"Puszczaj mnie!"

1.2K 67 93
                                    

Nie chciałam, żeby kłótnia między Jamesem i Albusem jeszcze bardziej się wzmogła. Mojej uwadze nie umknął fakt, że bracia przeszywali siebie nawzajem ostrym wzrokiem. Zdziwił mnie fakt, że najwyraźniej James opowiadał Carlie o naszej rodzinie. Dla innych było to normalne, ale nie dla Jamesa. Brunet nie lubił rozmawiać z obcymi o sprawach rodzinnych, a szczególnie o tych związanych z Albusem. W mojej głowie narodziła się myśl, że może naprawdę Carlie jest w pewnym sensie ważna dla Pottera.

— Chodźcie.— powiedziałam w stronę Ślizgonów , wstając ze swojego miejsca.

— Rose..

— Jest dobrze James.— uśmiechnęłam się uspokajająco w stronę bruneta. Im dłużej Albus i James byli tak blisko siebie, tym bardziej prawdopodobne było, że zaczną się kłócić.

Wyszłam na zewnątrz razem z chłopakami. Nie miałam pojęcia, czego się po nich spodziewać, ale jeżeli cała trójka pofatygowała się do grupki Gryfonów, musiało to być coś naprawdę dla nich ważnego.

— O co chodzi?— zapytałam, zakładając ręce na piersi.

— Co to za laska od Jamesa?— zmarszczył brwi Albus, nie zwracając uwagi na moje pytanie.

— To chyba nie twój interes.— prychnęłam.

— Potrzebujemy pelerynę. — powiedział w końcu Gavin, ignorując Pottera.

— Po jaką cholerę wam ona?— spojrzałam na niego zdziwiona.

— Musimy wejść do działu ksiąg zakazanych.— podniosłam wysoko brwi, ledwo hamując śmiech. Mimo wszystko starałam się na niego nie patrzeć. — To pożyczysz nam ją?

— Nie.— wzruszyłam ramionami. Chłopaki otworzyli buzię ze zdziwienia, najwyraźniej nie spodziewając się takiej odpowiedzi.

— Nie jesteś jej właścicielką!— syknął Albus, przybliżając się do mnie. Ja jedynie przekręciłam oczami.

— Zamieniliście się na rozum z jednym z tych głupich stworzeń Hagrida, czy jak?— pokręciłam głową, patrząc na nich z politowaniem. Żaden z nich nie zrozumiał, o co mi chodziło. — Albus matole jesteś Prefekrym Naczelnym!

— I co to ma do tego?— nie zrozumiał Zabini. Kolejny raz w ich obecności przekręciłam oczami. Oni naprawdę byli w cholerę tępi.

— To, wy jakże inteligentne mózgi.— zaczęłam z sarkazmem.— że każdy prefekt naczelny może korzystać z ksiąg zakazanych, kiedy tylko chce. — po usłyszeniu tych słów, prawie jednocześnie zmarszczyli brwi w konsternacji. — To było w zadaniach naczelnych.

— Ouu. Czyli jednak mogłem przeczytać ten cholerny pergamin.— stwierdził cicho Potter. Przyjaciele spojrzeli na niego spod byka.

— Jesteś idiotą.— syknął Malfoy.

— Tylko po to zabraliście mi mój cenny czas?— zapytałam z kpiną, chcąc jak najszybciej od nich pójść.

— Właściwie to tak..— westchnął Scorpius.

— Cześć.— nie czekając na nic więcej, pożegnałam się z nimi sucho i wróciłam do środka.

Miałam świadomość, że nie byłam dla nich zbyt miła, ale właśnie w taki sposób podziałała na mnie sprzeczka Potterów. Albus swoimi głupimi tekstami i prowokowaniem Jamesa cholernie mnie zdenerwował.

Co do Scorpiusa, to nadal czułam się dziwnie w jego obecności. Chciałam, aby moje zauroczenie nim minęło jak najszybciej. Byłam pewna, że blondyn ani trochę nie był mną zainteresowany. Był zwyczajnie... miły. Chciał mojej pomocy i dlatego zachowywał się co do mnie w taki, a nie inny sposób. Powtarzałam te myśli, czując delikatny ból brzucha.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora