"Niespodziewane ogłoszenie"

1.6K 87 31
                                    

Ruszyłam za przykładem moich przyjaciół i skierowałam się w stronę klasy. Od razu po przekroczeniu wejścia do sali, poczułam dwie przyglądające mi się pary oczu. Moi przyjaciele zajęli już nasze stałe miejsca, których nie zmienialiśmy już od kilku lat. Jak na złość ja i Melissa siedziałyśmy w ławce przed Malfoyem i Albusem, a przed nami siedział Dorian z Willem. Tak było i tym razem. 

Stałam, nie mogąc przerwać kontaktu wzrokowego z zielono-srebrną parą oczu. Albus już przestał zwracać na mnie uwagę i zaczął rozmawiać z Gavinem Zabinim- czarnoskórym Ślizgonem, który z tego, co kojarzyłam, kolegował się z Albusem i Malfoyem. Scorpius jednak nadal na mnie patrzył, z miną, której nigdy nie potrafiłam rozgryźć.

Z zamyślenia wybudził mnie profesor Slughorn, który nie wiedzieć kiedy pojawił się za moimi plecami. 

— Panno Granger proszę wchodzić do środka.— słysząc głos starego Mistrza Eliksirów, podskoczyłam ze strachu i szybko podeszłam do swojej ławki, przy której czekała na mnie Melissa. Poczułam, jak moje policzki zaczynają się czerwienić. To było żenujące.

— Nazywam się Weasley, panie profesorze.— powiedziałam cicho, choć doskonale wiedziałam, że to i tak nic nie da. Stary Slughorn odkąd przyszłam do Hogwartu, uważał, iż jestem kolejną, utalentowaną " panną Granger", niestety mężczyzna zawiódł się już na pierwszych zajęciach na pierwszym roku, gdy nie potrafiłam uważyć najprostszego eliksiru. Teraz co roku z eliksirów miałam same Wybitne, cóż Hermiona Weasley wzięła sobie za punkt honoru, nauczyć mnie tego- jej zdaniem- jednego z najpotrzebniejszych przedmiotów nauczanych  w szkole.

— Rosie, czemu tak długo patrzyłaś na Malfoya?— zapytała Mel, podnosząc wysoko brwi.

— Zwyczajnie się zamyśliłam.— wzruszyłam ramionami, a moja przyjaciółka nie drążyła dalej tematu. 

— Uwarzcie na dzisiejszej lekcji w parach Eliksir rozśmieszający. Przepis macie na tablicy.— usiadł za swoim biurkiem i wziął do rąk, jakieś stare czasopismo.— No już, już do pracy młodzieży!

— Pójdziesz po ingrediencje Rose?— poprosiła Melissa, dokładnie przyglądając się przepisowi ze skupieniem.

— Jasne.— odeszłam, w stronę składzika, w którym roiło się od innych osób.

Poczekałam chwilę, aż trochę się uluźni. Wzięłam do rąk sproszkowany chrzan, włosy pufka, nać raptuśnika i kolce szpiczaka. Ledwo trzymając wszystko w rękach, wróciłam do Melissy. Dziewczyna przejrzała wszystkie składniki.

— W przepisie są jeszcze skrzydła żądlibąka.— spojrzałam uważnie na przepis.  

— Masz racje..— zmarszczyłam brwi i odwróciłam się.— Już po nie idę.

Weszłam z powrotem do małego pomieszczenia ze składnikami, w którym już nikogo nie było. Spojrzałam na rozpiskę, aby odszukać, gdzie znajduję się poszukiwany przeze mnie składnik. Na moje nieszczęście był  on za wysoko jak dla mnie. Westchnęłam głośno.

— Niby jak ja mam go wziąć?— powiedziałam do siebie. 

Ustałam na palcach i jak najbardziej było to możliwe, wyciągnęłam rękę, aby jakimś cudem dosięgnąć małego słoiczka. Nagle nad moją głową pojawiła się blada dłoń, która chwyciła za upragniony przeze mnie przedmiot. Zdziwiona odwróciłam się i napotkałam na bardzo blisko — a może nawet za blisko mnie stojącą osobę. Blondyn bez słowa podał mi rzecz i zabierając ze sobą trzymane w drugiej dłoni składniki, poszedł w stronę wyjścia. 

— Dziękuję.— zdążyłam powiedzieć, gdy był już przy drzwiach. Chłopak spojrzał na mnie przez ramię i wyszedł. Kto by pomyślał. Scorpius Malfoy mi pomógł. Ten dzień należało zapisać w kalendarzu, gdyż był to pierwszy i zapewne jedyny raz, gdy to zrobił.
Postawiłam na ławce przed Melissą mały słoiczek i usiadłam obok niej. 

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now