"Stworzona do czarnej magii"

Começar do início
                                    

*****

Idąc do Slughorna, miałam wątpliwości. Nie wiedziałam dokładnie co powiedzieć, żeby nie domyślił się, co dokładnie miałam w planach. Coraz bardziej zastanawiałam się, czemu chcę pomóc temu irytującemu i zbyt pewnemu siebie Ślizgonowi. Nie potrafiłam się jednak temu oprzeć. Chęć pomocy, była większa od zdrowego rozsądku. Bałam się jedynie, co się stanie, jeżeli Melissa lub chłopaki się o tym dowiedzą. Byliby wściekli.

Podeszłam do drzwi gabinetu Mistrza Eliksirów i delikatnie zapukałam. Słysząc aprobatę, weszłam do środka. Stary mężczyzna siedział za biurkiem, czytając jakiś opasłe tomisko. Na całym biurku poustawiane miał zdjęcia byłych członków klubu Ślimaka. Rozpoznałam w nich moją mamę, wujka Harry'ego i ciocię Ginny.

— W czym ci mogę pomóc panno Granger?— zapytał miło, kolejny raz myląc moje nazwisko.

— Więc w tym roku, jak pan wie, zdaje owutemy z Eliksirów...— zaczęłam niepewnie.— Pomyślałam, że pan profesor mógłby udostępnić mi parę składników. Chciałabym się po prostu sprawdzić.

— Oczywiście. To świetny pomysł!— zaklaskał uradowany.— Może chcesz, abym cię nadzorował?

— Nie!— powiedziałam szybko odrobinę za głośno. Mężczyzna popatrzył na mnie zdziwiony.— Znaczy się... wolałabym sama, w ten sposób lepiej się nauczę.— wymyśliłam na szybko.

— Masz rację.— odsunął szufladę biurka i wyciągnął z niej pęk kluczy, które mi podał.— Proszę. Ten największy jest do składzika.

— Dziękuję bardzo.— uśmiechnęłam się, wstając.— Do widzenia.

— Do widzenia Panno Granger!— wyszłam z gabinetu profesora i głośno odetchnęłam. Udało się.

*****

Siedziałam właśnie razem z przyjaciółmi w Wielkiej Sali, gdzie trwała kolacja. Nazajutrz miało odbyć się pierwsze zadanie turnieju. Eliksir chroniący przed ogniem skończyłam robić wczorajszego wieczora. Wyszedł mi idealnie, a ja musiałam przyznać, że jeszcze nigdy tak bardzo nie skupiłam się na żadnym z przyrządzanych eliksirów. Jedyne co mi pozostało, to przekazać małą fiolkę Malfoyowi, w taki sposób, żeby nie dowiedział się, że to ode mnie.

— O czym tak myślisz Rosie?— zapytała Melissa, przyglądając się mi uważnie.

Blondynka od razu, gdy zaczęłam ważyć eliksir, domyśliła się, że coś ukrywam, jednak nie powiedziałam jej, o co chodzi.

— Zastanawiam się, czy dobrym pomysłem jest, iść jutro do namiotu zawodników.— powiedziałam, tylko lekko naginając prawdę.— Wiecie, powinnam chyba opisać ich nastroje i tego typu rzeczy.— wzruszyłam ramionami.

— To nie jest głupi pomysł.— skomentował William.— To może być ciekawa wstawka do twojego artykułu.

— Może przestańmy gadać o jakiś nudnych rzeczach.—wtrącił się Dorian.— I pomówmy o sprawach naprawdę ważnych..— nasza trójka spojrzała na niego z ciekawością, co znowu wymyśliła jego nieprzewidywalna głowa.

— Aż się boje..— mruknął Finnigan.

— Chyba się zakochałem...— powiedział cicho, ale i tak każdy z nas doskonale go usłyszał.

Spojrzałam się na Melissę, jednak ona nie wyglądała, jakby ją to cokolwiek ruszyło. Chociaż prawdopodobnie ją to zabolało.

— W kim?— zapytałam w szoku.

— W Adrienne.. Jest taka piękna, wystarczy, że na nią spojrzę i się rozpływam.

— Dorian...— uśmiechnęłam się pobłażająco.— Nie zakochałeś się w niej.— pokręciłam głową, ledwo powstrzymując śmiech.

Scorose |To zawsze byłeś Ty|Onde as histórias ganham vida. Descobre agora