"Serio, masz na drugie Nimfadora?"

1.2K 77 45
                                    

Stałam w gabinecie dyrektorki z opuszczoną głową. Obok mnie była dwójka Ślizgonów, którzy jednak mieli twarde postawy. Dyrektorka, gdy tylko zobaczyła naszą trójkę, wyszła z pomieszczenia, kręcąc głową. Nie miałam pojęcia, gdzie mogła pójść, ale miałam bardzo złe przeczucia. Musiałam przed samą sobą, przyznać, że moja reakcja była z lekka.. przesadzona, ale z miłą chęcią patrzyłam, na delikatnie wychodzący na twarzy Albusa siniak.

— Wszystko przez ciebie. — wysyczał Albus, patrząc na mnie.

— Zasłużyłeś sobie na to. — wskazałam na niego palcem. Gdyby nie stojący między nami Malfoy, nie zawahałbym się, uderzyć go jeszcze raz.

—Uspokójcie się...— wtrącił się blondyn, jednak ani ja, ani mój kuzyn nie zwróciliśmy na niego uwagi.

— Mogłabyś wytłumaczyć przynajmniej, za co oberwałem.

— Może za to, że rozpowiedziałeś wszystkim, że lecę na Lorcana Scamandera!— wysyczałam.

— Lecisz na Scamandera?— Malfoy spojrzał na mnie zdziwiony.

— Oczywiście, że nie!— zaprzeczyłam głośno, wymachując niekontrolowanie rękoma. Robiłam tak zawsze, gdy się denerwowałam.

— Za takie głupstwo mi przywaliłaś?— podniósł wysoko brwi.

— Zaraz przywalę ci jeszcze raz.— ostrzegłam, przez zaciśnięte zęby.

Drzwi gabinetu się otworzyły. Pani dyrektor weszła pierwsza i bez słowa usiadła za biurkiem.

— Razem z waszymi opiekunami domów, uznaliśmy, że to przewinienie było karygodne. Wezwaliśmy więc waszych rodziców.— powiedziała McGonagall, na co cała nasza trójka zdenerwowała się bardziej niż wcześniej.

— Czy to konieczne?

— Tak panno Weasley. Będą tu za chwilę.— z kominka jedna po drugiej zaczęły wychodzić postacie.

Najpierw pojawił się wujek Harry, a zaraz po nim moja mama i wysoki, jasnowłosy mężczyzna, który był bardzo podobny do swojego syna.

— Mama..- wyszeptałam.

Brązowowłosa kobieta patrzyła na mnie z naganą. Miałam nadzieję, że to mój ojciec przyjdzie do szkoły. On popatrzyłby na to wszystko z przymrużeniem oka.

— Ciesz się, że już jesteście.— zaczęła dyrektorka.— Wezwałam was tutaj, ponieważ wasze dzieci dopuściły się czynu karygodnego. - skrzywiłam się.

— Przecież pojedynki czarodziejskie, to nic takiego.— stwierdził ojciec Scorpiusa.

— Nie chodzi tu o czarodziejski pojedynek Draco, a mugolską bijatykę.- rodzice wydawali się zdziwieni tymi słowami.

— Albus, biłeś się ze Scorpiusem?— zapytał wujek, który wydawał się nic nie rozumieć. — Tylko ty masz ślady na twarzy.

— Ja się z nikim nie biłem.— powiedział wkurzony Potter.

— To ja uderzyłam Albusa.— powiedziałam wreszcie prawdę. — Malfoy próbował mnie od niego odciągnąć.— mimo wszystko, nie chciałam, żeby dostał szlaban, z tylko i wyłącznie mojej winy. Mama spojrzała na mnie z wymalowanym na twarzy szokiem.

— Rosalie Nimfadoro Weasley, co zrobiłaś?— wysyczała. Skrzywiłam się, matka używała mojego pełnego imienia, gdy traciła do mnie cierpliwość.

— Serio, masz na drugie Nimadora?— zapytał cicho młody Malfoy, ledwo powstrzymując śmiech.

— Zamknij się.— dźgnęłam go w bok ramieniem.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now