31. Powrót - Damil

384 22 2
                                    

{Kamil}
O tym, że wrócisz wiedziałem. O tym, że w takiej formie... No tak to było trudniejsze do przewidzenia, ale przypuszczałem, ale że zrobisz to, z uśmiechem na ustach, trzymając go za rękę... Nie, nie mogłem przypuszczać, chociaż nie miałem prawa nie oczekiwać zemsty. Zbyt dobrze cię znałem, Danny.

Nie odzwaliśmy się do siebie. Gorzkie, wymowne milczenie było zbyt wyraziste, aby ozdabiać je dodatkowo bezsensownymi słowami. Wystarczyło, że nasze oczy krzyżowały się na chwilę, że w twoich błękitach dostrzegałem determinację, a ty z moich... No na pewno nie obojętność.

- Patrząc na ciebie, słuchając słów, obserwując twoje relacje z kolegami z kadry pasuje do ciebie woda. Jednak, gdy się ciebie zna, to można określić ciebie tylko jako ogień - powiedziałeś kiedyś, przerywając pocałunek, jeden z naszych ostatnich - żadna woda tak nie parzy, nie grzeje, tak nie pociąga i... Nie wypełnia serca strachem.

Dlatego nie może być między nami obojętności. Nie miałam prawa żądać spokoju, tak potrzebnego przed pierwszymi skokami w tym sezonie.

- Powinniście ze sobą porozmawiać - powiedział Peter, stając obok mnie - jak chcesz, to ja to mogę, ale wtedy nie gwarantuję, że liczebność jego uzębienia pozostanie bez zmian.

- Przestań - prychnąłem, zdejmując jego rękę ze swoich bioder - to nie twoja sprawa.

- W ogóle - na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek i za nim zdążyłem zaprotestować jego twarz znalazła się centymetrów od mojej - mam ci przypomnieć, z kim cię wtedy zobaczył? Przez kogo ten biedny dzieciak płakał po nocach?

Poczułem na ustach wargi Petera, napierające na mnie z ogromną siłą, nie potrafiłem zaprotestować, ale w głowie miałem tylko twoją twarz, Danny...

***

To prawda. Poznaliśmy się kiedy byłeś dzieckiem, kiedy, skradając się do mnie kładłeś niewinnie dłoń na mojej nodze, jak podczas pijackich zabaw w pokojach hotelowych, podchodziłeś tylko piwem, siadałeś obok mnie, tylko po to, aby po kilkudziesięciu minutach położyć głowę na moim ramieniu i zasnąć.

Twoja bezpośredniość a zarazem niewinność była pełna uroku i ciepła. Nie udawałeś, nie kokietowałeś, nie czekałeś, pragnąłeś mnie i nie widząc sprzeciwu z mojej strony, postanowiłeś mnie zagarnąć.

Nie protestowałem, bo... Intrygowałeś mnie. Byłeś inny. Tylko w tobie widziałem szansę na coś dłuższego niż parę tygodni nie wychodzenia z łóżka, lub pieprzenia się w każdym dostępnym miejscu. Ty tego nie chciałeś. Ty wolałeś kwiaty, muzykę, kawę we dwoje i krówki. Uwielbiałeś wtulać się. Kupować mi za duże bluzy, aby potem mi je zabierać. Kiedy wychodziłem, siadać i planować nam przyszłość, nie, zapominając o tak prozaicznych rzeczach ja śniadania, obiady i kolacje.

Wielu by to wystarczyło. Ale ja... Po dwóch latach poczułem się znużony. I co z tego, że nie mogłem narzekać na rutynę, bo za każdym razem potrafiłeś mnie chociaż w małym stopniu zaskakiwać, Danny. Ale ja nie potrafię być z takimi chłopcami.

***

Przejdźmy jednak do tamtego wieczoru. Kiedy wiedziałem, że wrócisz, że spotkasz się z Peterem, ale... Nie wiedziałem, że zrobisz to tak wcześnie, kiedy półnadzy ze Słoweńcem całowaliśmy się na kuchennym blacie.

Zauważyłem ciebie pierwszy. I ten smutek w twoich oczach mnie przeraził, zmroził. Patrzyłem, jak nie potrafisz się ruszyć, zahipnotyzowany patrzyłeś na plątaninę ciał. Milczałeś w bezruchu, chcąc krzyczeć i uciekać. A ja nie zrobiłem nic. Oprócz spakowania się następnego poranka i opuszczenia twojego domu. Nie widzieliśmy się i nie rozmawialiśmy od tamtego momentu.

Dirty Love one shots skijumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz