65. Boję się kochać - Proch

411 42 11
                                    

Zaczynałam od Procha, oficjalnie nadal go nie lubię, ale wiem jedno, to o nim najłatwiej się pisze

Kiedy dotykasz mojego ciała jestem szczęśliwy i wystraszony. Boję się tego dotyku. Nie ciebie. Już wiem, że jesteś dobry. Musiałem mieć tylko trochę czasu i skorzystać z twojej cierpliwości.

    Nie pytasz się o lampkę zostawioną na noc. Tylko odwracasz się do niej plecami. Chcesz złapać mnie za rękę, aby dodać mi otuchy. Jednak ja ją zabieram, bo w pierwszej chwili czuję obrzydzenie, nie tobą a gestem.

   Jak większość ludzi lubisz zapach kwiatów, więc nie chcę ci psuć przyjemności. Pozwalam bukietów stać w kuchni, w salonie, proszę tylko, aby nie znajdowały się w naszej sypialni. Chcę się tam czuć tak dobrze, jak tylko mogę się czuć w miejscu, które całe mi się źle kojarzy. Powiedzmy, że łóżko nie jest moim synonimem szczęścia.

   Pamiętasz ten wieczór, kiedy zabrałeś mnie do klubu i wychodziliśmy po piętnastu minutach, bo dostałem napadu. Nic nie powiedziałeś, tylko wyprowadziłeś mnie z tamtego strasznego miejsca.

- Przepraszam, Peter - powiedziałeś tylko i mnie przytuliłeś, powoli, uspokajająco, głaszcząc po plecach.

     Nie rozumiałem, dlaczego mnie przepraszasz. Przecież ci nie powiedziałem, skąd mogłeś wiedzieć, a jednak wziąłeś na siebie ciężar odpowiedzialności. I wtedy chciałem na ciebie krzyczeć, że jestem dorosły, że potrafię wziąć odpowiedzialność za własne czyny. Jednak, po pierwsze nie mogłem na ciebie krzyczeć, a po drugie mój szloch na to nie pozwalał.

    Chyba pierwszy raz, wtedy nie zareagowałem gwałtownie na twój dotyk. Byłem zbyt wystraszony, aby cię odrzucić. I tak bardzo potrzebowałem kogoś, kto mnie obroni...

     Widzę, jak czasami patrzysz na mnie i nie rozumiesz. Myślisz, że coś robisz źle. Chcę ci wtedy powiedzieć, że wszystko robisz dobrze, to znaczy normalnie. Wolałbym, abyś podejrzewał, że wykorzystuję twoje dobre serce, ale tobie nie przechodzi to nawet przez myśl.

- Byłoby prościej, gdybyś mi powiedział, dlaczego taki jesteś? - powiedziałeś kiedyś, nawet nie próbując nawiązać kontaktu fizycznego.

- A gdybym ci powiedział, że taki już jestem od zawsze - zapytałem.

- To bym ci nie uwierzył.

- A gdybym ci przysiągł? - nie jestem jeszcze gotowy, aby o wszystkim opowiedzieć.

   Przez chwilę nie odpowiadałeś. Nie wierzyłeś mi i ci się nie dziwię. Też bym nie uwierzył. Zastanawiałeś się, dlaczego tak odpowiadam, co skrywa, zamiast stwierdzić, zgodnie z prawdą, że kłamię.

- To bym musiał przyjąć do wiadomości, że jesteś po prostu trudnym przypadkiem i muszę nad tobą popracować - odpowiedziałeś w końcu.

     Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Nie chciałem cię zniechęcać, mówiąc, że każdy twój wysiłek pójdzie na marne, że tego nie da się rozpracować. Nie mogłem cię także po raz kolejny okłamać. Dlatego zrobiłem błąd. Sam ciebie dotknąłem. Przełamałem barierę fizyczną, tylko dlatego, aby jeszcze bardziej umocnić tą psychiczną. Nie mogłeś tego wiedzieć, dlatego się ucieszyłeś.

    Teraz chcesz więcej, ale nie naciskasz. Nie wiesz, co masz myśleć, kiedy drgam pod twoim dotykiem i patrzę z przestrachem. A przecież wystarczyłoby, że bym powiedział:

- Ktoś mnie kiedyś zranił, Kamil - i wszystko byłoby prostsze.

    Jednak nie robię i nie zrobię tego, bo to za bardzo boli i będzie boleć. Teoretycznie powinienem o tym rozmawiać, ale nie potrafię. Czy naprawdę nie wystarcza, że się uśmiecham? To już jest progress i chociaż to wygląda jeszcze nieprawnie, cieszę się, że przynajmniej tym mogę ci sprawić radość.

    Wiesz, co zauważyłem? To ty zawsze rozpoczynasz konwersację. Ja się za bardzo boję. Nie umiem i nie chcę zaczynać tematu. Nie potrafię ująć wszystkiego, co trzeba słowami, tym bardziej pokazać, albo udowodnić, że jesteś dla mnie ważny.

   Nie powiem, że cię kocham. Boję się kochać. Ale nie, dlatego, że boję się zranienia takiego jak zdrada, czy rozstanie. Tylko tego fizycznego, co ma niby mniej boleć, ale zadawany przez najukochańszą osobę przybiera formę tortur.

- Wiem, że nie odejdziesz. Zostaniesz. Tacy jak ty zostają. Jeszcze myślą, że mnie zmienią, proszę próbuj - powtarzał tak często, że teraz po latach zastanawiam się czy to nie był sen.

    Czy to by nie było piękne, tak obudzić się. Mieć świadomość, że to nie wydarzyło się naprawdę i normalnie funkcjonować? Cieszyć się tobą, twoim dotykiem, oczyma, ustami, zręcznymi dłońmi i ciałem, tak blisko będące mojego?

     Mógłbym też po prostu o nim opowiedzieć. Tylko, że się nie da. Rozmywa się w moich rozmowach, wspomnienia. Każde słowo o nim, wspominałem łzami, teraz już tylko tępy ból. Taki sam jak ten, przez który już nigdy nie będę mógł kochać. Bo się boję. Nie mam odwagi i nie mam nikogo, kto by mnie zrozumiał, zmusił do przyjęcia pomocy. Ty dajesz mi wolność, a ja... Tak zawsze bardzo chciałem z niej korzystać, a mimo to nie potrafię. Funkcjonuje w zamkniętym planie.

   Jestem hipokrytą. Jestem delikatny. Jestem zagubiony. Jestem zraniony i tylko przez ciebie nie zostawiony. Tylko ty nie myślisz, że powinienem być silnym. Ty pozwalasz mi na chwilę słabości, przez co cię nienawidzę. Dlaczego to ja nie potrafię sprawić, abyś to ty znienawidził mnie?

    A przecież do tego nie trzeba tak wiele. Gdybym cię zdradził, co byś powiedział? Odejść? Nie, tego też nie potrafię. Jesteś jak magnes, jak esencja życia. A ja jedyne co mogę dla ciebie zrobić, to po prostu się nie zabijać, bo z jakiś przyczyn lubisz się mną opiekować. A jeżeli ty mnie naprawdę kochasz, to przepraszam, że bez wzajemności, ale ja się boję kochać.

   I teraz kiedy tak na ciebie patrzę, widzę, że ty wpadasz w to coraz bardziej i bardziej pragniesz, a ja nie mogę dać ci nic więcej. Nie chcę nie potrafię.

- To by było wyjątkowe, tak w basenie, pod gwiazdami - szepczesz mi do ucha.

- Nie pójdziemy na basen, bo wszystko widać - powtarzał mój kat - za kręgle... Jak tylko zagoją ci się nadgarstki...

      Dlatego basen to dobry pomysł. No prawie. Bo się nie rozbiorę,  a szczególnie nie przy tobie. Nie pokażę pamiątek. Bo chcę, abyś mnie kochał, chociaż nie potrafię tego odwzajemnić. Jeszcze nie...

Poproszę jakieś szalony ship z Lindvikiem

Dirty Love one shots skijumpingWhere stories live. Discover now