"Chcieliśmy cię porwać na chwilę"

1.2K 74 63
                                    


Przez następne kilka dni, z całych sił próbowałam unikać Scorpiusa. Wiedziałam,  że było to strasznie dziecinne zachowanie, ale nie potrafiłam inaczej. Było mi głupio i sama nie wiedziałam, co mam myśleć. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że faktycznie zaczynałam coś czuć do tego cholernego Ślizgona. Przerażało mnie to. Doskonale wiedziałam, jaki jest blondyn. Mimo że naprawdę dobrze się z nim dogadywałam, miałam świadomość, jak traktuje dziewczyny. Nie chciałam, żeby mi także złamał serce.

Moje unikanie jednak nie mogło trwać w nieskończoność. Nastała piątkowa noc. Po wybiciu na zegarze dwudziestej trzeciej razem z Melissą nic nie mówiąc współlokatorką, wyszłyśmy z dormitorium. Zabrałam ze sobą pelerynę niewidkę, którą nałożyłyśmy na siebie, zaraz po przekroczeniu obrazu Grubej Damy.

— Zabrałaś wszystko Mel?— zapytałam szeptem blondynki, kiedy szłyśmy korytarzem. Nie chciałam ryzykować, że ktokolwiek nas usłyszy. 

— Tak.— szepnęła równie cicho. 

Bez problemu przemknęłyśmy przez zamek, kierując się do lochów, gdzie czekali już na nas Ślizgoni. Przywitaliśmy się bezgłośnie, aby nie narażać się, na przyłapanie przez Bloylocka. Całą siłą woli unikałam wzroku Malfoya. Nie było to jednak łatwe, gdyż chłopak cały czas się na mnie patrzył. Cała nasza czwórka z ledwością okryła się magiczną peleryną i jak najciszej potrafiliśmy, przeszliśmy obok stróżującego stażysty. Znaleźliśmy się na Hogwardzkich błoniach, po czym od razu ściągnęliśmy z siebie pelerynę. 

— To było łatwiejsze, niż myślałem.— stwierdził z ulgą Albus, kiedy ja w tym czasie chowałam przedmiot do torby. 

— Wiesz gdzie mamy iść Longbottom?— zapytał Scorpius, patrząc na blondynkę, która uważnie skanowała mapkę nieba. 

— Widzicie te trzy gwiazdy nad nami?— wskazała na niebo, na którym faktycznie doskonale widać był bardzo jasne gwiazdy, układające się jakby w trójkąt.— Tylko one z gwiazdozbioru Andromedy są widoczne gołym okiem. Ktoś niedoświadczony, skierowałby się według nich gdzieś w rejony bijącej wierzby...

— A ktoś doświadczony, jak ty?— uśmiechnęłam się lekko. Blondynka uwielbiała udowadniać wszystkim, że zna się na czymś najlepiej. 

— Pod tą środkową gwiazdą, znajduje się jeszcze jedna mniejsza. Pomiędzy nimi jest to, czego szukamy.— wyjaśniła spokojnie.— To będzie jakieś sto metrów od wierzby.

— W takim razie idziemy.— zarządził Malfoy. 

Już z daleka zobaczyliśmy mocno świecący punkt na śniegu. Unosiła się z niego różowawa poświata. Scorpius podszedł to tego miejsca jako pierwszy i od razu schylił się po ów przedmiot. 

— Wow...— wyszeptałam, zauważając, co to jest za przedmiot.— To jest...

— Różowy topaz...— dokończył za mnie Albus. Scorpius trzymał w ręku małej wielkości kamień, który miał piękny różowy kolor. Kształtem przypominał prawdziwy diament. 

— Jest tylko jeden.— zmarszczyła brwi blondynka.

— Pewnie każdy z uczestników, ma inną mapę, żeby nie wchodzić sobie w drogę.— stwierdziłam.

 Już dawno doszłam do takich wniosków. Organizatorzy turnieju z pewnością chcieli, aby każdy miał równe szanse. W dodatku ktoś zwróciłby uwagę, że trójka zawodników o tej samej porze szwenda się nocą po terenie szkoły. 

— Wracajmy do zamku.— odezwał się Malfoy, chowając kamień szlachetny do kieszeni. 

Przykryci peleryną niewidką musieliśmy się mocno schylić, aby nie widać było nam stóp. Jedynie Melissa mogła iść normalnie, gdyż była z nas najniższa. Peleryna lekko się zatrzęsła z powodu zimnego wiatru, który panował na zewnątrz. Idąc obok Albusa, poczułam zapach sosny. Wytrzeszczyłam oczy i mimowolnie się zatrzymałam, przez co Melissa i Scorpius obili się o nasze plecy.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now