"Gotowi na pierwsze wspólne sylwestra?"

Start from the beginning
                                    

— Ja nie pamiętam żadnego miejsca, w które zabrali nas rodzice.— przyznałam szczerze. — Jak mama została minister magii, w jej języku nie ma czego takiego, jak rodzinne wakacje. — chłopak obserwował mnie uważnie. — Raz w życiu byłam za granicą. Moja chrzestna ciocia Fluer, razem z wujkiem Billem zabrała mnie i moich kuzynów do Francji, któregoś roku. 

— Jest jakieś miejsce, które marzysz, żeby odwiedzić?— zapytał.

Wyglądał, jakby naprawdę go to ciekawiło. Ja natomiast nie rozumiałam, dlaczego mu o tym wszystkim mówię, ale przychodziło mi to z dużą łatwością.

— Chyba nie ma takiego miejsca. Jak byłam malutka, marzyłam, żeby w przyszłości mój ukochany oświadczył mi się na plaży z widokiem na piękne morze. Plaża byłaby oświetlona tysiącem świec. — rozmarzyłam się.— Wiem, że to głupie...

— Wcale nie. Teraz o tym nie marzysz?— zdziwił się.

— Teraz jestem większą realistką i wiem, że to i tak się nie wydarzy. — wzruszyłam ramionami.

Już dawno przestałam marzyć o takich rzeczach, na które nie miałabym wpływu. To były jedynie dziecinne wyobrażenia, które w prawdziwym życiu, nie miały racji bytu.

— Czy przypadkiem ty nie jesteś tą dziewczyną, która próbowała w wieku jedenastu lat, wytłumaczyć każdemu, że marzenia się spełniają?— zapytał z ironią. Nie spodziewałam się, że pamięta takie rzeczy.

— Tak, ale...— przerwał mi.

— Żadnego "ale" Dziennikareczko.— pogroził mi palcem.— Uwierz w marzenia, bo inaczej one się nie spełnią.

— Od kiedy jesteś taki mądry co, Malfoy?— zaśmiałam się. Jego słowa były naprawdę motywujące.

— Od zawsze.— również się zaśmiał. Zrobiło mi się zimno, więc objęłam się rękoma, co nie umknęło uwadze Scorpiusa. — Zimno ci, wracajmy już.— zaproponował, po czym zdjął swój szalik z barwami Slytherinu i zawiązał mi go na szyi.— Reszta pewnie już wstała.— zgodziłam się, jedynie kiwając głową.

Przez całą drogę powrotną, rozmawialiśmy o dosyć neutralnych sprawach. Musiałam przyznać, że przyjemnie mi się z nim rozmawiało, kiedy byliśmy sami. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Malfoy jest zupełnie inny, gdy otaczają go inni ludzie, niż kiedy jesteśmy sami. Albo byłam naiwna, albo naprawdę był on wtedy fajnym chłopakiem.

*****

— Gdzie byłaś tyle czasu?— zapytała Melissa, kiedy weszłam do naszego pokoju. Blondynka była już ubrana, natomiast Ślizgonek już nie było.

— Poszłam się przejść. Jutro nie będzie na to czasu.— wytłumaczyłam, celowo omijając fakt, kto towarzyszył mi w spacerze. — Idziemy coś zjeść?— zaczęłam zdejmować z siebie zimowe ubrania, dopiero wtedy zauważyłam, że nie oddałam szalika Malfoyowi. Na całe szczęście, moja przyjaciółka go nie zauważyła. Zostawiłam jedynie czarne spodnie i sweter.

— Jasne.— zgodziła się, wstając z łóżka.

Weszłyśmy razem z pokoju, udając się w stronę jadalni. Nałożyłyśmy sobie na talerze to, na co miałyśmy ochotę i przysiadłyśmy się do Doriana i Willa, którzy pojawili się w pomieszczeniu chwilę przed nami.

— Gotowi, na pierwsze wspólne sylwestra?— uśmiechnął się szeroko Dorian.

— O której ma się zacząć ta impreza?— Melissa wzięła to buzi trochę jajecznicy.

— Z tego, co pamiętam to o dwudziestej.— zmarszczył brwi Will.— Rosie, dlaczego Nott się ciągle patrzy w twoją stronę?— słysząc to, westchnęłam cicho.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Where stories live. Discover now