"Ty się mnie boisz?"

1.3K 64 60
                                    


Kolejne dni mijały tak spokojnie, że nie mogłam w to uwierzyć. Większość uczniów po tygodniu przestała zwracać uwagę na stan Melissy, tak jakby zupełnie o nim zapominając. Sama blondynka odkąd wyszła ze skrzydła szpitalnego, była radosna, jak nigdy dotąd. Nie było mi dokładnie wiadomo, jak przebiegła jej rozmowa z Willem, ale z tego, co zauważyłam i z resztą nie tylko ja, wszystko sobie wyjaśnili. Will obchodził się z przyszłą matką swojego dziecka z taką ostrożnością i uwielbieniem, że i ja i Dorian dziwnie czuliśmy się w ich towarzystwie. Oczywiście nie całowali się na każdym kroku, ale małe gesty w ich wykonaniu, ewidentnie świadczyły o ich uczuciach. Kiedy tylko Mel znajdowała się w jego pobliżu, łapała go za dłoń, natomiast William co parę minut dawał jej  buziaka w czoło.

Zostali oficjalną parą i chyba każdy zdołał zauważyć, że ich rodzinka będzie szczęśliwa. Nawet profesor Longbottom zaakceptował Willa jako swojego "zięcia", choć przez pierwsze dni każdy się o to martwił. Gdy wujek Nevill dowiedział się o ojcu dziecka swojej ukochanej córeczki, od razu wybrał się w odwiedziny do Seamusa Finnigana, starego kolegi z Hogwartu, taty Willa. Przez tę wizytę uczniowie przez trzy dni nie mieli zajęć z Zielarstwa, gdyż Nevill i Seamus przez całe dwa dni opijali fakt, że zostaną rodziną. Kac po takim piciu musiał być wielkości rogogona węgierskiego.

— Moglibyście wreszcie się od siebie odkleić.— stwierdził Dorian, gdy kolejny raz podczas kolacji Mel i Will zaczęli coś do siebie szeptać.

— Daj spokój, są w swoim świecie.— wyszczerzyłam zęby.

Nasza ukochana parka nie zwracała uwagi na nic innego, niż oni sami. Miałam ochotę uderzyć się w głowę, że podejrzewałam, iż to Albus jest tym chłopakiem. Musiałam być ślepa, wystarczyło spojrzeć, jak Will patrzył na Melisse. Serce aż się roztapiało od tego widoku.

— Muszę znaleźć sobie dziewczynę..— westchnął, opierając policzek na ręce.

— A co z Parkinson?— zdziwiłam się.

Faktycznie ostatnio nie rozmawiałam z Dorianem na jej temat, ale myślałam, że wszystko zmierza w dobrą stronę, szczególnie że jakiś czas temu wybrali się nawet na randkę do Hogsmead.

— Klapa. Nie mieliśmy praktycznie o czym rozmawiać.— wzdrygnął się, na przypomnienie tego dnia.

— W końcu sobie kogoś znajdziesz.— stwierdziłam, kładąc mu dłoń na ramieniu.

Dorian od zawsze miał problem, ze znalezieniem sobie dziewczyny. Nie chodziło tu o to, że nie podobał się żadnej, wręcz przeciwnie był obiektem westchnień wielu uczennic w Hogwarcie, jednak zawsze przyciągał do siebie same... pustaki.

— Tylko oby była normalna.— zaśmiał się cicho.

Spojrzałam w stronę stołu uczniów Slytherina i niemal od razu mój wzrok skrzyżował się z pięknymi, zielonymi tęczówkami. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i kiwnął głową w stronę wyjścia, po czym wstał i sam wyszedł na zewnątrz.

— Idę się przejść Dori.— odwróciłam się w stronę przyjaciela. — Mam prośbę, mógłbyś powiedzieć Adrienne, że muszę jutro z nią przeprowadzić wywiad?

— Jasne. Zmykaj Rosie.

Uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z Wielkiej Sali. Byłam ciekawa, co takiego wymyślił Malfoy. Od czasu ostatniego wyjścia, bez przerwy o nim myślałam i nie potrafiłam tego uspokoić. Szłam korytarzem, rozglądając się na wszystkie strony, w poszukiwaniu blondwłosego Ślizgona. Nagle poczułam, jak zimna dłoń ciągnie mnie w stronę opuszczonej sali. Ten dotyk poznałam od razu. Gdy znaleźliśmy się już we wspomnianym pomieszczeniu, chłopak puścił mój nadgarstek, więc podreptałam do biurka i na nim usiadłam. Scorpius w tym czasie zamknął drzwi zaklęciem i powoli zaczął do mnie podchodzić.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ