"Jak to do cholery?"

1.2K 75 34
                                    

— Will, możemy szczerze porozmawiać?— zapytałam przyjaciela, przyglądając mu się uważnie.

Starożytne runy to była jedyna okazja, w której byliśmy tylko we dwoje, bez Melissy i Doriana. Na moje szczęście profesor Barebone była zajęta, sprawdzaniem poprawności jednego z artykułów, który miał być opublikowany w Hogwart News. Długo zastanawiałam się, czy poruszyć z nim temat jego ostatniego wybuchu i kłótni z Melissą. Gdy próbowałam rozmawiać o tym z blondynką, zbyła mnie ona mówiąc, że wszystko jest w porządku i pod żadnym pozorem nie chciała powiedzieć mi prawdy. Jedynym punktem zaczepienia był właśnie Finnigan, który miałam nadzieję, że powie mi coś więcej. 

— Zależy, o czym chcesz rozmawiać.— zaśmiał się lekko.— Co jest Rosie?

Zastanawiałam się, czy na pewno chcę o to pytać. Bądź co bądź nie chciałam się w to wtrącać, chociaż nie mogłam ukrywać, że nie byłam tego ciekawa. Wręcz przeciwnie ciekawość zżerała mnie od środka. Nienawidziłam czegoś nie wiedzieć, a tę cechę z pewnością odziedziczyłam po Hermionie Granger– Weasley. Ojciec wiele razy wypominał tę – można powiedzieć, wadę mamy. 

— Wiesz ja...— zająknęłam się, mając duże opory, przed poruszeniem tego tematu.— Chciałam tylko się ciebie zapytać, czy wszystko jest dobrze. Ten wybuch...

— Rose..— przerwał mi, jednak nie wydawał się zły. Jego twarz była wyraźnie zmęczona tak, jakby coś go od pewnego czasu martwiło. Nie byłam w stanie, na to patrzeć. — Tu nie chodziło o Pottera, po prostu... coś mnie zdenerwowało wcześniej i... i zwyczajnie wybuchłem. 

— Ty i Melissa się pokłóciliście o coś?— zmarszczyłam brwi. Znałam Willa już bardzo, bardzo długo i wyraźnie widziałam, że nie mówił mi do końca prawdy. Blondyn zagryzł usta, zastanawiając się nad odpowiedzią. 

— Rosie, uwielbiam cię i w ogóle, ale... to jest sprawa, którą musimy rozwiązać sami.— jego głos był bardzo cichy. Chłopak ostrożnie dobierał słowa tak, aby za dużo mi nie powiedzieć. — Naprawdę proszę, odpuść ten temat.

— Dobrze Will.— westchnęłam cicho. — Ale obiecaj mi, że jeżeli nie będziesz sobie z tym radził, to przyjdziesz do mnie.

— Obiecuję, ty rudy uparciuchu.— zaśmiał się, targając moje włosy.— Jak tam idzie z artykułami?

— Całkiem dobrze.— stwierdziłam. Pani Barebone wspominała mi, że dużo osób  spoza Hogwartu czyta to, co piszę, aby dowiedzieć się szczegółów przebiegu Turnieju.— Na dniach będę miała spotkanie z wszystkimi, którzy piszą w gazetce. 

— Wiesz, o co może chodzić?— zdziwił się. Wzruszyłam ramionami, sama do końca nie wiedząc, jaki jest tego powód, jednak profesorka nie chciała mi nic wyjaśnić. 

— Nie mam pojęcia, ale to pewnie nic takiego.— machnęłam ręką. Nie miałam czym się zamartwiać. 

*****

Siedząc na Eliksirach, czułam się troszkę lżej, po rozmowie z Willem. Nie dowiedziałam się za dużo, jednak przynajmniej teraz blondyn wiedział, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji, a byłam pewna, że jeżeli chodzi o coś poważnego to, prędzej czy później zwróci się do mnie. Finnigan taki był. Nie potrafił długo trzymać czegoś w sobie.

Na tablicy w sali napisane były składniki Amortencji, czyli eliksiru, który nie wiem, po co powstał. Używanie go było totalnym głupstwem.

Zabrałyśmy się z Melissą za przyrządzanie go. Nie był to specjalnie skomplikowany eliksir, to też z łatwością to uważyłyśmy.

— Sprawdzamy, czy zmieniły się zapachy przez ten rok?— zapytała blondynka z uśmiechem. Zapach to był najciekawszy element tej mikstury, ponieważ każdy czuł coś zupełnie innego, zależnie od tego, co go pociągało.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα