Rozdział 14

1K 97 192
                                    

(Gavin)

Jak nienawidziłem wypełniać raporty, tak w tym momencie byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Ciąg liter niemal mienił mi się w oczach, ale wszystko było lepsze od bezczynnego siedzenia. Miałem zakaz jak na razie uczestniczenia w poważniejszych śledztwach. Pierdolono się ze mną jak z jakimś jajkiem, ale nie miałem sił na kłótnie. Po raz pierwszy postanowiłem się poddać ciągowi wydarzeni i w taki sposób wylądowałem za biurkiem. Piętrzyły się na nim przeróżne zdjęcia z ostatnich akcji, w których brałem udział, zeznania świadków oraz torebki z mniejszymi dowodami oczekującymi na rozpiskę. Moje miejsce pracy było zaśmiecone, prawie nie było wolnego fragmentu na blacie, żeby ułożyć nogi, ale radziłem sobie. Ze wszystkim świetnie sobie radziłem i tylko te wkuwające spojrzenia pełne litości sprawiały, że przypominały mi się rzeczy, o których nie chciałem pamiętać. Ludzie byli zbyt sentymentalni. Myśleli, że znając ból po stracie mogli go przypisać każdej jednostce, a jednak tak to nie działało. Nie było jednego klucza odczuwania bólu.

- Proszę detektywie - android jakimś sposobem postawił kubek na tym zagraconym blacie.

- Chcesz mnie zabić?

- To tylko herbata.

- Ale nie kawa dupku...Dzięki.

Wziąłem kubek w dłonie i napiłem się tej pobarwionej wody. Nie wiem po chuj ludzie to pili, jak to nie miało nawet smaku. Odłożyłem naczynie na swoje miejsce i dalej wpisywałem na komputer kolejne dowody. Nines zajął miejsce naprzeciw. To była jedyna osoba, której towarzystwo wyjątkowo mnie nie irytowało. Jak na początku obawiałem się, że będzie udawał speca od cierpienia oraz ludzkiej natury, tak okazał się najmniejszym chujem ze wszystkich. Po prostu kazał mi wrócić do pracy i niczego nie komentował. Dalej był niańką na pełen etap. Przychodził ze śniadaniem, zaciągał na obiad, wymuszał kolację, ale można to było znieść. Nie czepiał się, że przez ostatnie noce nie sypiałem. Byłoby niemal idealnie gdyby nie zabierał mi dostępu do wszystkich możliwych ekspresów. Za kawą tęskniłem bardziej, niż za papierosami, które ostatni raz w dłoniach miałem w dzień pogrzebu. Ta przemoczona paczka dalej leżała w szafie. Nie wiem po jaką cholerę ją tam trzymałem. Po prostu wrzuciłem na samo dno, razem z zapalniczką i uwięziłem. Jakbym się starał tamten żałosny dzień wymazać. Ale dalej nie potrafiłem. Kiedy to wszystko minie?

- Łap! - zanim zdałem sobie sprawę, że coś leci w moją stronę oberwałem w nos jakimś opakowaniem, które opadło na kolana i pozwoliło mi ujrzeć sprawcę tego niecodziennego powitania - Słaby refleks.

- Wal się Allen - wystawiłem w jego stronę środkowy palce i wziąłem do ręki paczkę.

- Tak sam?

- Pączek to zbyt mała opłata za moje usługi - mruknąłem.

Z radością wypakowałem nasycone tłuszczem i czekoladą ciasto. Nines niemal zabijał mnie wzrokiem, ale pierdolić go. Tak dawno nie jadłem czegoś niezdrowego. Myślałem, że się popłaczę po pierwszym kęsie. Ten chuj zawsze wiedział jak mnie zadowolić. Nawet nie miałem obiekcji, kiedy swoim kształtnym tyłkiem usiadł na dokumentach, które przenosiłem do systemu. Mogłem sobie zrobić chwilę przerwy. Nie byłem pracoholikiem. Obaj mężczyźni przyglądali mi się tak intensywnie, że niemal posiłek stawał w gardle. Zdecydowanie ta dwójka w jednej okolicy to było zbyt przytłaczające doznanie. Z twarzy Nines'a jak zawsze nie dało się nic wyczytać. Znając życie już mi ustalał nową dietę oraz ćwiczenia, które spalą cały zjedzony tłuszcz. Natomiast mój przyjaciel mógł tylko myśleć o jednym. Albo o ostatniej nocy, kiedy się pieprzyliśmy, albo o przed ostatniej nocy, kiedy też się pieprzyliśmy. Tak wyglądała granica naszej znajomości.

- A co z zaproszeniem na sobotę na jakieś wyjście?

- Ale że my dwaj razem? - spojrzałem na niego zaszokowany tą niespodziewaną propozycją.

Detektyw i Android (Reed900)Where stories live. Discover now