"Geny tatusia"

2.9K 105 71
                                    

Obserwowałam uważnie, co chwilę zmieniający się za oknem obraz. Łąki, lasy, jeziora, słońce powoli chowające się za horyzontem. Wokół mnie panował ogromny harmider, spowodowany rozmową moich towarzyszy, na których jednak ani trochę nie mogłam się skupić. Trzymałam w ręku książkę, której nawet nie czytałam.

Zamiast tego moje myśli krążyły nad przyszłością, która zbliżała się nieubłaganie. Zaczynałam właśnie swój ostatni rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Nie chciałam opuszczać murów tej placówki. Mimo iż byłam pełnoletnia, czułam się tylko głupim dzieciakiem, mającym w głowie jedynie zabawę, naukę i plotki z najlepszą przyjaciółką. Uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie swój pierwszy rok. Szczęście, jakie poczułam, gdy Tiara przydzieliła mnie do domu Godryka Gryffindora, ale także żal spowodowany rozłąką z ukochanym kuzynem.

Albus... ten, o którym każdy z dumą mówił, iż będzie kolejnym z rodziny Gryfonem, trafił do domu tak odmiennego, domu Salazara Slytherina. Nie mogłam zaprzeczyć, że doskonale tam pasował. Był odważny, lecz nie lekkomyślnie, wykazywał się ogromnym sprytem oraz braterstwem, czyli tym, co tak bardzo cenili Ślizgoni.

Moje rozmyślania przerwała osoba, która bez ceregieli uszczypnęła mnie w rękę.

— Ałaa... Dorian to bolało!— pisnęłam w stronę chłopaka, który jedynie głośno zaczął się śmiać.

— Przepraszam Rosie, ale to był jedyny sposób, abyś do nas wróciła.— wzruszył ramionami.

— Gdzie znowu uciekła twoja wybujała wyobraźnia?— zapytała Melissa, poprawiając swoje sięgające do ramion blond włosy.

— Nie ważne.— powiedziałam tylko.— O czym rozmawialiście?

— Zastanawialiśmy się, kto został drugim Prefektem Naczelnym.— wytłumaczył mi William. — Stawiam na Toma Parkera, tego Krukona.

— Nie sądzę. McGonagall w liście wspomniała, że to będzie ktoś od Ślizgonów.

— Jesteś pewna Rose?— zdziwiła się Mel.— Oby nie był nim Scorpius Malfoy.

— Malfoy z takimi wynikami egzaminów mógłby starać się jedynie o posadę zastępcy Filcha.— prychnął Dorian.— Dyrektorka nie jest taka głupia, żeby dawać mu odznakę.

— Błagam, nie poruszajmy tematu tego blond imbecyla. Wystarczy, że musiałam go widywać średnio co parę dni przez całe wakacje.— skrzywiłam się, na to wspomnienie.

Scorpius Malfoy był chłopakiem, który mnie zwyczajnie... irytował. Nie chodziło tu o jego nazwisko, broń Cię Merlinie, ale o jego brak jakichkolwiek zasad moralnych. Przez jego łóżko przewinęło się tyle panienek, że pewnie sam już nie umiał ich zliczyć.

— Znowu przyjechał do Albusa?— zapytała blondynka.

Właśnie, kolejny fakt, który wzbudzał moją niechęć do arystokraty. Był najlepszym przyjacielem Albusa, co musiałam przyznać, że kuło mnie w moje delikatne ego. W końcu od zawsze to ja byłam najlepszą przyjaciółką Ala. Właśnie, "byłam".

— Tak.- odparłam.— Całe szczęście James jeszcze był w Dolinie Godryka. Inaczej nie wiem, jakbym wytrzymała.

— Właśnie.. zaczął już kurs na aurora?— Will przyglądał mi się z ciekawością.

— Tak, od dzisiaj zaczyna staż u swojego ojca. Mówił mi, że póki co będzie częstym bywalcem Hogsmeade.

Uśmiechnęłam się na myśl o spotkaniu ze starszym Potterem. Odkąd poszłam na swój pierwszy rok do Hogwartu, to właśnie James, mimo że starszy okazał się większym wsparciem niż Albus, który był w moim wieku. Nie miałam jednak zamiaru być zła na Ala. On miał swoich przyjaciół, a ja swoich. Tak musiało być.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now