. Wiem jaką macie pracę, poza tym Allen ma od ciebie lepszy samochód.

- Weź wyjdź i nie wracaj!

- W sumie mógłbyś się zastanowić nad nowym samochodem Gavin – wtrącił Nines.

- Popieram! – dorzuciła Tina.

- Nienawidzę was.

Opadłem na oparcie kanapy i spojrzałem w sufit. To nie była prawda. Uwielbiałem tych ludzi i naprawdę chciałem, żeby wszystko się dobrze skończyło. Przyzwyczaiłem się do tego stanu rzeczy. Obecność Nines'a, małe bunty Thomasa, troskliwe spojrzenia Tiny. Kurwa. Byliśmy wszyscy jedną rodziną, więc czemu inni nie potrafili tego dostrzec? Spojrzałem na chłopaka, który z zapałem rozmawiał o czymś z kobietą. W końcu był szczęśliwy. Miał tak wiele osób, które interesowały się jego życiem. Gdybym to ja był na jego miejscu czułbym się jakbym dostał gwiazdkę z nieba, ale oczywiście urzędasy wiedziały swoje. Banda idiotów, która sztywno kierowała się regułkami i tym co mieli w papierkach. Gdybym ja był taki święty w trakcie prowadzenia spraw to bym w życiu żadnej nie rozwiązał. Tak naprawdę większość sukcesów osiągnąłem, dzięki informacjom zdobytym w różnych melinach, albo na czarnym rynku. Moje imię i nazwisko nie było tam znane, bo byłem detektywem. Byłem rozpoznawany, ponieważ nie wiele się różniłem od tamtej bandy skurwieli.

Detektyw i Android (Reed900)Where stories live. Discover now