Gdy one się otworzyły wskoczyła na mnie dziewczynka.
-Cześć słoneczko-powiedziałam cicho. I pomyśleć, że jutro już mnie nie będzie i nie będę mogła jej zobaczyć...
-Mela nie zostawiaj mnie-powiedziała smutno.
-Słoneczko, nie chce tego robić, ale nie mam innego wyjścia-popatrzyłam na jej smutne oczka, aż w moich pojawiły się łzy.
-Niech mamusia cię zaadoptuje-powiedziała
-Sophie, to nie tak działa-pokręciłam głową- To bardziej skomplikowane, niż możesz sobie wyobrażać.
-Czyli już nigdy cię nie zobaczę?-zapytała ze łzami w oczach.
-Nie wiem... Nie wiem co mnie spotka w tamtym mieście-westchnęłam i otarłam jej łzy.
-Proszę obiecaj mi, że wrócisz-powiedziała
-Nie mogę tego obiecać... Nie wiem jak sobie poradzę z tym wszystkim. Bardzo chce zostać z tobą i chłopakami, ale nie mam innego wyjścia...
-Chyba koniec spotkania skarbie-powiedziała pani Megan- Zaraz jedziemy do dziadków.
-Kocham cię Melanie-powiedziała i przytuliła się do mnie mocniej.
Moje serce się pęka, gdy słyszę te trzy słowa.
-Też cię kocham słoneczko-daje jej buziaka w czółko.
Postawiłam ją na ziemi, a pani Megan zabrała ją do środka. Patrzyłam na nią, aż drzwi się zamknęły, a następnie ze smutkiem wróciłam do chłopaków.
-Jejku, chodź tu do mnie przytul się-powiedział Calum i rozłożył ręce. Skorzystałam z jego propozycji i się do niego przytuliłam, po chwili czułam, że reszta również przyszła się przytulić.
-To może na poprawę humoru lody?-zaproponował smerf.
-Co ty na to Melcia?-zapytał Calum
-Możemy jechać na lody-powiedziałam, gdy się odsunęłam od bruneta.
Wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w drogę. Jechałam za Calumem, więc postanowiłam się zapytać.
-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszka Sophie?-zapytałam
-Od pana Phila. Nie chciał z początku podawać adresu, więc zadzwonił do pani...Megan?
-Tak Megan.
-I powiedział o naszym planie-uśmiechnął się.
-Patrz przed siebie, nie chcemy mieć z ciebie kaleki-powiedział Ashton, który jechał za mną.
-Spokojnie loczek nic... Wo!-krzyknął, kiedy w ostatniej chwili ominął dziurę- Dobra nic nie mówię...
-Jedziemy na plaże?-zapytał- Jest bliżej niż park oraz jest bliżej domu Ashtona.
-A co do lodów ma dom Ashtona?-zapytałam.
-Niespodzianka?-powiedział Ashton.
-Nie lubię niespodzianek-zmarszczyłam nos.
-Oj no, dowiesz się, jak dojedziemy na miejsce.
Z powrotem na plaży byliśmy po dwudziestu minutach. Postawiliśmy rowery i udaliśmy się do lodziarni.
-Dzień dobry!-powiedzieliśmy razem.
-Dzień dobry, w czym mogę służyć?-zapytał mężczyzna
-Dwa lody czekoladowe, jeden jagodowy, jeden o smaku krówki oraz jeden śmietankowy-powiedział Calum.
Wow zapamiętał, że kocham lody jagodowe. Mężczyzna nakładał po kolei lody i nam podawał, kiedy każdy z nas miał swojego usiedliśmy w cieniu i zaczęliśmy jeść.
![](https://img.wattpad.com/cover/214964007-288-k428096.jpg)
YOU ARE READING
One day changed my life I C.H. I
FanfictionWyśmiewana, poniżana, gnębiona... Te trzy słowa opisywały moją codzienność. Nie ważne czy przyszłabym ubrana w drogie ciuchy, czy też umiałabym się innym postawić. W tej szkole liczą się rodziny i to co sobą reprezentują. A co jeśli ktoś nie ma rodz...